Niewidzialny Uniwersytet


[Artykuły]


Artkuł: \"Bajarz na blokowisku\"

[blok]W połowie lutego powinna ukazać się długo oczekiwana, piąta część sagi o wiedźminie - \"Pani Jeziora\". Fantastyczne opowieści Andrzeja Sapkowskiego o wiedźminie Geralcie pogromcy potworów, księżniczce Ciri i czarownicy Yennefer cieszą się dużą popularnością wśród fanów nie tylko fantasy, ale dobrej książki przygodowej w ogóle. Co więcej na polskim rynku stanowią one swoisty fenomen, ponieważ każda część sagi sprzedaje się w nakładzie kilkudziesięciu egzemplarzy dziennie.

Trudno to sobie wyobrazić, ale twórca świata elfów strzyg i krasnoludów mieszka w bloku na dość obskurnym łódzkim osiedlu Redkinia. Swoim wyglądem nie przypomina bajarza: krótko ostrzyżony, lekko przyprószony siwizną, w okularach, ubrany w sweter i flanelową koszulę w kratkę..., ale z kotem na kolanach.

W wieku 38 lat chwycił pan za pióro i napisał opowiadanie \" Wiedźmin\", które okazało się bestsellerem...

Ten sukces niesamowicie mnie zdziwił. Wcześniej podejmowałem parę prób pisarskich. Zwykle wiązało się to z jakimś konkursem i wizją wygranej. \"Wiedźmina\" też napisałem na konkurs ogłoszony przez \"Fantastykę\". Pisma nie znałem zupełnie, choć o samej fantastyce, jako o gatunku literackim, wiedziałem dosyć sporo. Przez rok nie było żadnego odzewu. Nagle rozdzwoniły się telefony, zacząłem dostawać telegramy z gratulacjami., prośby o wywiady itp. Okazało się, że moje opowiadanie nie dość, że dostało drugą nagrodę w konkursie, to jeszcze zostało okrzyknięto opowieścią roku.

Dlaczego \"Wiedźmin\" wzbudził tak ogromne zainteresowanie?

Zapewne spowodował to mój niezaprzeczalny talent i zdolność do pisania rzeczy, które podobają się ludziom. Żartuję oczywiście. Być może chodziło o klasyczne potraktowanie gatunku, które nie było w Polsce zbyt popularne. Założyłem, że rodzina fantastyka stoi na poziomie kosmicznych opowieści lub... polityki, czyli wygłaszania Orwellowskich manifestów. Na szczęście okazało się to nieprawdą, ale ówcześni twórcy fascynowali się z kolei fantasy przesiąkniętym zamkami na skałach, smokami, muskularnymi herosami i kobietami okutymi w ażurowe zbroje. Czysty wizualizm, krew i seks. A czytelnicy byli już jednak w pewnym stopniu wyrobieni i czekali na coś więcej.

I pan trafił w te oczekiwania?

Nie chciałem pisać wielkiej sagi ani typowej conanowskiej historii drogi. Został mi trzeci sposób, czyli potraktowanie w stylu fantasy bajki powszechnie znanej. Opowiadanie miało być dla \"Fantastyki\", którą ludzie czytają głównie dla rozrywki. Dlatego chciałem wymyślić historię, gdzie na przykład Clint Eastwood \"bez przebaczenia\" wkracza do drewnianego miasteczka i zaprowadza porządek. W polskiej tradyci taką rolę pełnił zwykle szewczyk Dratewka, uwalniając królestwo od tyranii smoka ludożercy w zamian za rękę królewny. Tak powstał \"Wiedźmin\".

Ile osób przeczyta pana następną książkę?

Szczerze mówiąc, wcale mnie to nie interesuje.

Nie chciałby pan w ten sposób zmierzyć swojej popularności?

Zupełnie wystarczy mi świadomość, że nakład będzie większy niż przeciętnie w Polsce – 3-5 tys.

Podobno nie lubi pan swoich czytelników?

Nie, to nieprawda. Nie przepadam jedynie za tzw. Czytelnikami – instytucją. Mają oni w zwyczaju zjawiać się, zapraszać na spotkania, a potem uważać autora za swoją własność. Mogę za kimś nie przepadać, na przykład za pani kolegami dziennikarzami, a wtedy potrafię być rzeczywiście złośliwy .Ale nie dla czytelników.

Ostatnia część sagi drukowana jest w odcinkach w \"Expressie Wieczornym\". Ale pana wielbiciele uważają, że Sapkowski zakpi sobie ze wszystkich i książka rozwinie się w zupełnie innym kierunku, niż wynikałoby to z zarysowanych wątków.

No, bez przesady, nie jestem aż takim kawalarzem. Jednak z drugiej strony żadna powieść nie byłaby interesująca, gdyby zakończenie można było odgadnąć po pierwszym rozdziale. To kwestia techniki a nie gier z czytelnikami. Zresztą ja bardzo nie lubię powieści linearnych, o prosto rozwijającej się fabule. Stąd w mojej książce wiele cofnięć, czy wydarzeń wybiegających daleko w przyszłość. Wracając do czytelnika, lubię go i to do przesady. Dowód: nie robię mu nigdy tego, czego nie zrobiłbym sobie; nie daję mu opowieści, której sam nie chciałbym przeczytać.

Czy wykorzystuje pan uwagi i różne podpowiedzi czytelników?

Czytelnik to stugłowa hydra, nigdy nie uda się zaspokoić wszystkich życzeń. Jak powiedział prorok Lebioda, \"tylko głupi nie stosuje się do uwag czytelników, ale tylko jeszcze głupszy ich słucha\".

Zgodzi się pan z tezą, że jest pan legendą za życia?

No, nie da się tego ukryć. Nie popadam w przesadną skromność ani nie zachłystuję się tym. Po prostu na pewne rzeczy trzeba patrzeć logicznie i bez emocji. A takie spojrzenie na moją osobę niesie stwierdzenie: z całej pewności mieszczę się w pierwszej dziesiątce wydawanych i czytanych autorów w Polsce. Stałem się zjawiskiem socjologicznym.

W jakim sensie?

Na przykład: przychodzi do mnie starsza pani i prosi o autograf: \"To dla mojego wnuka, bo on nic nie czyta, tylko pana\". I to jest dla mnie konkretny wymiar. Nie nakład, nie pieniądze, nie sława, nie szalik do samej ziemi i SPATiF. W czasach gdy statystyczny Polak czyta mniej niż jedną książkę rocznie, gdy informacje o kolejnej przegranej jakiegoś bandyty, który przekwalifikował się na boksera, są uznawane w telewizji za bardziej interesujące niż nagrody przyznawane Pendereckiemu, to fakt, że ludzie czekają na następną część powieści , jest bardzo ciekawym zjawiskiem.

Pojawiły się opinie, że albo pisze pan dla pieniędzy, albo że jest pan koniunkturalistą, albo że ucieka pan w ten sposób przed schizofrenią.

Połowę z tych legend sam puściłem w obieg. Jednak faktem jest, że w powszechnym mniemaniu w Polsce niedopuszczalne jest, by pisarz mógł zarabiać na swojej twórczości. Uważa się, że coś co jest popularne, automatycznie jest gorszej jakości, że schlebia złym gustom. To nieprawda. Shakespeare był bardzo znany. The Beatles grali pop muzykę. Na świecie nikt nie okrzyknie filmu arcydziełem, jeśli sala kinowa będzie świecić pustkami. Ale w Polsce pokutują stare przyzwyczajenia. To co się nie sprzedaje, jest uznawane za arcydzieło, a książki poczytne za chłam.

Zarzeka się pan, że pana bohaterowie nie odzwierciedlają pana temperamentu i osobowości. Czy to możliwe?

Tak do końca to oczywiście nie, natura jest naturą, pewne przekonania siłą rzeczy muszą być przelewane na papier. Mówię o czymś innym. Nie mam zapędów do karykaturowania swojego życia i dzisiejszych czasów. Pisarze albo upajają się sukcesami albo z uporem maniaka wracają do masochistycznego wałkowania swoich klęsk życiowych. Ja nie mam do tego zacięcia.

Jakie jest przesłanie pana książek?

Wielkie przesłanie można znaleźć w Piśmie Świętym czy w dziełach filozofów. Nie poczuwam się by umieszczać gdzieś jakąkolwiek ideologię, by ktoś na moich powieściach uczył się życia lub odnajdywał filozofię egzystencjalną.

Ale w tzw. Drugim dniu pańskiej sagi można doszukać się ciekawych stwierdzeń natury bynajmniej nie rozrywkowych.

Na pewno nie piszę manifestów. Ale lubię bawić się z czytelnikami na różnych poziomach; na ostatnim z nich tylko nieliczni i ja wiemy, w którym momencie należy się śmiać. Dla przykładu, w \"Panią Jeziora\" wplotłem wiele cytatów z Mickiewicza. Ci, którzy znają naszego wieszcza, zrozumieją, dla innych nie będzie to śmieszne.

Jest pan lepszym handlowcem czy pisarzem?

Na pewno pisarzem. Gdy pracowałem w biznesie znało mnie na świecie ze trzysta osób. A w tej chwili Na przykład jestem bardzo znany w czechach, popularny w Rosji…

Kiedy tłumaczenie na język angielski?

Czekam na to. W świecie anglosaskim wychodzi rocznie 200 tytułów ich rodzimej fantastyki, więc szanse na przekład Polaka, a nawet Francuza czy Niemca są niewielkie. Jeszcze w czasach, kiedy świat interesował się Europą Środkowo-Wschodnią ze względu na sytuację polityczną, drukowano autorów zza żelaznej kurtyny jako swego rodzaj ciekawostkę. Teraz przestaliśmy być dla nich interesujący.

Czy jest pan materialistą?

Jeśli generalnie uważamy materializm za pewnego typu religię, to na pewno jestem bardziej materialistą niż idealistą. Natomiast, jeśli pani traktuje to bardziej pejoratywnie i oczekuje stwierdzenia, że dla mnie liczą się wyłącznie pieniądze to nie.

Jest pan optymistą czy pesymistą?

Generalnie rzecz biorąc, jestem optymistą, ale trzeźwo myślącym. W sumie wychodzi to na pesymizm.

Uważa się pan za ekstrawertyka czy introwertyka?

Raczej jestem otwarty na ludzi, choć w ostatnich czasach utrzymuję bardzo mało kontaktów towarzyskich. Wręcz zamieniam się w samotnika.

Czy postawił ktoś panu zarzut megalomanii?

Nie, nie ma do tego podstaw. Ci, którzy mnie znają, wiedzą że jestem człowiekiem trzeźwym. Być może niektórzy uważają, że skromność jest cechą tak świętą, iż trzeba ją okazywać nawet wtedy, gdy sytuacja tego absolutnie nie wymaga. Ale w przypadku pisarza mania niższości i brak pewności, że to co się robi jest dobre, to stan paraliżujący. Jeśli się nie ma przekonania, że zdanie, które się właśnie napisało jest doskonałe, nie powinno się go nikomu pokazywać. A ja takie przekonanie mam.

Rozmawiała Anna Cieślak[/blok]##edit_bypawel 2005-11-20 15:06:32##ed_end####edit_bypawel 2005-11-20 17:05:12##ed_end##


Autor: 11


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności