Kroniki Fantastyczne


[Świat Mroku]


Martha Wells - „Śmierć nekromanty”

[blok]„Żywe tło oświetlonego gazem miasta, pełnego
zarówno dekadencji, jak i elegancji, przyćmiłoby
mniej wyraziste postacie. Jednak bohaterowie
i świat zostali tak zręcznie wplecieni w wartką
akcję, że książka dosłownie zwaliła mnie
z nóg. Z góry należy ostrzec czytelnika, że trudno
się od niej oderwać”
Robin Hobb



„Śmierć nekromanty” jest to książka napisana przez Marthę Wells. Przedstawia ona historię pewnego nieszczęśliwego, młodego szlachcica – Nicholasa Valiarde, którego przeszłość zasnuwają kłęby tajemnicy. Za dnia wiedzie on z pozoru normalne życie towarzyskie ze swoją partnerką Madeline, by w nocy stać się nieuchwytnym przestępcą, zwanym Donatienem. Wtedy to właśnie wychodzi na mroczne ulice Ile-Rien ze swoją bandą opryszków i okrada bogaczy, by opłacić dawno zaplanowaną zemstę: zabójstwo hrabiego Montesq. Jednak już w pierwszym rozdziale, podczas akcji w zamku Mondollot, napotyka na niespodziewany problem, który postanawia rozwiązać – na tajemniczą pustą kryptę oraz ghoula. Jaki związek z całą sprawą będzie miał dziwny spirytysta, doktor Octave? Dokąd doprowadzą Nicholasa ghoule? Kim jest przewijający się w cieniu książki Macob? Czy dopełni się upragniona zemsta Valiarde’a? Wszystkie odpowiedzi na te pytania można znaleźć w „Śmierci nekromanty”.


Na samym wstępie wyjaśnię, że książka ta nie jest typowym fantasy. Nie ma tu elfów ani smoków, jest tylko magia i to na dodatek traktowana w dość naukowy sposób. Na samym początku (kiedy to wreszcie zasiadłam w zaciszu mojego pokoju do czytania „Śmierci nekromanty”) przemknęło mi przez myśl, że chyba kupiłam sobie kryminał. Jednak później okazało się, że elementy fantastyczne są tu dozowane w bardzo ciekawy sposób, tzn. występują dość rzadko, ale tak naprawdę wystarczająco często, jeśli patrzeć na klimat opowieści. Nie należy się też zrażać ilością opisów – są długie, ale ciekawe. Podczas lektury nie sposób się nudzić, bo akcja jest wartka i cały czas coś się dzieje, choć muszę przyznać, że zakończenie mnie nie zaskoczyło. Bohaterowie są sympatyczni (a już szczególnie Arisilde, o którym nic więcej nie zamierzam wam powiedzieć, muahahaha;-). Właściwie to prawie do niczego w „Śmierci nekromanty” nie można się przyczepić... Prawie, bo [paskudny uśmiech]:

1) wielokrotnie jest w tekście użyte słowo latarka, choć wszystko w książce wskazuje, że akcja dzieje się w czasach, gdy jeszcze nie wymyślono elektryczności – na ulicach lampy gazowe były – a tym bardziej baterii. To akurat wina tłumacza, ale nieco mnie to raziło.
2) Finał książki wydaje się tak nieprawdopodobny na tle wszystkich raczej kryminalnych wydarzeń, że aż mnie to lekko zastanowiło. Jednak nie chcę zdradzić już ani słowa więcej, więc zamilknę, roztaczając wokół recki aurę słodkiej tajemnicy.

Książkę warto przeczytać, bo naprawdę wciąga swoją specyficzną, mroczną atmosferą spisków i nieoczekiwanych wydarzeń. Jak dla mnie w sam raz na późne wieczory, kiedy wszyscy w domu już śpią, a wokół panuje ciemność i cisza...

W księgarniach pojawiła się również druga książka tejże autorki pt. „Łowcy czarnoksiężników”, ale niestety kontynuacja „Śmierci nekromanty” dużo straciła na klimacie oraz akcji, która stała się tam zwyczajnie rozlazła i nudna:-(

[/blok]


Autor: 229


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności