Fantastyczna rozrywka


[Humor, dowcipy, zabawne historyjki]


Smok must go on!

[blok]WAWELSKI &COMPANY( w gorącej wodzie)
present-ują:
SMOK MUST GO ON*
I. Spotkanie
Czerwony kapturek szedł przez ciemny las. W jednym ręku trzymał koszyk z wiktuałami dla babci, drugą przytrzymywał rzemień starej ojcowskiej dwururki przerzuconej przez lewe ramię.
- A, szlag by to... – mruknęła dziewczyna i ze złością kopnęła przydrożnego muchomora
- Ajć, boli – krzyknął urażony grzyb
- Łap Panadol i się zamknij, nie mam dziś ochoty do żartów - rzuciła gniewnie.
Przed Czerwonym Kapturkiem otworzyła się nagle wielka polana. Na jej środku leżał powalony przez burzę dąb, a na nim siedział nie kto inny, jak tylko Smok Wawelski w całej swej ogromnej okazałości.
Dziewczyna podeszła do dębu.
- Cze Wawelski - rzuciła grzecznie
Smok odwrócił swój wielki zielony łeb i dopiero teraz można była zobaczyć, że płacze.
- Cze Kaśka - odparł
- Czego się mażesz? - zapytała Kaśka
-Jutro zginę, o ja nieszczęśliwy po tylu latach – chlip - pamiętam jak pod Wawel zszedł lodowiec – chlip - pamiętam dinozaury – chlip - mamuty, a teraz co ? – przez głupiego szewczyka ma się to wszystko skończyć – chlip - szlochał smok
- Uspokój się Kacper i powiedz, o co ciebie idzie, bo nie mogę skumać na razie - rzekł Kapturek
- No, bo jutro Dratewka ma mi podrzucić dzianą owcę.
- Co się czepiasz, dziana owca nie jest zła - zdumiał się Czerwony Kapturek
- Tiaaa- rzekł smok z przekąsem – pod warunkiem, że nie jest dziana siarą, smołą i inszym wszelakim, wszetecznym świństwem i, że to nie ty masz ją zjeść tylko JA!!
- Nio fakt niezbyt przyjemna perspektywa.
Dziewczyna oparła głowę o smoka i zamyśliła się.
- Wiem! – rzekła nagle- przecież to proste, normalnie dorwiesz Dratewkę i przypalisz go na węgielek i po sprawie!
- Nic z tego - rzucił smutnym głosem smok - myślisz, że nie rozważałem już tego? Nie da rady, król się nie zgadza, podobno Dratewka ma haka na Kraka.
-Cooo??? - szeroko rozwarta ze zdumienia buzia Kapturka swobodnie mogłaby konkurować z paszczą Wawelskiego, z pominięciem uzębienia, oczywiście - niemożliwe, w taki przekręt nie uwierzę, hak na Kraka? Oj, to musi być coś niewąskiego i pewniak na sto fajerek.
- Jasne
- A o co idzie?
- No tak tylko między nami, ok?- zapytał Wawelski.
- Spoko, gadaj.
- Wiesz, że raz na kwartał podrzucają mi dziewicę do schrupania.
- Wiem , wiem obrzydlistwo, ale... nie moje małpy ,nie mój cyrk - skrzywiła się z niesmakiem.
- No więc, jako, że nie wszystkie dziewoje spełniają pokładane w nich nadzieje rodziców, a bo to krnąbrna, brzydka, marudna itp., więc raz na kwartał odbywa się pozbywanie niewydarzonego potomstwa.
- Więc gdzie problem?
- No w tym, że one przechodziły przez ręce Kraka, hehehe, a właściwie to przez jego łoże.
- O w mordę....
- Niekoniecznie. Natomiast, cóż, do mnie trafiały nie zawsze w stanie, że tak powiem początkowym, he he - obleśnie zarechotał potwór.
- A ty co na to, nic?? - z niedowierzaniem zapytała dziewczyna.
- Ano nic, bo nic nie mogłem zrobić. Krak ma haka na mnie.
- Jakiego?
- Dragi - ze skruchą wyznał.
- O matko i córko, synowo i teściowo, babko i prababko i całe drzewo genealogiczne, świat schodzi na psy: Król się zabawia z panienkami, smok handluje prochami, ciekawe, co się jeszcze pochromoli. Ale, ale, a co ma wspólnego Dratewka z tym wszystkim?
- No więc Dratewka smolił cholewki do Kryśki Rzeźnikówny, ale że Krak przychylnym okiem spoglądał na hoże dziewoje, to w końcu i Kryśka, co jest niczego sobie laska, wpadła mu w oko. A dalej to już ekonomia: Król zawszeć lepszy niż szewc, nawet taki obrotny jak Pietrek.
- Pietrek?
- Znaczy Dratewka- uzupełnił smok.
- Acha,ale jak on rozszyfrował Kraka? – dopytywał Kapturek , a rumieńce na jej twarzy dobitnie świadczyły o straconej gdzieś obojętności.
- No bo Kryśka wycięła numer swoim starym. Zaczęła wymyślać niestworzone fanaberie: a to, że chce latać na drzwiach od stodoły (fakt, że na miotłę to by się nikt nie nabrał), a to, że jest przyrodnią siostrą Jasia i Małgosi (hehe, ale się po tym młyn w chałupie zrobił, rzeźnik się musiał dwa dni żonie spowiadać), a to, że ona chce za króla elfów tylko się wydać (dobrze, że nie mają dostępu do „Władcy Pierścieni”)i inne tego typu rzeczy. Więc rzeźnik, jak mu już opuchlizna z ryła zeszła po małżeńskich dywagacjach, raz dwa wystawił Kryśkę jako następną kandydatkę na pożarcie. W sumie niewielka cena za spokój w chałupie, tym bardziej, jak się ma jeszcze szesnaścioro sztuk potomstwa. Więc dziewoję na zamek i nikt jej więcej nie widział. Ale się okazało ,że to teoria. Krak wpadł przez Wandzię. Akurat jak Dratewka przyniósł nowo obstalowane buty dla króla, mała wpadła z krzykiem, że - cytuję:
„Tata, a ta nowa ciocia Krysia, to nie chce się ze mną bawić w palenie czarownic”.Król zamarł, Dratewka zdębiał, majordomus padł zemdlony. A jak szewczyka odmurowało, to zaczął dopytywać jak to z tym pożarciem było. Mówiłem Krakowi – psia jego suczka, żeby nie przeginał, ale on upierał się, że dwa dni w tą czy w tą to nie robi różnicy.
- A robi?
- Nie, ale w tym przypadku miał już dwa miesiące opóźnienia.
- Orzesz ty... - z podziwem westchnęła dziewczyna.
- Ja nie, od tego są kmiotki - sprostował smok - a dalej to już nic wesołego. Krak mnie przehandlował. Obiecał Dratewce układ. Pietrek może mnie załatwić jakim chce sposobem i wziąć moją skórę jako surowiec, ale ma się królowi nie wtrążalać i morda w kubeł. I znów do głosu doszła ekonomia. Pietrek głupi nie jest i skalkulował, że biorąc pod uwagę moje rozmiary, a co za tym idzie ilość surowca, brr - tu smok wstrząsnął z obrzydzeniem swym łbem - i jeszcze kasę, jaką może zgarnąć, to stać go będzie nie tylko na spory zameczek i parę wsi, ale jeszcze na laski o wiele lepsze niż rzeźnikówna. Więc układ stanął i jestem już na haku. - zakończył smętnie smok.
- Orzesz ty... - rzuciła równie smętnie dziewczyna.
- Już ci mówiłem, że od orki są inni - znów sprostował smok - a co ja mam teraz robić?
Zapadła cisza przerywana tylko cichymi westchnieniami Czerwonego Kapturka i całkiem głośnym chlipaniem Smoka.
Po dłuższej chwili dziewczyna podskoczyła nagle z wyrazem tryumfu na twarzy.
- Słuchaj no, Wawelski, mam pomysł! - zaszczebiotała
- Nooo??? - sceptycznie rzucił smok
- Słuchaj no, twoja skóra podobna jest do skóry krokodyla, no nie?
- A kto to taki, ten krokodyl? Obawiam się, że nie znam.
- O w mordę, ciołku - zdenerwowała się nie na żarty dziewczyna - co ty, nie oglądałeś „Miłość szmaragd i krokodyl”?
- Noo oglądałem, a co?- spytał smok.
- No to, że ten krokodyl, ten rozumiesz, gad, co połknął szmaragd…
- Aaa, chyba jarzę, razem z łapskiem jakiegoś typa?- upewnił się potwór.
- No dokładnie, więc on, znaczy się krokodyl, a nie typ, ma skórę podobną do twojej, więc wystarczy zamiąchać, podrzucić skórę krokodyla w kawałkach i z bańki. Skórę biorę na siebie, Douglas nie powinien marudzić po ostatnim numerku… hihihi – zachichotała niedwuznacznie - No, ale ty oczywiście musisz zniknąć - dodała poważniejąc.
- Tiaaa, łatwo powiedzieć, zniknąć, ale gdzie? Tobie łatwiej, zdejmiesz ten idiotyczny kapturek i nikt nie będzie wiedział, czy jesteś Małgosia od Jasia, czy Calineczka - westchnął rozgoryczony smok.
- Co do przyszłości - rzekł Kapturek- to spoko, podobno Sapek coś nowego pichci więc możesz się załapać, jeśli nie on, to któryś z chłopaków z Gildii na pewno będzie miał zapotrzebowanie na jakiegoś smoka do obsmarowania.
- To od razu zacznij do mnie mówić Tixon - łypnął szyderczo okiem.
- Spoko, na to też przyjdzie czas – uśmiechnęła się dziewczyna - teraz musimy wykombinować jak to zrobić, żebyś mógł niepostrzeżenie zniknąć.
- Heh, to akurat proste - uśmiechnął się smok - Jak kręcili „Star Treka” to im się zapodział taki jeden holograf, całkiem fajne i użyteczne urządzono z programatorem czasoprzestrzennym...
- Masz to? – z niedowierzaniem wykrzyknęła Kaśka - naprawdę?
- Jasne, dzięki niemu paru rycerzyków się załatwiło -Walczyli z fatamorganą, a ja cichutko, od tyłu... ten tego, no... wiesz…
- Wiem - krótko ucięła dziewczyna.
- Więc z tym problemu nie ma.
- Okej teraz musimy opracować plan...
II. Akcja
Dzień był pogodny, jak to wczesna wiosną. Nad wodami Wisły panował lekki chłodek niosący zwiastun upalnego popołudnia. Ptaszki fruwały, krówki muczały, owieczki pobekiwały – zwyczajnie, jak to nad niecywilizowaną rzeką w zapadłym kątku Europy.
Ten jednak dzień różnił się od innych. Wokół murów Wawelu zebrała się gawiedź z całego miasta. Właśnie przed chwilą Dratewka wrócił do grodu, więc wszyscy mogli podziwiać efekt jego porannej wyprawy i kilku nieprzespanych nocy. Efekt ów, w postaci wypchanej do granic możliwości owczej skóry na drewnianych nogach, stał przed wejściem do jaskini Wawelskiego.
W jaskini Czerwony kapturek odwrócił się od wylotu i poszedł podekscytowanym krokiem w głąb jamy. Tu przy pulpicie holografu siedział smok.
- Okej zielony – rzuciła dzieweczka - pokaż jeszcze raz podgląd i zaczynamy szoł, ustaliłam już z krasnalami od sierotki Marysi, żeby zadbali o rozstawienie nagłośnienia, tylko uważaj z powerem, żeby czad ich nie wyczadził!
- Ok, spoko, już ja wiem jak smok ma czadzić. - profesjonalnie rzucił Wawelski.
- No to zaczynamy… GOOOOOOOOOOD MORNING CRACAU!!!
Zgromadzeni na wałach widzowie ujrzeli jak z pieczary wypełzł powoli wawelski potwór.Rozejrzał się, po czym… przeszedł obok owcy.
- Ej Dratewka, może smród twej onucy go zniechęcił – rzucił jakiś kmiotek pod adresem poczerwieniałego szewczyka. Tłum wybuchnął gromkim śmiechem.
- Ooo w mordę - krzyknął Kapturek - szybko przestaw przesunięcie fazowe na 10, wzmocnij sygnał na 8, przestaw paralaksę grawitacyjną wriemiawnutriennosti na 60, aa i dodaj barwy bo się w tle rozmywasz.
- Okej, zrobione!
Niby-Smok pod grodem odwrócił się i ruszył wprost na wypchaną owcę, po czym jednym kłapnięciem szczęk zlikwidował dratewkową pracę.
- Hę, a co, nie mówiłem?-puszył się szewczyk - ma się łeb na karku, nie?
- Jeszcze... - doleciało z tłumu.
Tymczasem zielony gad dowlókł się do Wisły i pacnął z rozmachem paszczą w wodę.
- No, no – z uznaniem pokiwał głową prawdziwy smok - niezła robota Kaśka!
- A co, miało się tę piątkę z infy.- rzuciła skromnie zagadnięta – no, może już starczy tego opojstwa.
Rzeczywiście, holograficzny stwór wyglądał już jak wielka zielona piłka z merdającym ogonem.
- Teraz najtrudniejsze - rzucił przez zęby Kapturek – no, czas na przedstawienie pod tytułem „światło…”, a właściwie „dymy i dźwięk”- szybko przerzuciła przełącznik walkie-talkie:
- Koszałek, start!
W tym momencie rozległ się olbrzymi huk, a wielki, czarny tuman oleistego dymu skrył smoka, wejście do jaskini i jakieś 20 ha okolicznego terenu - zjawisko nazwane później zaćmieniem słońca o tyle tajemniczym, że obserwowane tylko w Krakowie. Tłum na wałach wiwatował ze wszystkich sił. Dratewka się puszył, Krak podkręcał wąsa, Rzeźnikówna z ukosa spoglądała z okien tajemnych komnat - słowem szoł na całego.
Tymczasem, pod osłoną pierwszej na ziemiach piastowskich zasłony dymnej, krasnale dowodzeni przez Koszałka - Opałka rozrzucały kawałki krokodylej skóry, a Czerwony Kapturek wraz ze smokiem likwidowali smocze legowisko wraz z reżyserką w Smoczej Jamie.
- Gotowe - zakrzyknęły krasnoludki.
- Gotowe - westchnął czerwony Kapturek – okej Batman, spływaj Bat – balią, tylko żeby cię nie namierzyli, a sprzęt odbierzemy w mojej bajce ok?
- Ok. – rzucił Batman i tyle go widzieli.
- Dobra Wawelski, my też spadamy, na trzy ,cztery…- rzekł Czerwony Kapturek.
Smok skinął poważnie łbem, po czym wyrzekł równocześnie z Kapturkiem zaklęcie teleportacyjne:
- TRZY I CZTERY SPADAMY Z TEJ BAJKI DO JASNEJ...- ciąg dalszy zaklęcia rozmył się w krótkim kląśnięciu czasoprzestrzeni…
III. Posłowie
Uff, udało mi się otumanić kmiotków i nie tylko. Acha, wbrew podtytułowi posłów nie będzie.
P.S. 1
Czerwony Kapturek szczęśliwie teleportował się z Wawelskim do swej bajki.
P.S.2
Smok uczciwie (sic!) wypłacił każdemu dolę za robotę.
P.S. 3
Batman oddał sprzęt, zgarnął dolę i zwrócił ją w zamian za sprzęt (kto zrozumie Nietopyrki?)
P.S.4
Z okazji szcześliwie zakończonej akcji, na polanie przy zwalonym dębie odbyła się tygodniowa impreza z darmową wyżerką i popijawą - sponsor- Smok Wawelski (sic!)
P.S.5
Po wzmiankowanej imprezie drastycznie spadło pogłowie płowej zwierzyny, nie można się było również doszukać wilka, co zmusiło wielu autorów do przemodelowania bajki o Czerwonym Kapturku do postaci ogólnie dziś rozpowszechnionej (prawdziwa wersja do wglądu u autora)
P.S. 6
W wyniku zmian w/w bajki nastąpił masowy odstrzał wilków, co w końcowym efekcie sprowokowało władze wielu państw do wprowadzenia ochrony rzeczonego gatunku.
P.S. 7
Smok Wawelski poważnie rozważa zmianę nazwiska.
P.S.8
MA KTO JAKĄ FUCHĘ DLA BEZROBOTNEGO ZIELONEGO SMOKA??
P.S. 9
Koniec PS-ów!
Koniec (chyba)
* - wszelkie przeinaczenia, ufonetycznienia, oraz jakiekolwiek podobieństwo do osób, rzeczy czy sytuacji jest ze wszech miar celowe i nieprzypadkowe.

[/blok]


Autor: 259


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności