Fantastyczna rozrywka


[Muzyka]


Metallica

[blok]Na temat mojej pracy wybrałem zespół MetallicA, ponieważ jest to chyba pierwszy zespół, którym zainteresowałem się bliżej i z całą stanowczością mogę stwierdzić, że ci ludzie mogą być inspiracją, nie tylko pod względem czysto muzycznym. Ich muzyka jest moim zdaniem bardzo dobra, prawie pod każdym względem, ale bardziej cenię ten zespół za postawę życiową. Żeby w pełni pokazać to zagadnienie muszę zwięźle przedstawić historię Metalliki.


Wczesne lata istnienia zespołu raczej nie zapowiadały nic niezwykłego. Gdy już dobrali pełny skład byli po prostu grupą przyjaciół grających w jednej kapeli. Lubili to, grali z prawdziwą pasją, ale takich bandów było wiele. Metallica zaliczała się do jednych z najlepszych „młodych zespołów” w swoim otoczeniu, ale nic więcej. Ich pierwsza płyta- Kill’em All, jest kwintesencją „New Way of British Heavy Metal”- nowego wtedy stylu, który zakładał grę: szybką, agresywną i ostrą. Publiczność doceniła umiejętności techniczne nowej kapeli, Metallica grała m.in. przez Motorhead, Venom i Anthrax. Kompozycyjnie płyta (moim zdaniem) wypada o wiele gorzej. Jest na niej kilka riffów, które wpadają w ucho, ale ogólnie zespół wyszedł chyba z założenia, że nieważne co zagrają, byle byłoby to zagrane szybko. Większość solówek niestety również jest w podobnym klimacie, a teksty są, lekko mówiąc, na żałosnym poziomie i na ogół opowiadają o zniszczeniu, bólu itp.:
Przeszukujemy wzrokiem scenę
Miasta dziś wieczorem
Szukamy ciebie
By rozpocząć walkę
Diabelskie myśli goszczą
W naszych umysłach
Ale to nic nowego
Wiesz, że doprowadza nas to do obłędu
Podsumowując: Metallica była na początku raczej przeciętnym heavy-metalowym zespołem, gdyby wszystkie swoje płyty nagrali w tym klimacie to raczej nie zwróciłbym na ten zespół większej uwagi.

Druga płyta Metalliki- Ride the Lightning jest już zdecydowanie bardziej dojrzała. Zespół gra zwykle wolniejsze kawałki, nie tyle ostre, co ciężkie. Dźwięki są bardziej przemyślane, teksty również. Cała płyta ma jeden główny temat- śmierć. Jednak nie opowiadają o niej w ten sposób, co na Kill’em All, James Hetfield (on pisze wszystkie, z jednym małym wyjątkiem, teksty dla Metalliki) przekazuje swoje refleksje na ten temat. Znajduje się tam np.: utwór o karze śmierci, o bezsensownych wojnach (inspirowany książką Ernesta Hemingwaya For Whom the Bell Tolls). Można powiedzieć, że „przełomowym utworem” na tej płycie jest Fade to Black. Piosenka powstała pod wpływem chwilowej depresji po tym, jak ktoś ukradł im cały sprzęt (oprócz gitar), jest to ballada. I tu zaczyna się problem. Fani przyzwyczajeni do szybkich i agresywnych utworów z pierwszej płyty nie chcą zaakceptować wolnej, klimatycznej piosenki. Zaczyna się fala krytyki, którą zespół w ogóle się nie przejął. Głównie za takie podejście do własnej muzyki tak ich cenię. Stwierdzili po prostu, że to jest ich muzyka, a nie fanów, krytyków czy nawet wydawców. Jeżeli Metallica chce nagrać balladę to ją nagra bez względu na wszystko, ponieważ to oni tworzą własną muzykę, a nie inni ludzie. James Hetfield powiedział ponad 20 lat temu bardzo ważne słowa, które moim zdaniem idealnie charakteryzują Metallikę do dziś: \"Nasza pierwsza ballada, swego rodzaju wyzwanie. Wiedzieliśmy, że niektórych zaniepokoi. Zespoły takie jak, Exodus czy Slayer nie tworzą ballad. Ale w ten sposób zamykają się w jednej ściśle określonej konwencji. Nigdy nie chcieliśmy się znaleźć w takiej sytuacji. Ograniczanie siebie tylko po to żeby publiczność była zadowolona, jest g***o warte.\" Oczywiście wielu ludzi było niezadowolonych z powodu tych słów, ale Metallica i tak robiła dalej swoje, za co bardzo ich cenię. Na Ride the Lightning znalazł się również utwór instrumentalny- Call of Ktulu, inspirowany horrorem napisanym przez H.P. Lovecrafta.

Trzecia płyta- „Master of Puppets” często określana jest, jako „najlepsza płyta Metalliki”. Większość utworów jest szybka, ale tworzą wrażenie bardzo przemyślanych. Znajduje się tam również ballada („Welcome Home (Sanitarium)”). Teksty opowiadają o manipulacji. Zespół był zdenerwowany po pierwsze szalejącą w USA cenzurą a po drugie wszystkimi ludźmi z wytwórni płytowych, którzy chcieli narzucać im wydawanie singli, teledysków, demówek itp., jak i niektórych fanów krytykujących zmianę stylu Metalliki. Można posłuchać piosenek np. o różnych sektach, ciężkim losie żołnierzy, który wcale nie mają ochoty ginąć za nie swoje sprawy, o człowieku zamkniętym w „domu wariatów” itp. Utwory na płycie są raczej długie, złożone, ale nie nudne. Często długie utwory po jakimś czasie nudzą słuchacza, ale na „Master…” nie odczuwa się tego. Wręcz przeciwnie, po każdym przesłuchanym utworze czuje się pewien niedosyt. Widoczne jest, że zespół zaczął kombinować, na tej płycie całkiem odrzucił schemat: zwrotka, refren, zwrotka, refren, solo, zwrotka, refren. Najlepiej ilustruje to tytułowy utwór, w którym już na początku oszałamia słuchacza bardzo szybkie (tempo 220) i gęste intro, zróżnicowana gra gitar, liczne „wstawki”, złożona i dobra technicznie gra w tzw. Pre-Chorusie (przed-refren) przy jednoczesnym śpiewie gitarzysty. Ciekawe jest również wplecenie w ten szybki, mocny utwór spokojnego sola na „czystej” gitarze. „Klasyczne” solo jest bardzo szybkie, ale przemyślane i dobrze oddające charakter utworu jak i całej płyty. Uważam, że szczególne miejsce zajmuje utwór instrumentalny utwór Orion. Przez około 9 minut zespół potrafił świetnie zająć słuchaczy i wcale nie potrzebował do tego żadnych słów. Najbardziej wyróżnia się tam partia bassu. Właściwie po tym krążku ogół publiczności docenił zespół (chociaż niektórzy nadal skreślali wszystko, co zostało nagrane po ich pierwszej płycie). Zaskakujące do dziś dla wielu ludzi jest to, że krążek zdobył tytuł platynowej płyty i trafił na 29-te miejsce w tygodniku „Billboard” bez żadnych form promocji w mediach.

Pod koniec jednej z tras koncertowych zdarzył się straszny wypadek drogowy, w którym zginął Cllif Burton- basista zespołu. Metallica przeżywała wiele rozterek, ale stwierdzili, że będą grali dalej. Nowym basistą został fan zespołu- Jason Newsted. Metallica przezwyciężyła kryzys i rozpoczęła pracę nad nową płytą. Tematem „…And Justice for All” jest sprawiedliwość. Wydaje mi się, że wybrali ten motyw przewodni właśnie ze względu śmierci kolegi. Cały zespół uczestniczył w wypadku i tylko wielki pech sprawił, że to właśnie Cllif zginął. Autobus wpadł w poślizg na oblodzonej drodze, basista spał po „niewłaściwej” stronie i został przygnieciony. Mogę się mylić, ale według mnie członkowie zespołu uznali (całkiem słusznie), że Cllif nie zasłużył na taki los i nie było to sprawiedliwe. W każdym bądź razie okładka płyty sugeruje raczej coś innego. Przedstawia ona Temidę, która na wadze ma bardzo dużo banknotów… W tekstach również często powtarza się motyw „zielonej sprawiedliwości”. Główną rolę na tym krążku grają bębny, są bardzo zróżnicowane, zaskakujące. Mam mieszane uczucie co do tej płyty. Z jednej strony znajdują się na niej bardzo dobre utwory, z drugiej słabsze. Co prawda można to powiedzieć o wielu zespołach, ale Metallica jeszcze nigdy nie stosowała takich sztuczek… W każdym bądź razie pod względem tekstowym jest to chyba najlepsza ich płyta, wiele metafor, dożo treści przekazywanej mocnymi słowami, ale jednocześnie nie dosłownie. Kompozycyjnie i technicznie też bardzo dobra, ale tylko w pewnych momentach. Niewątpliwie utworami, które „rzucą się w uszy” już przy pierwszym przesłuchaniu są „To live is to die”, utwór (prawie)instrumentalny z krótkim tekstem z notatek zostawionych po Cllifie oraz świetna ballada „One”. Uważam, że jest to jeden z najlepszych utworów Metalliki. Tekst opowiada o młodym człowieku rannym na wojnie, który stracił prawie wszystko- kończyny, słuch, wzrok, mowę, a co najważniejsze chęć do życia. Chce tylko, żeby jego ból wreszcie się skończył. Bardzo wzruszająca piosenka, bardzo złożona. Zaczyna się powoli i jakby „rozkręca”. Kończy się strasznie szybkim solem granym tappingiem. Bardzo ważną moim zdaniem, a całkowicie pomijaną przez innych fanów sprawą jest brzmienie tej płyty. Jest ono po prostu fatalne. Metallikę w tym czasie na pewno stać było na wypuszczenie płyty brzmiącej tak, jak tylko by sobie zażyczyli. Moim zdaniem jest to rodzaj hołdu złożonemu zmarłemu koledze. Ta płyta ma pewien moment przełomowy. Zespół zdecydował się nagrać pierwszy w karierze teledysk. Był to teledysk do „One’a”, zawierał sceny z filmu „Johnny Got His Gun” o podobnej tematyce. I kolejna fala krytyki. Teledyski większości ortodoksyjnych fanów metalu kojarzą się niewątpliwie z komercją więc zawzięcie krytykują zespół. Pewnie wiele osób przejęłoby się, że straci wiernych fanów i zaczęło grać bardziej w stronę ich oczekiwań, ale Metallica stwierdziła, że to ich muzyka, ich teledysk i jak się komuś nie podoba, to nie jest to ich problem. Tak im się to spodobało, że od tej pory nagrywali po kilka teledysków do każdej płyty.

Płyta o nazwie „Metallica” popularnie zwana „Czarnym Albumem” jest zupełnie inna, niż wszystkie pozostałe. Teksty są pomieszane, większość niesie ze sobą bogate przesłanie, ale niektóre opowiadają np. o piaskowym dziadku i nocy, kiedy można się wyspać i zapomnieć o problemach. Muzycznie jest to raczej prosta płyta i gdyby po kolei przeanalizować jej składowe (słabe solówki grane głównie na „kaczce”, proste kompozycje itp.) wychodzi raczej słabo, ale podczas słuchanie odnosi się całkiem inne wrażenie. Pod względem studyjnym jest prawie idealna. Dynamika i przejrzystość po prostu powalają. Dużo osób twierdzi, że jest to najlepsza płyta w historii Metalliki jedna z najlepszych „gitarowych”, inni z kolei uważają, że od niej rozpoczął się rozpad zespołu. Jest prawdą, że raczej trudno znaleźć tam typowe elementy heavy-metalu, ale nie jest to również jeszcze hard rock. Nikt nigdy nie mówił, że Metallica ma grać tylko i wyłącznie ostry heavy-metal, ale widocznie niektórzy tego nie zrozumieli…A zespół jak zwykle- koncertuje i dobrze się bawi i nie przejmuje krytyką. Kilka utworów z tej płyty było i dalej jest często puszczanych w radiu („Nothing Else Matters”, „The Unforgiven” i „Enter Sandman”), co dla niektórych fanów całkowicie przekreśla zespół, który „udał się w kierunku komercjalizacji”.

Kolejne dwie płyty- „Load” i „Reload” są bardzo podobne, większość utworów powstała podczas jednej sesji. Przypominają one „Czarny Album”, ale nie do końca. Metallica zdecydowanie bardziej eksperymentuje. Np. jedna z najlepszych (oczywiście moim zdaniem) solówek Hammeta w utworze „The House That Jack Build” jest zagrana z użyciem efektu Voice Box (lub podobnego). Ballad na tych dwóch płytach jest więcej niż kiedykolwiek. Tekstowo płyta również jest podzielona. Właśnie te wydawnictwa są najbardziej krytykowane (może oprócz ostatniej płyty). Po pierwsze Metallica popełniła „niewybaczalny błąd” i ścięła włosy. Po drugie grali lżej niż kiedykolwiek (np. w utworze „Hero of a Day”, albo „Low Man’s Lyric”). Najbardziej oberwało im się za akustyczną balladę „Mama Said”. Podobno nie jest to Metallica, tylko „jakieś country”. W dodatku zespół „nie gra już dla przyjemności, tylko dla pieniędzy”. Pierwszy naprawdę poważny zarzut, na który Metallica (jak na poprzednie) nie odpowiada. Dalej robią dokładnie to, na co mają ochotę. Ja uważam, że Metallica nie „sprzedała się” z dwóch prostych powodów. Po sukcesie finansowym poprzednich płyt nie mieli takiej potrzeby, po drugie wystarczy popatrzeć na nich na koncercie. Nowe, „sprzedane” utwory grają z takim zaangażowaniem, którego na pewno nie zdołaliby podrobić (o fenomenie ich koncertów napiszę jeszcze później). Ale nie przeszkadza to w krytykowaniu…

Kolejnym gwoździem do trumny był album Garage Inc., zawierający same covery. Oprócz ciężkich utworów Metallica zagrała również punkowe i jeden rockowo/countrowy („Tuesday\'s Gone” z repertuaru Lynyrd Skynyrd). Płyta krytykowana przez bardzo wielu „fanów” prawie za wszystko (łącznie z ideą nagrywania płyt z cudzymi utworami). Większość fanów NWOBHM uważa, że metal i punk z natury powinny się nienawidzić, a country to w ogóle coś gorszego, uwłaczającego muzyce.

Następną „tragedią” z udziałem Metalliki był koncert z San Francisco Symphony Orchestra- orkiestrą symfoniczną pod batutą Ś.P. Michael’a Kamena- znanego twórcy muzyki, głównie filmowej (współpracował m.in. z Pink Floyd, skomponował muzykę do filmów takich jak \"Zabójcza broń\", \"Szklana pułapka\", \"Robin Hood: Książę złodziei\"). Był to znów eksperyment muzyczny, znów krytykowany przez wielu. Koncert został wydany na CD i DVD pod nazwą S&M (Symphony & Metallica). Składał się głównie ze starych utworów Metalliki, tylko 2 nie były nigdzie publikowane. Pomysł był bardzo dobry (świadczy o tym fakt, że wiele zespołów nadal go powiela, np. polski Proletaryat) a wykonanie przeszło najśmielsze oczekiwania. Zespół dał z siebie wszystko, każdy dźwięk był idealnie taki, jak miał być, a orkiestra nadała całemu przedsięwzięciu niepowtarzalny klimat. Kamen nie starał się, żeby jego muzycy grali dźwięki Metalliki, stworzył on linię podkreślającą oryginał i dodającą zarazem wiele od siebie. \"Niech Metallica będzie Metalliką, a orkiestra symfoniczna orkiestrą. Ta dwójka ma ze sobą wbrew pozorom wiele wspólnego. W muzyce Metalliki często pojawiają się elementy takich kompozytorów jak Wagner czy Brahms. Ale zespół będzie musiał zagrać naprawdę na cały regulator, inaczej nie będzie go słychać na tle orkiestry składającej się ze stu instrumentów!\" Michael Kamen, dyrygent, styczeń 1999. Niektóre zespoły już wcześniej eksperymentowały z orkiestrą (np. Deep Purple), ale Metallica gra dużo ciężej i przeciętnemu słuchaczowi nigdy do głowy by nie przyszło takie połączenie. Słowa Hetfielda wypowiedziane podczas koncertu: „Czy kiedykolwiek słyszeliście o metalowym zespole grającym z orkiestrą symfoniczną? Hahahaha… To nie żart przyjaciele, dobrze się tutaj bawimy i chcemy, żebyście wy też się dobrze bawili”. Jest to chyba pomysł, za który cenię ten zespół najbardziej- przełamywanie stereotypów, kreatywność i myślenie bez sztucznego podziału na kategorie.

Na początku nowego tysiąclecia Metallica, a zwłaszcza James Hetfield, borykali się z poważnym problemem- alkoholizmem. W dodatku Jason Newsted nie wytrzymał psychicznie presji i krytyki i odszedł z zespołu. Metallica znowu została bez basisty, za to z wieloma problemami. Nie pomagały nawet sesje z psychologiem. Wszyscy członkowie zespołu zaczęli być po prostu wściekli- na siebie nawzajem, na zaistniałą sytuację, na wiecznie niezadowolonych fanów… . James stwierdził, że nie może już tego wytrzymać i udał się na odwyk. Przez pół roku zespół miał aż nadto czasu na przemyślenie wszystkiego. Stwierdzili, że jednak nie potrafią bez siebie żyć, a Metallica to nie tylko zespół- to całe ich życie. James wrócił z odwyku i rozpoczęli sesje nagraniowe z producentem- Bobem Rockiem w roli basisty. W międzyczasie dostali propozycję udziału w MTV Icon (kolejny powód do krytyki). Na casting zgłosił się m.in. Robert Trujillo (grający wcześniej w Suicidal Tendencies, Black Label Society i z Ozzym Osbournem). Jako świetny basista został przyjęty, zespół stwierdził również, że doskonale wkomponował się do Metalliki, mają z nim o czym rozmawiać i po prostu- że do nich pasuje. Niedawno zespół nagrał najnowszą płytę, powracając niejako do tradycji płyt „tematycznych”. St.Anger jest płytą opowiadającą o gniewie, szaleństwie- o silnych uczuciach targających zespołem w ciągu ostatnich lat. Metallica specjalnie zachowała „brudne, charczące” brzmienie, miało ono oznaczać (w moim przekonaniu) agresję w stosunku do narzucanych reguł (trochę jak na trzeciej płycie), że każda płyta musi brzmieć pięknie, klarownie itp.. Instrumentalnie płyta jest dobra- chwytliwe riffy, różnorodne bębny, brak solówek nie sprawia, że płyta staje się nudna. Teksty bardzo dojrzałe i na poziomie, mim zdaniem dorównują „…And Justice…”. Ta płyta jest krytykowana najbardziej. Mówi się, że to nie Metallica, tylko kapela z garażu. Osobiście wątpię, żeby przeciętna kapela dwudziestolatków nagrywająca w garażu (lub sali w szkolnej piwnicy…) miała takie umiejętności techniczne i pisała tak świetne teksty. A brak solówek naprawdę nie „rzuca się w uszy”. Ale głównie za to zespół jest krytykowany. Mówi się, że poszedł w stronę nu-metalu, w stronę komercji, znam jednak ten zespół na tyle dobrze, że wiem, iż jeżeli nie grali solówek to po prostu nie mieli na to ochoty. Ostatnie słowo dotyczące St.Anger- podczas słuchania tej płyty naprawdę udziela się nastrój zespołu.


Kolejnym rozdziałem i jakby znakiem rozpoznawczym Metalliki są koncerty. Inne zespoły (np. Iron Maiden) muszą na scenie mieć całe paczki sztucznych ogni, maskotki, przedstawienia, Metallica nie. Co prawda wybuchy na scenie raczej nie należą u nich do rzadkości, ale na S&M potrafili świetnie nawiązać kontakt z publicznością bez nich. Wokalista/gitarzysta James Hetfield jest niezwykle charyzmatyczną postacią. Potrafi np. po piątym utworze na koncercie powiedzieć coś w stylu: A tak w sumie… fajnie, że wpadliście. Często prowadzi też rozmowy w pełnym tego słowa znaczeniu z wielotysięczną publicznością. Podobno wrażenia z koncertów Metalliki są niepowtarzalne. Jest to jedna z rzeczy, które bardzo w nich (członkach zespołu) podziwiam.
Najbardziej jednak podziwiam to, że nie poddają się niczyjej presji i robią to, co chcą, bez względu na wszystko. Bardzo mi to imponuje. Nie wiem, czy wytrzymałbym taką krytykę na każdym kroku. Dla przykładu niektóre posty z forum Onetu:

Metallica to oklepana kapela która podąża z modą a co za tym idzie - jest komercyjna!

\"St.Anger\" to cienka płytka, w sam raz dla 15-latków.

St.Anger to kpina !!! Kpina z metalowego grania, kpina z fanów, dla których liczą się tylko pierwsze cztery płyty Metalliki. To ,,dzieło\'\' to pseudo gniewna płyta w sam raz dla 12-latków ery smsów i pokemonów.

Zdecydowana większość artystów uległaby presji i zaczęła nagrywać to, czego się od nich wymaga. A Metallica ma w sobie siłę, która pozwala im walczyć z takimi głosami i nagrywać to co chcą i tak jak chcą. Właśnie dlatego tak ich cenię i szanuję.

Bibliografia
www.overkill.pl –strona internetowa oficjalnego polskiego fanklubu
„Fuel & Fire”, Sem Hadland- książka/encyklopedia o Metallice
„MetallicA: Some Kind of Monster”- film dokumentalny.


Tekst napisałem jako referat na sztukę, temat: ”Moja fascynacja sztuką”. Postanowiłem pozostawić go w niezmienionej formie. Proszę o nie zamieszczanie w komentarzach tekstów typu: „A ja nie lubię tej i tej płyty” itp., o tym chętnie mogę porozmawiać na forum, jeśli wreszcie zacznie mi działać, bo na razie działa, ale na nerwy![/blok]


Autor: 295


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności