Fantastyczna rozrywka


[Filmy]


Hellboy

[blok] Zgodnie z nie taką najnowszą modą na ekrany kin przeniesiono kultowy (jak dla kogo) komiks Mike’a Mignoli. Z resztą, skoro nawet Asterix i Obeliks doczekali się kinowej adaptacji, dlaczego Hellboy miałby być pod tym względem gorszy;). Ponieważ nie mogę pochwalić się dogłębną znajomością „obrazkowej wersji”, nie będę rozwodziła się nad zgodnością jednego i drugiego (komiksu i filmu, znaczy się;)).
Tytułem wstępu przybliżę nieco fabułę: Dawno dawno temu, bo aż w roku 1944, naziści przeczuwając rychłą klęskę swoją, postanowili uciec się do ostatniej deski ratunku – magii (okultystycznego rytuału, czarnoksięstwa jak zwał, tak zwał;)). Odrobinkę nieuczciwa zagrywka, ale co tam. Przy pomocy nie kogo innego, jak samego Rasputina (brzmi znajomo?) chcieli przywołać sobie z Otchłani demona, dzięki któremu wygraliby wojnę. I udało im się, a jakże! Szkoda tylko, że musieli pojawić się wścibscy alianci i cały, niesamowicie ambitny niemiecko – rosyjski plan wziął w łeb. Krotko mówiąc Amerykańce pokrzyżowali nazistom szyki, rozp******, co było do rozp****** i na dodatek przywłaszczyli sobie urocze diabełkopodobne stworzonko. Tak oto Hellboy zasilił szeregi łowców demonów i innych sił nieczystych w Biurze Badań Paranormalnych i Obrony. Po wielu wielu latach względnego spokoju przyszło mu zmierzyć się z siłami, które przywołały go na ten świat (konkretnie to do naszego wymiaru).
Brzmi ciekawie? Proszę się zatem otrząsnąć, bo to tylko złudzenia. Film, wyreżyserowany przez Guillermo del Toro, jest okropnie przewidywalny, schematyczny, nieciekawie skonstruowany i (co tu kryć) nudny. Nawet epizodycznie występujące przejawy komizmu nie uratowały marnej fabuły, pogarszając jedynie sprawę. Do takich należała scena na dachu, gdzie tytułowy bohater przyjmuje porady od 9 – letniego dzieciaka, zajadając przy okazji ciasteczka i popijając mleko. Miało być zabawnie, wyszło żenująco.
„Główny” potwór, którego agenci Biura mieli zlikwidować, także nie był zbyt przekonujący. Odradzał się i był niemalże niepokonany, ale czegoś mu jednak brakowało. Możliwe, że pod względem wizualnym;).
Ponieważ, jak się okazało, demon też ma uczucia, siłą rzeczy doczekaliśmy się wątku miłosnego, który zajmował sporą część filmu, ale z powodzeniem można by go wykreślić. Trzeba przyznać, że widok wzdychającego i robiącego maślane oczka Hellboya do szczególnie budujących nie należy. Żenada. No ale dzięki temu widzimy, do czego zdolny jest zakochany mężczyzna i mamy obowiązkowo ckliwe zakończenie:].
Kreacja postaci mogła przebiec nieco pomyślniej. Hellboy w wykonaniu Rona Perlmana jest niczego sobie. Charakteryzacja ok, ale występują pewne braki w osobowości. Mianowicie zachowuje się jak szarpany burzą hormonów nastolatek. Agent Myers (Rupert Evans) to frajerowata niedojda, żółtodziób próbujący zdobyć akceptację „starszych” członków ekipy. Trochę mu nie idzie, biorąc pod uwagę fakt, że wchodzi Hell’owi w paradę, robiąc mu konkurencję u jego wybranki. Wspominając o niej, Liz Sherman (Selma Blair), pirokinetyczka o niekontrolowanej mocy, równowagą psychiczna też pochwalić się nie może. Szkoda mi najbardziej człowieka-ryby, Abe’a Sapiena (Doug Jones). Ta postać miała spory, acz niewykorzystany potencjał. Ogólnie odczuwam niedosyt wobec tych postaci, można by nieco lepiej je przedstawić pod względem osobowości i umiejętności. Z tych złych, oprócz dziwadeł, z których na szczególną uwagę zasługuje mechaniczny zabójca, Kronen, mamy jeszcze szaleńców: Rasputina i SS- mankę Ilsę.
Ponieważ nie można na filmie bez przerwy psów wieszać, dodam, że pojawiło się w nim nawet nieco głębi (zaskakujące, nieprawdaż?). Przesłanie, które niestety zostało przedstawione widzowi jak na tacy, zamiast pozwolić mu je samodzielnie odkryć, dotyczy istoty człowieczeństwa. „Co czyni człowieka człowiekiem?” – zastanawiają się bohaterzy. Otóż wybory jakie podejmuje. Nie wygląd, przynależność do rasy, gatunku, ale osobowość i motywy jakimi się w życiu kieruje. Urocze, prawda?
Szybka ocena: wartość filmu – minimalna, niewykorzystany potencjał – ogromny, kipiąca hollywoodzka tandeta, drewniane, mało realistyczne dialogi, niedopracowane efekty specjalne, brak oryginalności etc. etc. Podsumowując: jeśli lubicie rozrywkę bez udziału szarych komórek, serdecznie film polecam. W przeciwnym wypadku proszę omijać tą produkcję z daleka.

[/blok]


Autor: 579


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności