Niewidzialny Uniwersytet


[Artykuły]


Dialog między ślepcem a...

[blok]- Witaj. Dawno się nie widzieliśmy.
Postać siedząca pod ścianą betonowego budynku uniosła lekko głowę. Jej oczy były zasłonięte bardzo ciemnymi okularami. Nikły uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Wybacz, nie chciałem...
- Spokojnie, nic się nie stało – odparł niewidomy - To tylko słowa. Nie chciałeś źle.
- Racja. Cieszę się, że nie jesteś na mnie zły.
- A niby czemu miałbym być? Jesteś jedyną osobą, która w ogóle ze mną rozmawia.
- A Ty jedyną, która nie ucieka na mój widok.
- Na pewno przesadzasz. Niby czemu mieliby uciekać?
- Tacy już są... nie pytaj o szczegóły.
Ślepiec skinął jedynie głową. Wiele razy już pytał, ale odpowiedź nigdy nie padła. Jakiś czas temu postanowił więc sobie darować. Niestety te pytanie wywołało dość ponurą ciszę. Ponurą i z każdą chwilą coraz bardziej odczuwalną.
- Zastanawiałeś się kiedyś, jak wygląda świat? – dość niezręcznie zapytała postać w czarnym płaszczu. Po chwili zmieszała się zdając sobie sprawę, że znów porusza niezręczny temat. Ale jej rozmówca nie zauważył tego. Ale i tak to wyczuł.
- Tak. I to wiele razy – uśmiechnął się lekko chcąc rozładować atmosferę – Wyobrażałem sobie wielkie przestrzenie, liczne drzewa, piękne, czyste niebo... miłych ludzi, którzy pomagają sobie nawzajem – westchnął cicho – Chciałbym to ujrzeć...
Osoba stojąca obok rozejrzała się po okolicy. Patrzyła na wysokie, zasłaniające cały horyzont budynki od ścian, których odpadały kawałki tynku. Spojrzała na zasnute dymem i spalinami szare niebo. I na ludzi, którzy w dość otwarty sposób starali się unikać siebie nawzajem. Gdzieś tam dalej jakiś młody mężczyzna wyrwał torebkę przechodzącej przez ulicę staruszce. Ta upadła na pasach. Kierowca samochodu nawet niespecjalnie starał się wyhamować.
- Ja też... – wymamrotała postać pod nosem.
- Coś mówiłeś? – zapytał wciąż siedzący pod ścianą mężczyzna.
- Chodzi mi o to, że chwilami sądzę, iż lepiej nie mieć oczu.
- A to niby czemu? To dar i to cudowny. Wiedzieć, co się dzieje naokoło Ciebie.
- Właśnie w tym leży problem. Czasem lepiej nie widzieć. Prawda bywa brutalna. A marzenia zawsze są piękne.
- A co jeśli moim marzeniem jest odzyskać wzrok?
- Odzyskać? A to Ty kiedyś go miałeś? – w głosie stojącej postaci pojawiła się nutka zdziwienia.
- Tak... Ale to było wiele lat temu – spod okularów popłynęła pojedyncza łza. Wtedy wszystko wydawało mi się takie zwyczajne. Nie zdawałem sobie sprawy, jak piękne może być niebo. Widać za mało jednak się napatrzyłem na świat, bo poza widokiem tego wspaniałego błękitu nic nie pamiętam. Tak więc to mi musi wystarczyć.
Znowu zapadła niezręczna cisza. Nie chcąc znów poruszać bolesnego tematu postać w czarnym płaszczu szybko znalazła pytanie na inny temat. Często wypytywała ślepca o różne rzeczy. Uwielbiała je zadawać.
- Czy kochałeś kiedyś kogoś lub coś? – słowo „kochałeś” wydawało się brzmieć echem między ścianami budynków. Tak, jakby to miejsce chciało zatrzymać to dawno już zapomniane słowo.
- Uwielbiam poezję. Te słowa, te opisy. Uwielbiam, gdy każdy obraz jest przedstawiany z taką szczegółowością... z takim wkładem emocji... Chwilami, gdy ktoś mi czyta wiersze mam wrażenie jakbym znowu widział. Fakt, że to tylko moja wyobraźnia zatraca się w dokładności i pięknie tego obrazu...
- Jak kiedyś będę miał chwilę wolnego czasu, to Ci coś poczytam... chyba nawet wiem co.
- A Ty nadal jesteś taki zapracowany? – Gdzieś w oddali słychać było sygnał karetki. Rytmiczny, świdrujący dźwięk powoli się zbliżał. Postać uśmiechnęła się do własnych myśli. Zakrwawiona staruszka na ulicy musiała dość długo czekać. Za długo...
- No niestety. Ale dla Ciebie zawsze chętnie znajduję odrobinę czasu.
- Ale czemu?
- Już nie raz Ci mówiłem, że jesteś jedną z bardzo nielicznych osób, które się mnie nie boją.
I po raz kolejny zapanowała niezręczna cisza, której wątpliwy urok psuł jedynie wciąż zbliżający się sygnał pogotowia.
- Miałem kiedyś kogoś, kto tak jak Ty umilał mi czas. Znaczy... nie obraź się, bo to był pies. Po prostu strasznie go lubiłem. Siedział obok mnie, a ja go głaskałem. Czasem coś szczeknął, czasem się bawiliśmy. Oczywiście tylko w to, na co pozwalała mi moja wada i jego nie do końca ludzka natura. Ale mogę ze szczerym sercem powiedzieć, że byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Chyba żadne inne istoty się tak nie rozumiały tak jak my dwaj.
- Chyba naprawdę dał Ci wiele radości.
- Owszem. Niestety... pewnego dnia po prostu zniknął. Ale przeczuwałem to. Robił się jakiś niewyraźny. Coraz mniej się bawiliśmy, a on coraz więcej leżał. Aż pewnego dnia gdzieś poszedł i nie wrócił. Ciekawe, co się z nim stało...
- Nie wiem – pod grubym kapturem nie było widać twarzy postaci, ale na pewno wyrażała ona teraz smutek. Skłamał i wiedział o ty aż za dobrze. Jednak nie był w stanie powiedzieć temu człowiekowi, że jego ukochany towarzysz, a raczej jego wychudzone i pogryzione przez szczury szczątki były elementem śmietnika położonego zaledwie parę metrów dalej. Smród gnijącego mięsa był niewyczuwalny pośród resztek pochodzących z pobliskiej przetwórni ryb. Po chwili postać skierowała swoje spojrzenie w stronę dwóch sanitariuszy kładących staruszkę na łóżko i ładujących ją do karetki. Wciąż mieli nadzieję. Ludzie zawsze jakąś mają.
- Trochę tu zimno nie uważasz? – głos ślepca przebił się przez jęk odjeżdżającej karetki.
- Nie wiem... mnie temperatura nigdy nie sprawiała różnicy.
- Pewnie zaraz będziesz musiał iść.
- Niestety. Ale wrócę kiedyś... znowu porozmawiamy...
- Więc do zobaczenia – odparł starzec pod nosem śmiejąc się z tych słów jak z dobrego żartu.
„Zawsze fascynowała mnie siła, z jaką ten człowiek czepia się życia” – pomyślała postać. Ale po chwili jej umysł zaprzątał nieco inny problem. Staruszka jadąca karetką do szpitala... Trochę żal, że nie dojedzie żywa. Czarny kaptur dokładniej zasłonił białą twarz i ziejące przerażającą czernią oczodoły. Koścista dłoń mocniej zacisnęła się na drewnianej rękojeści kosy. Czarny płaszcz wraz z kryjącą się pod nim postacią rozpłynęły się jak poranna mgła...[/blok]##edit_byatak 2006-03-16 08:32:05##ed_end####edit_byatak 2006-03-16 09:42:50##ed_end##


Autor: 180


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności