Fantastyczna rozrywka


[Humor, dowcipy, zabawne historyjki]


Sesja Krystiana

[blok]Sesja od początku do końca prawdziwa, spisana niestety około pół roku po jej popełnieniu, więc niektóre szczegóły mogły mi umknąć.
Występują:
Krystian - Miszczu Rozgrywki (nie napisałem MG specjalnie, żeby nie urazić uczuć czytających)
Daniel - Srebrny Elf, Łotrzyk (w tej roli ja, niestety nie znałem systemu)
Damian - Krasnolud Wojownik (zna system)
Marcin - Złoty Elf, Czarodziej (również zna system)

Mnie po części usprawiedliwia nieznajomość systemu, ale ogólnie Krystiana przecież znamy wszyscy...
Więc, rozgrywka toczy się w Waterdeep (które według Krystiana jest małą wioską). Mała wioska Waterdeep otoczona była siedmioma pierścieniami murów. Znajdował się w niej niezbyt pilnie strzeżony artefakt Chaosu, tak potężny, że z jego pomocą można zniszczyć świat. I tu następuje zasadnicza część gry:
K: No to jesteście w karczmie, co robicie.
Dan (chcąc sobie zarobić, Tixon już najlepiej wie jak): No to co jest w tej karczmie, jak wygląda, kto w niej siedzi?
K: Boże, no normalna karczma, nigdy karczmy nie widziałeś?
Dan: Ale kto w niej siedzi?
K: No jacyś ludzi i nieludzie.
Dan: Bogaci?
K: A skąd ja mam to wiedzieć? Weź graj normalnie, a nie jakieś pierdoły...
Dan: Dobra, przejdźmy dalej, odpuszczam sobie...
K: Co sobie odpuszczasz?
Dan: Nieważne, graj.
K: No ale co?
Dan , Dam, M: GRAJ!
K: Ok, no co za ludzie... Więc nagle podchodzi do was jakiś człowiek i mówi, że zaginął potężny artefakt Chaosu i że prawdopodobnie ukradł go mutant, który ukrywa się w kanałach. Kanały są legendą, właściwie to nikt nie wie, czy istnieją. Oczywiście nikt nie wie, jak do nich wejść.
M: To skąd wiadomo, że mutant ukrywa się w kanałach? Skąd wiadomo, że to w ogóle mutant?
K: Powiedział mi to jakiś Elf.
Dam: Dobra, ile za to dostaniemy?
K: On wam daje po 200sz i na pewno dostaniecie coś od mieszkańców.
Dan: No to raczej nie jest dużo za uratowanie świata... I czemu on podszedł akurat do nas?
K: Budżet miasta jest skromny, a podszedł, bo zobaczył, że doświadczeni z was poszukiwacze przygód.
M: Na pierwszym poziomie?
K: No i co?
M: No i już tacy doświadczeni?
K: A czemu nie? Dobra, no to co robicie?
Dan: Ok., świat trzeba uratować, jak nie będzie świata, to raczej sobie niczego nie ukradnę... Dobra, pytamy się burmistrza gdzie mieszka tamten Elf.
K: Parę domów dalej.
Dan: No to tam idziemy.
K: Gostek się spakował i wyjechał, jakieś parę godzin temu. Nie dogonicie go już.
Dam: No to ile on zwlekał z powiadomieniem burmistrza?
K: Co?
Dam: No, mutant ukradł ten artefakt i Elf pobiegł chyba od razu do burmistrza? Czy może uznał, że obiadek jest ważniejszy? A potem burmistrz wysłuchał go sobie i pojechał na delegacje, bo zagłada świata nie była jego priorytetem?
K: O co ci chodzi?
Dam: Dobra, nieważne...
K: No i jak tu z takimi grać...
[My w tym momencie policzyliśmy do dziesięciu i wzięliśmy tak głęboki oddech, że w pokoju dało się poczuć woń obiadu.]
K: Ok, przechadzając się po mieście znaleźliście wejście do legendarnych kanałów.
M: A my się w ogóle przechadzaliśmy?
K: A nie?
M: Nie...
Dan [wpadając w słowo]: Dajmy mu mistrzować. Co było dalej w tych kanałach?
K: No właśnie, co robicie?
Dan: A jak te kanały wyglądają?
K: Takie normalne kanały, czuć zgnilizną, zatęchłym mięsem i wszędzie jest jakiś zielonkawy szlam.
Dam: Aha, jednym słowem standardowe kanały...
K: No dokładnie, co robicie?
M [z sarkazmem]: Może wchodzimy, co?
K: Nie radzę, ten mutant zmiecie was jednym pierdnięciem. Jeszcze z tym artefaktem... Uuuu, macie przerąbane...
[Szlak nas trafia]
Dan: To co, mam pułapkę jakąś założyć? Jak wyjdzie i w nią wlezie, to się jeszcze bardziej wkurzy...
K: Ja na waszym miejscu bardziej martwiłbym się trzystoma tysiącami Orków, które właśnie zaatakowały miasto z pobliskiego obozu, przez nikogo wcześniej nie zauważonego.
M: Tak, trzysta tysięcy Orków... Ciekawe jak się ukryły...
Dan: Każdy założył krzaczek na łeb i udawały las...
Dam: A może Enty?
K: No co robicie, one już opanowały trzeci pierścień murów?!?
Dan: Modlimy się?
M: Czy w mieście jest jakaś wieża maga?
K: Tak, a czemu?
M: To idziemy do niej.
K: No dobra, doszliście.
M: Pukam i pytam czy ten mag czasem nie zechciałby się ruszyć i rzucić paru „Kul Ognia”. Ułatwiło by to sprawę broniącym miasta...
K: Mag ma ważniejsze rzeczy na głowie.
Dan, M, Dam: WAŻNIEJSZE OD RATOWANIA CAŁEGO ŚWIATA???
K: Tak.
Dan, M, Dam: No to super...
K: Weźcie, z wami się nie da grać, ciągle o coś pytacie, jakieś pierdoły, nie dajecie mi skończyć... Idę sobie, te gra jest głupia!
Dan: Głupi ten, kto głupio robi...
K: Wychodzę!
Dan, Dam, M: UUUUF...
No, mniej więcej tak to było. Podobało się? Nie zrobilibyście mu krzywdy? My się musieliśmy mocno hamować...
[/blok]


Autor: 295


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności