[Książki]


Orson Scott Card - \"Arcydzieła\"

[blok]najlepsze opowiadania science fiction stulecia
pod redakcją Orsona Scotta Carda

Książka ta pojawiła się w amerykańskich księgarniach już jakiś czas temu (w 2001 roku), jednak do nas zawitała dość późno, bo dopiero na początku tego roku (wg wydawcy – Prószyński i Ska było to 17 stycznia 2006r.).
Jest to zbiór opowiadań, który ma podsumować dorobek SF ubiegłego (XX) stulecia w “kategorii wagi lekkiej”, czyli opowiadań. Autor już na początku (obszernego) wstępu pisze, że są to opowiadania, które pokochał “od pierwszego czytania”. Wybór jest zatem wysoce subiektywny, co może drażnić. Również irytujące może być mniemanie o tym, jakoby literaturę science fiction tworzyli wyłącznie Amerykanie i Anglicy (wyjątkiem jest wspomnienie J. Verne’a – Francuza). Poza tym nie ma ani słowa o znakomitej SF francuskiej, radzieckiej (bo pominięcie Asimov’a nikomu na zdrowie by nie wyszło, zresztą jego rodzina wyemigrowała do USA) rosyjskiej, że o polskiej nie wspomnę. Nie da się ukryć, zadanie postawił sobie Card nieliche, wątpię też czy ktokolwiek inny podołałby mu na tyle, żeby nie było powodów do tego typu zarzutów. Tym nie mniej O.S. Card ma na swoim koncie kilka antologii opowiadań, więc nie był to dla niego pierwszy kontakt z problemem – co zostawić, a co odrzucić? Co więcej, we wstępie wspominani są inni autorzy, którzy “nie zmieścili się”. Wśród nich również próżno szukać wymienionych przeze mnie narodowości. Tyle tytułem wstępu, pomówmy o konkretach.
Książka charakteryzuje się przemyślaną “budową”: podzielono ja na trzy części odpowiadające pewnym okresom rozwoju SF w XX wieku. Są to:
• “Złoty Wiek”
• “Nowa Fala”
• “Pokolenie Mediów”
Jest to podział oparty głównie na chronologii pojawiania się na scenie kolejnych autorów. Znów – podział ten jest pomysłem Carda, tym razem jednak udanym – różnice między poszczególnymi okresami są wyraźnie widoczne.
Każde opowiadanie poprzedzone jest krótką notką biograficzną o autorze. Jakość tych notek jest różna, zwykle ich nie czytałem poznawszy schemat. A szkoda, bo założenie jest słuszne – skoro jest to antologia “na wielką skalę”, to niech ma też wartość poznawczą. W tej sytuacji lepszym rozwiązaniem byłoby przeznaczenie tych stron na jeszcze jedno opowiadanie. Polski wydawca nie postarał się za to w innej dziedzinie – od wspomnianej notki tekst opowiadania jest oddzielony ledwie dwiema pustymi linijkami, co stwarza wrażenie tłoku na stronie (notki pisane są małą, niewygodną czcionką). A wystarczyłoby dać jeszcze troszkę wolnego miejsca i dużą pierwszą literę... Być może jednak zmieniło się to od czasu I wydania, które czytałem.

Przejdźmy do samych opowiadań. W dziale Złoty Wiek znajdziemy opowiadania, które wg O. S. Carda nakreśliły pierwotne ramy SF. Mamy więc autorów powszechnie znanych, jak Asimov, Bradbury, C. Clarke i innych oraz klasyczne motywy, jak emancypacja sztucznej inteligencji, kolonizację Marsa, Jowisza, podróże w czasie itp. mnie spodobały się dwa (z ponad dziesięciu): J. Asimov – “Sny robota” i R. Heinlein – “Wszyscy wy zmartwychwstali....”; pierwszy za zwięzłość – pomysł na kilka stron tyle właśnie zajął (co nie zawsze ma w tym dziale miejsce, niestety), drugi za to, że po przeczytaniu miałem nad czym myśleć (“a tak właściwie, to o co chodzi?!”). pozostałe opowiadania są niewątpliwie przedstawieniem klasycznych problemów poruszanych w SF, jednak nie zachwyciły mnie niczym. Tym nie mniej nie mogę im niczego zarzucić poza tym, ze są w moim mniemaniu zwyczajne. Jest to swego rodzaju zarzut, zwłaszcza, jeśli chodzi o fantastykę. Może nie czuję ducha “oldschool’owej” SF...

Dział Nowa Fala wg Carda obejmuje okres od połowy lat 60. Do połowy 70. i nadaje sens całemu zbiorowi, mimo że jest najmniejszy (tylko 7 opowiadań). Wreszcie dostajemy SF nieoczywiste, zaskakujące, prowokujące. Mniej zachłystywania się maszyną, a więcej – człowiekiem. A o to przecież chodzi. Moim zdaniem na szczególną uwagę zasługuje opowiadanie pod tytułem “’Kajaj się, Arlekinie!’ - powiedział Tiktak” Harlan’a Elisson’a, otwierające dział i “Niestały Księżyc” Larry’ego Niven’a na koniec. Pierwsze wnosi element ludzki w technicyzm klasycznego SF pokroju “Nowego Wspaniałego Świata”, a czyni to z taką gracją i swadą, że nie sposób przejść obok niego obojętnie. Drugie spokojnie mogłoby znaleźć się w obecnej Nowej Fantastyce – różnicy 30 lat nie widać. Ponadto mamy tu błyskotliwą “Matkę Euremy” R. A. Lafferty’ego, zgrabnie napisany, choć nieco rozczarowujący “Tunel pod światem” Frederika Pohl’a, opowiadanie Silverberga (którego nie darzę sympatią, co i tym razem się nie zmieni) – “Pasażerowie”. Ursula K. Le Guin też znalazła tu swoje miejsce, choć w dość nietypowy sposób. Zobaczcie sami.
Natomiast dział Pokolenie Mediów to już SF pełną gębą, prawie nie ma tu tekstów oczywistych, czy “oklepanych”. Każdy ma swój, oryginalny pomysł, z którym można przynajmniej dyskutować. Inaczej, niż z klasyką z pierwszego działu. Mamy tu “Piaseczniki” George’a R. R. Martin’a o pewnym hodowcy nietypowych zwierzątek, oryginalne spojrzenie na postęp w “Drodze niewybranej” H. Turtledove’a, psychologiczny “Pojedynek” W. Gibson’a i M. Swanwick’a, niewykorzystany niestety pomysł w “Stwarzaniu” K. J. Fowler’a, przegadane “Garnki” C. J. Cherryh’a, “Śnieg” J. Crowley’a z ciekawą pointą, dobrego (tfu, złego!) “Szczura” J. P. Kelly’ego, dziwaczne “Niedźwiedzie odkrywają ogień” Terry’ego Bisson’a, niepokojące “Chytre wyjscie” J. Kessel’a, nietypowych “Turystów” Lisy Goldstein i symboliczne “Jeden” G. A. Effinger’a. Być może moje epitety niewiele mówią, to jednak nie jest ich rola. Jaki sens miałoby opowiadanie treści opowiadań zanim je przeczytacie? Mam nadzieję, że pobudziłem ciekawość :)
Co zatem można powiedzieć o tej książce jako całości? Wydanie na nią 32zł proponowanych przez wydawcę nie wydaje się wielkim zbytkiem, czy błędem, chociaż niewątpliwie przytoczone przeze mnie niedociągnięcia mogą drażnić. Czy jednak dobra proza nie jest warta poświęcenia nieco cierpliwości? Myślę, że można taką cenę przyjąć.
Nie należy natomiast traktować jej tak, jakby sobie tego życzył autor. NIE JEST to antologia SF XX wieku, a jedynie prześlizgnięcie się SF anglosaskiej. Szkoda, że O. S. Card nie kontynuuje pomysłu, bo mógłby powstać bardzo ciekawy cykl zbierający perełki literatury SF. W obecnej formie sporo brakuje mu do ideału, do jakiego najwyraźniej aspiruje.
Część z tych opowiadań z pewnością pozostanie w pamięci czytelnika, reszta zaś niech stanowi tło historyczne lub przykład, jak obecnie się już nie pisze.
Miłej lektury!



Artykuł pochodzi z serwisu internetowego \"Estelost\" ( www.estelost.superhost.pl ) i jest własnością intelektualną jednego z twórców tegoż serwisu. Jeżeli Ci się spodobał, drogi Czytelniku, to zapraszamy do odwiedzenia naszej witryny.[/blok]


Autor: 6155


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności