Fantastyczna rozrywka


[Komiksy]


Przewodnik, ciąg dalszy

[blok]Stęskniliście się za mną? Bo mi trochę brakowało roli przewodnika po komiksach internetowych. Dziś mam dla was kolejne ciekawe propozycje. By nie przedłużać niepotrzebnie przejdźmy od razu do rzeczy...

Przystanek pierwszy - Komiks o naszej drużynie, czyli początek końca świata [http://tourv.blog.onet.pl/]
O autorce mówić nie będę, gdyż wygląda na dość miłą, choć niezrównoważoną psychicznie, ale jak mówi przewodnie hasło jej komiksu \"talentu mieć nie trzeba, żeby stworzyć takie coś\".
Sam komiks znajduje się na onetowym blogu, więc pochwalić trzeba, jeśli nie wybór, to dopracowanie układu strony i jej grafiki - tło jest ciemne, ale przyjemne dla oka. Nagłówek natomiast duży, kolorowy, ładny i z pewną dawką humoru. Menu, księga gości i pozostałe elementy znajdują się po prawej stronie, dzięki czemu nie utrudniają w najmniejszym stopniu czytania komiksu. Aby nie było jednak samych pozytywów, przedstawię dwie najbardziej rzucające się w oczy wady. Pierwszą jest to, że kolejne części pojawiają się dość rzadko, w dodatku często przeplatane są z ogłoszeniami, lub notkami niezwiązanymi z samym komiksem. Po drugie: irytuje konieczność korzystania z szerokiej listy do przeskakiwania między poszczególnymi odcinkami.
Grafika komiksu nie powala na kolana. Cały czas jest czarno-biała. Tło nie występuje zbyt często a jak już to jest łagodnie mówiąc skromne. Na samym początku rysunki składały się niemal z samych tylko konturów, z paroma może tylko czarnymi wypełnieniami - nie było żadnych cieniowań, brakowało szczegółów. Dopiero po jakimś czasie widać pewną poprawę, styl rysowania zmienia się, autorka eksperymentuje i bawi się formą swego dzieła.
Wielkim plusem są szalenie oryginalni bohaterowie, z których wymienię tylko Tourvi (całkowicie nieprzewidywalna elfka, wcielenia samej autorki), Daewen (wampirzycę z domieszką elfiej krwi), Drizzta Do\'Urdena (o całkowicie zmienionym charakterze) czy mojego ulubieńca - Snorriego, który jest kosmicznym krasnoludem pochodzącym z planety Piwodaj (świadczą o tym dwie antenki na czole), który rozbił się na Ziemi prowadząc latający talerz po pijaku.
Przygody tychże postaci są ciekawe, absurdalne, niejednokrotnie śmieszne, ale moim zdaniem brak im \"tego czegoś”, co przykuwa naszą uwagę do monitora do takiego stopnia, że nie zważamy nawet na pobliski wystrzał armatni.
Podsumowując: Jest to pozycja na wolną chwilę, która dość skutecznie odegna nudę na pewien czas. Nie jest to jednak komiks, na którego kolejny odcinek czekamy z niecierpliwością. Należy go traktować raczej jako zabawę autorki - jeśli nie będziemy wymagać zbyt wiele, nie zawiedziemy się i spędzimy nad nim przyjemnie czas.

Przystanek drugi - B.O.B. czyli Bardzo Odważni Bohaterowie [http://bob.jesussan.com/]
\"Bardzo Odważni Bohaterowie to internetowy komiks, którego głównymi bohaterami są postacie grane przez moją eRPeGową drużynkę. Wraz z stałą paczką gramy już od bardzo dawna... Postanowiłem więc (jako główny Mistrz Gry) uwiecznić nasze aktualne (chyba najbardziej dopracowane i dopieszczone) postacie w komiksowych okienkach! Wierzcie mi, że przeżyliśmy już niejedno i naprawdę poszukiwacze przygód, o których mowa w B.O.B.\'ie, są godni pamięci. W końcu czymże byłoby RPG, gdyby nasze postacie nic po sobie nie pozostawiały w naszych sercach...? Mortix, Regins, Ritchie, Kime oraz Adrienne postanowili pozostawić co nieco nie tylko w sercach, lecz również i na tej stronie! Mam nadzieje, że pokochacie tę paczkę tak samo, jak my! A nawet, jeżeli nie, to że przynajmniej pośmiejecie się z jej głupoty...\"
Takim oto wstępem wita nas autor (jesussan), który nie pofatygował się, by zdradzić nam coś więcej o sobie. Jednak z jego komentarzy, twórczości i charakteru erpegowej postaci widać, że jest to osobnik z wszechmiar nieprzeciętny.
By się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na komputerową grafikę prostą jak konstrukcja cepa, niemal dziecinną, proste kolory, wyraźne kontury i nieskomplikowane tła. Niektórym może się to nie podobać, albo wręcz drażnić, ale mnie nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie, tworzyło swoisty klimat i niezawodnie wyróżniało wśród innych internetowych komiksów.
Przejdźmy do tego, co najważniejsze - do humoru. A jest go sporo. Niektóre odcinki wręcz ociekają optymistyczną wesołością, inne ironią i sarkazmem, co sprawia, że nie sposób się od nich oderwać. Może nie powodują niepohamowanych wybuchów śmiechu, ale szeroki uśmiech nie zniknął z mej twarzy podczas czytania niemal ani razu.
Przygody Bardzo Odważnych Bohaterów są interesujące, czasami wymagają jednak przynajmniej minimalnej znajomości erpegowych reguł. Niektóre historie może nie są do końca oryginalne, ale nieodmiennie bawią i śmieszą. Wiele z nich jest opartych na autentycznych \"kfiatkach\" z sesji. Każdy z bohaterów ma oryginalny charakter [Regins - prawy i odważny rycerz (o wysokim instynkcie samozachowawczym...), Kime - elfia kapłanka \'zaginionej\' bogini (może trochę zbyt pazerna, no ale cóż...), Ritche - elfi minstrel o pesymistycznym podejściu do życia (szkoda, że tak kiepsko gra... ), Adrienne - przecudowna, najinteligentniejsza i ogóle ogóle najcudowniejsza elfka na świecie (postać MG - i wszystko jasne ;)) oraz Mortix - przedsiębiorczy, acz trochę grubiański krasnolud (ku niezadowoleniu ogółu zbyt entuzjastycznie korzystający z broni palnej...)] i własną, szczegółową historię, którą zgodzili się nam opowiedzieć...
Rudobrody krasnolud w kolczudze i żelaznym hełmie, z handkanoną zawsze w gotowości:
\"Nazywam się Mortix z rodu Thunderów z klanu Khozadinów. Urodziłem się w małej wiosce o przesłodko brzmiącej nazwie Mirhith Kandor w północnej Norsce. Już od najmłodszych lat przejawiałem talent do majsterkowania i prac w kuźni, więc klan postanowił wysłać mnie na południe w celu zdobycia niezbędnej praktyki i stania się nowym kowalem wioskowym. Traf chciał, że spotkałem mistrza Darklona, który podróżował do Karaz a Karak i potrzebował nowych czeladników. Los się do mnie uśmiechnął i stałem się pierwszym mistrzem inżynierii w mojej wiosce. Po odbyciu kilkuletniej praktyki oraz po okresie podróży z mistrzem Darklonem (a czasami i bez niego, hehe) po Imperium powróciłem do Norski z zamiarem powrotu do rodzimej osady, lecz los raz jeszcze zmienił kierunek mojej trasy i poznałem Adrianne i Reginsa. Ale to już inna bajka.
Pewnego razu (kiedy już trzosy były pustawe, a powrót do domciu się odwlekał) dostałem propozycje szybkiego i łatwego zarobku. Wystarczyło znaleźć niejakiego rycerza Reginsa i przyprowadzić go pod wskazany adres. Zadanie banalne, a sam rycerz też nie sprawił większych kłopotów. Kiedy dotarliśmy na miejsce okazało się że jesteśmy proszeni o doręczenie niejakiej paczuszki pewnej osobie. Ponieważ znajdowała się ona w Norsce dostaliśmy bilecik na teleport w jedną stronę dokładnie do portu gdzie przebywała. Paczuszka owa okazała się felerna,
gdyż zawierała bombę. Szkoda, że nikt wtedy nie ufał mnie, poczciwemu krasnoludowi, który z pewnością mógł wykryć niebezpieczeństwo. Kolejne przygody zaprowadziły nas na dwór Thana dzięki czemu załapaliśmy się na cały rok zabaw i przyjemności. Były trole i orkowie. Wpadaliśmy w zasadzki i nieraz sami je zakładaliśmy. Wykryliśmy niejeden spisek, a to w gildii górniczej, czy na dworze Thana. Schodziliśmy kawał gór w Norsce. Walczyliśmy z demonami, truposzami, no i straszną bandą Jazgota, który bawił się w alchemię, co zakończyło się jego śmiercią. Wszystkich tych wyczynów dokonaliśmy w trójkę. Rycerz Regins, elfka Adrienne, oraz ja Krasnolud inżynier Mortix. No w sumie już nie inżynier gdyż porzuciłem wszystkie gildie krasnoludzkie po tym jak poczułem gorzki smak zdrady współbraci. Dzięki więzom braterstwa z moimi kompanami wiem co jest ważne a co nie. Wspólnie przechodziliśmy przez wiele niebezpieczeństw. Spotkały nas chwile uniesień i zgrozy. Ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że Regins i Adrienne są moimi
najbliższymi przyjaciółmi, którym zaufałem na śmierć i życie.\"
Brązowowłosy rycerz w hełmie i kolczudze, uzbrojony w tarczę i miecz:
\"Hę? Eeeee… Regins??? Tak, to ja – Rycerz Regins herbu Szary Osiołek. A bo co...? Historia? Moja??? Nie, nie pamiętam… nic nie pamiętam… sierota jestem, wychowywałem się w sierocińcu, gdzie siostry upuściły mnie na głowę, jak byłem mały… skąd upuściły? Z okna… nie, to był sierociniec klasztorny… KARCZMARZU! Piwa jeszcze!!! Ale PIWA, a nie tych szczyn, którymiś mnie uraczył wcześniej!!! A… historia… tak… na czym to ja… acha: tak, to był „Gołębi Przytułek
Miłosiernych Sióstr Shalli”… I co z tego, że wszystkie okna są tam od strony wąwozu?!?! Dzięki temu klasztor od wieków opiera się wszelkim najazdom Chaosu! ... Jak mogę pamiętać, jak przeżyłem upadek z 300 metrów, skoro miałem wtedy niespełna 2 lata! ... Czemu nie zostałem skrybą albo kapłanem, jak wszyscy inni wychowywani w klasztorach? Bo… tego… uciekłem; tak, jak byłem młody i żądny przygód… Niewiasto! Bacz, co nalewasz do kufli… może i jest to piwo, ale niechybnie coś w nim pływa… A jakże, pływa - dorodny okaz Clepsiella Pneumoniae, a ów robal potrafi przenosić różne świństwa… no, mam nadzieję, że ostatni raz… czekałem już tyle, to poczekam jeszcze trochę… a, jeszcze Wy, szlachetny Panie… no więc tułałem się trochę po świecie, po czym zostałem rycerzem w służbie Zakonu Miłosiernej Shalli… nie, nie tak od razu; przedtem już parałem się wojaczką… tak, najmitą, zgadza się… Medykiem?!?!?! A skąd Waszmościowi to na myśl przyszło??? Że niby co ? Jaki znowu klasyczny!? Eee tam… te kilka wyrazów to mnie Siostry nauczyły; musiałem im czasem coś przepisać i jakoś tak w głowie
mi zostało… tak, tamci przy ławie to moja kompania… nie, tylko z nimi podróżowałem… przedtem? Przedtem byłem samotnikiem… Kogo? Draka… Droka… D r i k a ??? Nie, nigdy nie spotkałem żadnego Drika, musieliście mnie z kimś pomylić… I co z tego, że rozmawiamy Eltharin? Czyż bystry Elf nie dostrzegł dwóch swoich pobratymców wśród mej kompanii? A Wam, Elfom, chyba lepiej rozmawiać w ojczystym… jak to zdrajcy?! Co znowu za Lifiniss Linnen?? Że jak?! Spisek Pięciorga??? W życiu o czymś takim nie słyszałem! I za Adrianne też ręczę, to
dobra elfka… że co reszta??? Jaki znów zamach na Imperatora?!?!?! Im nie takie rzeczy w głowie! ... ŻE CO PROSZĘ??? JA miałbym już mieć jednego na sumieniu?!?!?! DOŚĆ TYCH BLUŹNIERSTW – wybieraj broń, którą będziemy walczyć. Gwoli mnie to może być wszystko, począwszy od lassa a skończywszy na kopii… co… co tam mamroczesz??? Hej, nie próbuj żadnych, magicznych sztuczek, słyszałeś?! Zaraz Ci poka… eee… gdzie on się podział??? Przeklęci magicy; żeby ich wszystkich pochłonęły demony, z którymi się bratają… nie, Kime, nic nie mówiłem, tylko mi piwa brakło. KARCZMARZU! ...
Elfka w czerwonej, kapłańskiej szacie, z czarwoną opaską na ciemnych włosach:
\" Dzieciństwo spędziłam w lasach Lorien, byłam tam szczęśliwa; miałam wszystko, czego pragnęłam, a każdą wolną chwilę zajmowałam nauką śpiewu i tańca. Wszystkie elfy, jakie spotkałam były dla mnie życzliwe i bardzo uprzejme, nie było istoty, która nie mogłaby mnie kochać, ja zaś kochałam ich wszystkich; nie inaczej było z Richim, który jest dla mnie więcej niż przyjacielem, gdyż darzę go uczuciem nierozrywanej miłości siostry do brata. Chociaż nie wszyscy byli temu przychylni, całymi dniami, czy też tygodniami przesiadywaliśmy w swoim towarzystwie oddając się pasji muzyki, na nic nie zdały się nachalne namowy innych elfów bym zdradziła niechcianego wyrzutka półkrwi. Tak mijały miesiące, a ojcu coraz mniej podobało się \"złe\" towarzystwo jego ukochanej perełki, aż w końcu nastał dzień, gdy zabronił mnie widywać się z Richim. Był to okres próby dla naszej dwójki, pełen bólu i cierpienia, gdyż uzależniliśmy się od siebie, od muzyki, jaką tworzymy. Jeszcze wtedy jako młodziutka elfka nie za bardzo pojmowałam owej nienawiści do tak fenomenalnej istoty, jaką okazuje się być mój brat. Nie rozumiałam do dnia, w którym poznałam całą prawdę o \"doskonałej\" rasie, jaką są elfy. Postanowiłam, przełamać się, uciec od jawnej nienawiści, zaś duszę mą przepełniała gorycz stłumionych łez rozpaczy. Tego dnia żałowałam, że jestem elfem, wstydziłam się za całą rasę. Niestety ma ucieczka pogorszyła tylko całą sytuację Richie oskarżony został o zdradę, wszyscy przekonani byli, iż to jego zły charakter tak na mnie wpłynął, wyrok zapadł - Richie opuścić lasy Lorien musiał. Kara była tak surowa, niesprawiedliwa i boląca, że nie wiem, jakim cudem wtedy nie omdlałam otrzymując tak ogromny cios. Ojciec jednak okazał miłosierdzie pozwolił nam się pożegnać i zacząć zapominać o sobie. Zebrawszy w sobie resztki sił zaśpiewałam pieśń, która na prawdopodobnie na długo pozostanie w sercach wszelkich istot, jakie przypadkowo ją usłyszały, gdyż były to słowa płynące z najgłębszych zakamarków duszy mej. Latridas - ojciec mój miał nadzieję, że jego kłopot zakończył się, lecz nawet nie spodziewał się, w swych najgorszych koszmarach, że jego najwspanialszy kwiat ucieknie od niego, podążając za swym przeznaczeniem, bratem i muzyką. W czasie podróży swych wraz z Richim kształtowałam niejednokrotnie swój charakter stając się mądrzejsza o każde nowe doświadczenie, niejednokrotnie przypłacając to bólem i cierpieniem, który o mało nie złamał mego ducha, pogrążając mnie w nieskończonej otchłani zapomnienia, bym porzuciła swe ideały i pragnienia, będące częścią mnie. Obawiając się, że na Starym Kontynencie znajduje się tylko zło i obłuda zaokrętowałam się na statek zmierzający do Norski, krainy mroźnej i nieprzystępnej dla wielu istot. Szczęśliwy traf chciał, że odbył się tam turniej minstrelskiego fachu, na którym, wraz z mym bratem zostałam laureatką. Od tego momentu nie spotykałam samego nieszczęścia i smutku,
ale i dobro, które ukazał mi też sam Regins, a którego poznałam podczas jego wędrówki do świątyni miłosierdzia. Ukazał mi jakże ma on wielkie serce, które prawdopodobnie przerasta większość dumnych elfów. Dzięki jego ambicją spojrzałam też i w siebie, w głąb swych uczuć dostrzegając iskierkę tego, czego nazwać nie potrafię, lecz dzięki temu odnalazłam nowy cel życia mego - Ariankę. Tak oto rozpoczął się nowy okres w moim życiu, cykl, w którym nie muszę już uciekać do nikąd, do miejsc, z których nie ma już powrotu. Mogę ponownie cieszyć się życiem
i otworzyć się na wszystko, co dotąd nie zauważałam, mając nadzieję, że choć w niewielkim stopniu uda mi się zaistnieć w ogromnej maszynie, jaką jest świat. Historia smutnego dzieciństwa w niczym nie zaszkodziła charakterowi Kime. Nie stała się przez to bardziej nieufna, czy też złowroga, prawdą jednakże jest, iż chwile te były dla niej lekcjami, lekcjami, za które jest wdzięczna całemu światu. Ta wesoła i wiecznie roześmiana elfka, której towarzyszą niezwykłe akordy przyjaźni, wraz z figlarnym błyskiem w oczach postawiła sobie jeden najważniejszy cel w życiu - rozsławić swe imię muzyką. Skromna i jednocześnie flirtująca z każdym, kogo spotka, zawsze stara się wywrzeć jak najlepsze wrażenie na osobach, których jeszcze nie zna, gdyż od dziecka pragnie poznać kobietę, która dzieliłaby z nią wszelkie marzenia i triumfy, kobietę, którą
mogłaby pokochać do końca swych dni. Brzydzi się wszelkimi demonstracjami brutalnej siły, pychy, braku szacunku dla innej płci, czy też rasy. Uważa, że należy wpierw kogoś poznać, a dopiero później oceniać.
Elfka o długich, prostych, ciemnych włosach. Nosi zieloną tunikę i nigdy nie rozstaje się ze swoim łukiem:
\"Brr... Co za wstrętne miejsce te Imperium!!! Jego mieszkańcy to same głąby, pijacy, złodzieje, brudasy i... Ech!!! Nieważne... W każdym bądź razie lepiej tu niż w tym zapyziałym Lesie Loren!!! Dlaczego zapyziałym? Już wyjaśniam... Urodziłam się elfem, moi rodzice byli elfami oraz rodzice moich rodziców, ale... Czy tylko dlatego musiałam robić te wszystkie durne rzeczy?! Śpiewać, tańczyć, marnować czas na stroje, poezję, naukę etyki i ogłady, na spotkania towarzyskie... Nie!!! Nie musiałam... Bo uciekłam... Tak! Właśnie tak! Z Lasu Loren uciekłam jak byłam bardzo młoda, miałam wtedy... Nie pamiętam... Ale nie żałuje tej decyzji! I Bogowie sprawcie bym nigdy nie żałowała... Od tamtego czasu żyłam wreszcie tak, jak chciałam. Rozpoczęłam życie pełne
przygód i niebezpieczeństw! Bo w tej długiej, smętnej egzystencji tylko to jest dla mnie tak naprawdę ważne... Bo cóż mi po innych rzeczach? Złota miałam pod dostatkiem jak jeszcze żyłam razem z pobratymcami i... wierzcie mi szczęścia ono nie daje. W miłość nie wierzę, bo za wiele razy wśród mych znienawidzonych braci i sióstr zostałam skrzywdzona przez istoty ją deklarujące. A przyjaźń... Tak... Przyjaźń... Może dla niej w mej duszy płonie jeszcze płomyk nadzieji...?
Mortixa i Reginsa spotkałam w mroźnej i nieprzystępnej Norsce. Z przyczyn ode mnie nie zależnych zostałam zmuszona towarzyszyć im w pewnej wędrówce... Wtedy miałam wielki żal, że znowu ktoś odbiera mi moją wyśnioną i tak pielęgnowaną samotność... Teraz dziękuję Bogom, że ich spotkałam. To wspaniali kompanii i to właśnie dzięki nim uwierzyłam, że na tym bezlitosnym Świecie istnieją jeszcze istoty, którym można zaufać i na których można polegać. Nasza wesoła drużyna powiększała się. Poznaliśmy Kime i Ritchiego - również uciekinierów z Loren... A później już tylko przygoda za przygodą! Moje życie nabrało tempa! Wszystko zaczęło się układać!
Wierzcie mi lub nie, ale bardzo ciężko jest na tym padole spotkać kogoś wartościowego. Mnie udało się poznać, aż cztery takie osoby! I... O ironio... To nie wśród mojej \'wspaniałej, wszechpotężnej i najdoskonalszej\' rasy znalazłam największego przyjaciela, lecz wśród istot, którymi mój naród od zawsze pogardzał... Mortixie dziękuję Ci za to, że jesteś!
Wybacz, droga wycieczko, że trwało to tak długo, ale nie mogłem się oprzeć, by nie przytoczyć tekstów w całości... ale musicie przyznać, że tak dokładnych historii postaci nie było jeszcze w żadnym internetowym komiksie. Tak, widzę, że się niecierpliwicie. Więc nie będę rozwlekał się klarownością strony, ani nad świetnymi goblińskimi emotami, tylko powiem tak: \"Naprawdę warto ten komiks przeczytać!\"
W ten sposób kończymy kolejną wycieczkę po internetowych komiksach. Następnym razem odejdziemy od tematyki erpegowej. A do tego czasu bywajcie zdrowi...[/blok]##edit_byhammer10 2006-05-16 15:52:35##ed_end##


Autor: 601


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności