Fantastyczna rozrywka


[Humor, dowcipy, zabawne historyjki]


Niezniszczator 2.0 - część 1

[blok]<INICJALIZACJA............ ZAKOŃCZONO>
We wszechświecie działo się bardzo dużo ciekawych rzeczy. Główną tego przyczyną był fakt, że znajdował się w nim MegaWilson, kapitan o nieprzeciętnej urodzie i licznych talentach - ale nie tylko. Bo, choć trudno w to uwierzyć, ciekawe rzeczy działy się czasem nawet, gdy kapitana MegaWilsona nie było w pobliżu.
Nie aż tak ciekawe, kiedy się nad tym zastanowić, jak gdyby tam był - ale i tak względnie interesujące.
W eksplozji czarnej dziury, gdzieś na skraju galaktyki, kapitan MegaWilson brał czynny udział. Lecz teraz, gdy jej fragmenty leciały przez przestrzeń wraz z kawałkami Niezniszczatora, złowieszczego androida, nie było go w pobliżu. W zasadzie nikogo nie było w pobliżu - a przynajmniej na pierwszy rzut oka. Bo gdy patrzy się na wszechświat, pierwszy rzut oka bywa niewystarczający, by znaleźć jednego, zagubionego w nim nanobota.
Ramię Niezniszczatora, zmiażdżone i bezużyteczne, zaświeciło się lekkim blaskiem. I gdyby ktoś był w okolicy - i potrafił wysłuchać informacji binarnych, a także miał mikroskop i chwilę wolnego czasu, potrafił wytrzymać w próżni i nie dał się wciągnąć przez pozostałości czarnej dziury, i oczywiście znalazł sposób na słyszenie dźwięków w przestrzeni kosmicznej - usłyszałby coś w rodzaju rozmowy.
Prawdopodobieństwo jednak, że ktoś taki faktycznie się tam znajdzie, jest - w najlepszym wypadku - znikome. Zdumiewające więc, że go tam nie było. Tym niemniej nie było go i rozmowy nie usłyszał. A wyglądała ona następująco:
Nanobot.01
<WITAM>
PPM na: Nanobot.01
<CZY NA PEWNO CHCESZ USUNĄĆ: NANOBOT.01 T/N>
n
Myszka mi się obsunęła
zaznacz: Nanobot.01
Ctrl+C
Ctrl+V, Ctrl+V, Ctrl+V, Ctrl+V...


DANE OSOBOWE
IMIĘ: Nanobot.01
NAZWISKO: [DANE ZASTRZEŻONE]
DATA URODZENIA: Przyszłość. Tak jak Niezniszczator.
STATUS: Mikrorobot naprawczo-konstrukcyjny
PŁEĆ: Brak. Za mały jest na takie rzeczy. Rozmnaża się poprzez kopiuj/wklej.
STAN CYWILNY: Nie posiada.
INFORMACJE OGÓLNE: Szalony naukowiec z przyszłości stworzył go na wypadek wypadku, w którym coś zniszczy Niezniszczatora. Inni szaleni naukowcy śmiali się z niego i mówili \" Ha, ha ha, ty chyba nie jesteś szalony!\" Czuł się przez to niedoceniony i nanobota dokończył na własną rękę.
Do tej pory głównym zadaniem nanobota było leżenie i obijanie się. Ale teraz jest inaczej, bo tym razem jest Ta Pora.
UWAGI: Wiedzieliście, że świnie nie potrafią polizać się po łokciach? Podobnie zresztą jak dżdżownice. Niesamowite, ale prawdziwe.


Kapitan MegaWilson miał problem. I to niejeden. Po wnikliwej analizie można bowiem dojść do wniosku, że miał niezliczone ilości problemów. Konkretnie mówiąc, pięć.
Jednym z nich były Pożeracze Mózgów z Kosmosu. Zazwyczaj te stwory nie stanowią dla tak wysportowanego i zdolnego pilota żadnego wyzwania - co niestety było kwestią również teraz. Pożeracze Mózgów z Kosmosu nie stanowiły wyzwania. I to nie dlatego, że były zbyt słabe czy głupie - dlatego, że ich nie było w ogóle.
Gdyby ktoś nie znał Pożeraczy Mózgów z Kosmosu, mógłby pomyśleć, że ostatnia sromotna porażka dała im w kość na tyle, że nauczyły się unikać Ziemi i kapitana MegaWilsona. Ale MegaWilson znał je zbyt dobrze. Prawdopodobnie po prostu zgubiły drogę.
Świat nie był zagrożony już od niemal tygodnia i kapitan MegaWilson się nudził. Być może dlatego zdecydował się polecieć na niedawno odkrytą planetę, której nie udało mu się uratować. I być może dlatego właśnie odkrył drugi problem.
Planeta była w gruzach, na dodatek większych, niż kapitan MegaWilson ją zostawił - a w sumie mniejszych, ale za to zdecydowanie większej ich ilości.
Turbo Gwiezdny Niszczyciel Ultra X obniżył poziom lotu i delikatnie opadł na zdruzgotaną powierzchnię. Dolny właz uchylił się, pozwalając MegaWilsonowi na wykonanie Małego Kroku.
- Tego się obawiałem, Bejbe. Przybyliśmy za późno - rzekł do swojej pięknej oficer, Genesii Brzdyl. Ta wychyliła swój falujący front z pokładu i dołączyła do niego niedługo potem
- Oczywiście kiedy mówię, że się obawiałem, nie mam na myśli, że...
- Kapitanie MegaWilson, kapitanie MegaWilson! - wrzasnął znienacka Problem Numer Trzy.
Problem Numer Trzy miał na imię Sammy. Z pewnością należy mu się dokładnie przyjrzeć, ponieważ człowiek, który szkoli się na superbohatera u boku samego słynnego kapitana MegaWilsona powinien być wart uwagi.
Jego pulchną twarz pokrywają czerwone kropki trądziku, gdzieniegdzie tylko zakryte przez oprawki gigantycznych okularów. Uśmiecha się niepewnie...
...po tym krótkim zerknięciu chyba każdy zgodzi się, że jednak nie należy mu się dokładnie przyglądać. Nawet krótkie zerknięcie było zbyt długie.
Kapitan MegaWilson nie zerknął. Przez trwającą niemal trzy dni podróż nauczył się ignorować Sammy\'ego do perfekcji, co nie było proste, zważywszy, że Sammy aktywnie przerywał mu każdą...
- Kapitanie MegaWilson! Kapitanie MegaWilson!
- Tak, eee... Sammy?
- Chciałem zameldować, kapitanie MegaWilson, że lądowanie przebiegło pomyślnie!
- Och. Miło to słyszeć - przerwał na chwilę, zastanawiając się nad dalszą częścią wypowiedzi - Dobra robota.
- Również, kapitanie Megawilson, możemy przystąpić do eksploracji, co z pewnością będzie ze wszech miar pouczające i rozwijające!
- Może potem, Sammy. Najpierw musimy się tu trochę rozejrzeć - odpowiedział MegaWilson i tak właśnie uczynił.
Rozejrzenie się nie przyniosło jednak nadzwyczajnych rezultatów. Znajdowali się pośrodku doliny pogorzelisk i spalonej ziemi. Szary gruz roztaczał się po sam horyzont, na którym łączył się niewyraźną linią z równie szarym niebem Sammy nie ukrywał ekscytacji tak wspaniałą scenerią.
- Kapitanie MegaWilson, kapitanie MegaWilson! Dostrzegam kilka niesamowicie interesujących okazów gruzu! Chętnie pobrałbym próbkę owych do późniejszej analizy! Być może pozwoli ona na poznanie fascynujących, obcych form życia! Wprost nie mogę się...
-WZGHAARG!!! - przerwała mu fascynująca, obca forma życia, która wynurzyła się właśnie spod niepozornej kupy kamieni. Był to pięciometrowy karaluch o żuchwach ostrych jak brzytwa i z płomieniem nienawiści w oczach. Na dodatek, jak gdyby ten wizerunek mógł pozostawiać wątpliwości, miał macki.
- No nareszcie - z ulgą westchnął MegaWilson, sięgając po swój ulubiony Magnum - Ile może się akcja rozkręcać?
Pocisk przeszył potężny, chitynowy pancerz kosmity i przeleciał na wylot, pociągając za sobą strumień żółtej mazi. Stwór zdążył jeszcze zrobić mało inteligentny wyraz twarzy i obrócić się wokół, zanim zorientował się, że nie żyje.
- Kapitanie MegaWilson! Chyba mamy problem numer cztery! Ojci, ojci! - wykrzyknęła Genesia, gdy powierzchnia planety zatrzęsła się i eksplodowała na miliony odłamków. Spod gruzu zaczęły wypełzać tysiące nowych, podobnych kosmitów, otaczając MegaWilsona szczelnym kręgiem.
- Problem numer cztery nie stanowi problemu, Bejbe - odparł MegaWilson z uśmiechem na ustach. Szybkim ciosem w korpus odrzucił alieńca po lewej, który rykoszetem położył dwudziestu stojących za nim - Muszę się tylko rozgrzać.
Kolejne karaluchostwory ginęły już setkami i nie wyglądały na zbytnio zachwycone tym faktem. Za to kapitan był niezmiernie zadowolony, a spomiędzy łomotu jego stalowych pięści i okrzykami bólu wrogich stworów usłyszeć było można melodyjny, heroiczny głos:

- MeeegaWilson, nasz bohater,
Trzyyyma pieczę nad Wszechświatem,
Uuumie latać pierwsza klasa
Iii pokaże ci... karate!

MeegaWilson, śpiewam zatem,
Ooon jest dla kosmitów katem,
Tooo jak walczy to jest bajka,
Peeełen wypas jego... statek!

MeeegaWilson, na dodatek,
Zaaawsze zuchem jest i chwatem,
Kaaażda Bejbe się w nim buja,
Gdyyy zobaczy jego... klatę!

MeeegaWilson, a poza tym,
Jeeest przystojny i bogaty,
Naaa zagładę nie pozwoli,
Wneeet alieńcom... spuści baty!

Choć śpiew był śliczny i urzekający, kosmici nie dali się drugi raz nabrać na podstępną sztuczkę. Zamiast rzucić się w tany kontynuowały walkę, lecz choć ich złowieszcze macki przeszywały powietrze wokół MegaWilsona jak bicze, kapitan zgrabnie unikał każdej z nich. Kopniaki i pięści w tempie błyskawicy znajdowały się zawsze w najodpowiedniejszym miejscu, a kilkutonowe bestie latały jak piórka w czasie nuklearnej wojny na poduszki. Bardzo brzydkie i niezmiernie zaskoczone piórka, jeśli się nad tym zastanowić.
Z krateru wynurzyła się trzystumetrowa królowa, dziko wrzeszcząc i miotając gigantycznymi, kolczastymi mackami. Z otworów na ciele wystrzeliwała strumienie żrącego kwasu, a z najeżonej tysiącami szpiczastych zębów paszczy wydobywały się okrzyki wstrząsające okolicą. Ale to nie ona była problemem numer pięć. W zasadzie nie była ona problemem w ogóle.
Problem numer pięć MegaWilson miał odkryć już za chwilę.
I wtedy dopiero będzie miał problem.


DANE OSOBOWE
IMIĘ: Sammy
NAZWISKO: Nowaczek
DATA URODZENIA: 17 marca 3585
STATUS: Problem Numer Trzy. Również student kapitana MegaWilsona.
PŁEĆ: Męska. Choć niezbyt spektakularnie.
STAN CYWILNY: Kawaler.
INFORMACJE OGÓLNE: Jest nudny. Jest irytujący. Nie posiada żadnych talentów i nikt go nie lubi. Ma zerową siłę i ujemną charyzmę. Wbrew zdrowemu rozsądkowi cieszy się z życia, całkiem jakby miał z czego.
Gdy ludzkość uświadomiła sobie, że jedynym sposobem pozbycia się go jest wysłanie w przestrzeń kosmiczną, zapisali go na kurs superbohaterstwa dla początkujących na Turbo Gwiezdnym Niszczycielu Ultra X. Szansa, że zostanie superbohaterem wynosi jednak 1/38907157949324. Na szczęście kapitan MegaWilson nie boi się rachunku prawdopodobieństwa.
UWAGI: Żucie gumy bez cukru w łatwy i przyjemny sposób wspomaga higienę jamy ustnej poprzez pobudzenie do wydzielania większej ilości śliny.


<LIMIT NANOBOTÓW OSIĄGNIĘTY. ZBUDUJ WIĘCEJ CHATEK>
<ARMIA NANOBOTÓW OCZEKUJE NA KOMENDY>
<SKONSTRUOWAĆ GWIAZDĘ ŚMIERCI T/N>
n
<ZRESTARTOWAĆ NIEZNISZCZATORA T/N>
t
<NASTĄPIŁ KRYTYCZNY WYJĄTEK. BRAK MODUŁU ZASILAJĄCEGO>
<ZAINICJALIZOWAĆ PROCEDURĘ REKONSTRUKCJI MECHANICZNEJ NA POZIOMIE MOLEKULARNYM T/M/N>
...
co?
<NASTĄPIŁ KRYTYCZNY WYJĄTEK. NIEWŁAŚCIWE POLECENIE>
...
co, proszę?
<TAK LEPIEJ>
<ZBUDOWAĆ NOWEGO NIEZNISZCZATORA T/M/N>
t

Nanobot zainicjanował procesy skanowania, bądź też - jak kto woli - rozejrzał się po okolicy.
A było jej sporo. Trudno w zasadzie wyobrazić sobie okolicę większą od wszechświata, a właśnie we wszechświecie się znajdował.
I dookoła nie znajdowało się nic. Albo też wszystko, ale to nie wystarczało. Jeśli ma skonstruować Niezniszczatora, musi mieć dużo metalu, a w promieniu milionów kilometrów nie było ani grama.
Tuż obok przeleciał kawałek czarnej dziury, która eksplodowała razem z Niezniszczatorem. Czarne dziury nie eksplodują, rzecz jasna, ale w tej chwili nie miało to znaczenia. Ciemna materia, najwytrzymalsza struktura we wszechświecie, milion razy twardsza od tytanu, przemknęła przez pustkę i wchłonęła nanobota ze sobą.
To była tylko czarna dziurka, maleńki odłamek, ale jej masa zakrzywiała przestrzeń i wchłaniała nawet światło.
Nanobot zeskanował do środka. Jak można się było spodziewać, metalu nie było tam nawet śladu.
Cóż, będzie musiał sobie radzić z tym, co jest.[/blok]


Autor: 6807


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności