Fantastyczna rozrywka


[Filmy]


Oni

[blok]Film, który dziś zamierzam posiekać swym piórem recenzenckim jak Zorro odzienie wierzchnie wrogich mu jednostek to „Oni” Roberta Rodriguez\' a. Reżyser ten firmuje swoim nazwiskiem obrazy takie jak: „Desperado” czy „Od zmierzchu do świtu”. Twarzy swych użyczyli temu projektowi aktorzy tacy jak: Josh Hartnett, Elijah Wood czy Famke Janssen. Chluby im to na pewno nie przyniesie i raczej nie powinni wspominać o tym w swej filmografii. Ale wszystko po kolei, mamy jeszcze czas na zgnojenie tego arcy-shitu.
Fabuła tego dzieła jest prosta jak koncepcja cepa. Mamy amerykańską szkołę, stado nastoletnich baranów, uczących się w wyżej wymienionej placówce i kosmitów, którzy jako miejsce światowej inwazji wybrali tę właśnie oazę wiedzy.
Wszystko zaczyna się od tego, że nauczyciele niosący „kaganek oświaty” w tejże szkole zaczynają się dziwnie zachowywać( też mi nowina, patrząc na dzicz amerykańskich nastolatków). Pewien mądry i dociekliwy aczkolwiek rachityczny i nieustannie gnębiony przez wyznający prawo dżungli kwiat amerykańskiej młodzieży podlotek płci męskiej znajduje na boisku szkolnym nieznane biologii żyjątko. Dziwne wydarzenia w szkole poczynają się rozszerzać, i wszystko wskazuje na to, iż ma to związek z tym niecodziennym znaleziskiem. Wspomniany przeze mnie młody intelektualista wspomagany przez niezwykle (a jakżeby inaczej!) sławną i popularną w szkole kapitan drużyny cheerliderek (będącą supportem o nieocenionej inteligencji) odkrywa przerażającą prawdę. Otóż pełniący dziejową misję (rzekłabym że to mission impossible) wlania nieco oleju w amerykańskie łebki nauczyciele są pod przemożnym wpływem obcych, krwiożerczych istot.
Różnymi sposobami dla ratowania świata zbiera się dobrana paczka złożona z: cierpiącego na bóle egzystencjalne kapitana drużyny futbolowej, który odkrywa w swej dotychczas tępej duszyczce umiłowanie dla nauki, repetującego klasę zbuntowanego geniusza, niewyrośniętego nieudacznika (który w parę lat później biegał po Mordorze z pewną błyskotką), słodkiej jak malinowa landrynka (dobrze, że nie jak różowa) nowej w szkole przecudnej urody blondyneczki, obrażonej na świat i ludzi i nawiązującej imagem do Marylina Mansona pseudolesbijki oraz prawdziwego kwiatu amerykańskiej młodzieży damskiej w postaci najwyżej skaczącej cheerliderki. No z taką ekipą to nic tylko ruszać na podbój Kosmosu... O pardon, oni tylko mają nas przed takowym bronić. Więc przy użyciu szerokiego wachlarza swych możliwości i różnorodnych środków ( z których głównym jest sztachanie się białym proszkiem nieznanego pochodzenia) naszych sześciu wspaniałych będzie broniło ziemi przed najazdem alienów. Nie wiedzą jednak, że jedno z nich to obcy (jak dla mnie każde po trochu, no ale mnie nikt o zdanie nie pytał) i sieje dywersję w dzielnych szeregach silnej grupy pod wezwaniem. Oczywiście scenarzysta zwodzi nas na manowce, bo ani trochę nie można się domyśleć które z nastolatków jest piątą kolumną(no naprawdę, przez jakieś 15 sekund nie wiedziałam, przysięgam....).To tyle na temat tej odkrywczej i nowatorskiej fabuły.
Zajmijmy się teraz resztą składowych filmu.
Primo: Aktorstwo...Hm.. Według mnie najlepiej grało owo żyjątko pływające w akwarium w najnowocześniej wyposażonej pracowni biologicznej (no ale to tylko moje subiektywne zdanie, jako skromnej recenzentki-amatorki). Aktorzy obecnie będący (mniej lub bardziej) na topie: Josh Hartnett czy Elijah Wood, którzy przecież w filmie o normalnej fabule są nieobrzydliwi dla oka w tym dziele nawiązują do jego ogólnego poziomu. Ogólna bryndza daje po oczach jak światło tysiącmetrowca.
Secundo: Muzyka...Mogłoby jej nie być, tak samo jak i zresztą całego tego dzieła... No ale jak już jest, to nic się nie da z tym zrobić. Generalnie nie wywołuje odruchu wymiotnego, po prostu jest mocno i głośno, jak to bywa w przeznaczonych dla kwiatu światowej młodzieży horrorach.
Tertio :Efekty specjalne, w liczbie sztuk niewielu są jak na rok produkcji (2000 czy jakoś tak, ręki uciąć sobie nie dam) na dość przyzwoitym poziomie. Animacja potwora przybyłego z odmętów Wszechświata jest niezła, da się nań patrzeć bez obrzydzenia( dla porównania mamy choćby macki ghula z Sami-Wiecie-Którego-Filmu, które do złudzenia przypominały rury od odkurzacz).
Ciężko mi powiedzieć cokolwiek dobrego na temat tego dzieła, gdyż uważam że nie powinno ono powstać. Miałka fabuła z historią tak głupią że aż śmieszną, kiepściuteńki scenariusz, marne aktorstwo...Choćby te argumenty powinny przekonać wszystkich, że nie jest to obraz z gatunku choćby takich, które „jakoś” się ogląda... Jego nie ogląda się wcale i nawet nie powinno, bo może to powodować nieodwracalne zmiany w mózgu. Są takie filmy, które powstają nie wiadomo po co. Tak też jest i w tym przypadku, jedynym argumentem, było pewnie to, że aktorzy, reżyser i cała ekipa nudzili się przeokropnie i nie mieli co robić. Mam nadzieję, że nie uważali, że tym dziełem przekazują głęboką prawdę, nauki moralne czy tym podobne bzdury, bo wtedy zaleciłabym konsultację na leżance. Nie powiem, przyjemnie recenzuje się tego typu filmy, można pojechać na całej linii. No ale niestety, na temat tego „dzieła” nie da się napisać nic dobrego. Naprawdę nic a nic. Choćbym nie wiem jak się starała, nie mogę bo moje sumienie nie dałoby mi spokojnie spać. No cóż, jak mawia Forrest Gump, to wszystko co mam do powiedzenia na ten temat.[/blok]##edit_bywujdans 2005-11-18 15:54:42##ed_end####edit_bybelleteyn 2005-11-21 22:34:22##ed_end##


Autor: 75


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności