Fantastyczna rozrywka


[Humor, dowcipy, zabawne historyjki]


Baldur\'s Gate na wesoło

[blok]SENTENCJE NA NAGROBKACH
\"Wszyscy umierają, tak już jest
w tym życiu.\"

\"Kiedy nie będę już potrafił stać
o własnych siłach, nadejdzie czas
na śmierć.\"

\"Bestiae sumus, ut non bestiae simus.\"
(\"Bestiami jesteśmy, by bestiami się
nie stać.\")

Buntownik.
\"Sen? Nie potrzebuję żadnego
śmierdzącego snu.\"

NAPISY NA NAGROBKACH

Charles
O jedna uwage za dużo.
O jeden dzień za późno.

Tu spoczywa Andrew, którego
zbroja nie była najlepszej jakości.

Tu spoczywa John W.:
Spojrzał w górę szybu kopalni.
Chcąc sprawdzić, czy wóz w dół zjeżdża.
I zjeżdżał.

Tu spoczywa ciało Roba.
A jeśli nie, to -proszę- wezwijcie
grabarzy.

Dave F., zabity przez 13 Gibberlingów,
4 Koboldy, 6 Ogrów i 2 Straszne Wilki.
\"Ne invoces expellere non possis.\"
(\"Nie przyzywaj tego, czego nie zdołasz
pokonać\").

Tu spoczywa Tobyn,
Który wierzył w dobroć wszystkich.
Zginął z rąk zombich, pytając je o drogę.
Mike: \"Lecę w górę, ku jasnemu światłu...
czekaj teraz spadam. Co za PIEKŁO!\"

Dean.
Zwinny, podły, morderczy, martwy.

Ostatnie słowa Larry\'ego:
\"Rozdzielmy się: pokryjemy więcej ziemi.\"

To miejsce ostatniego spoczynku Elbena,
Którego ankheg życia pozbawił.
Zjedzony, ale nie zapomniany.

Nieznajomy stąpaj cicho, gdyż Mark B.,
Dentysta, ostatnią swą dziurę wypełnia.

Tu spoczywa Henrik:
Spalony nieszczęśliwie.
13 Mirtul 1358
W wyniku wybuchu lampy
Wypełnionej \"Nie wybuchającym
Płynem Łatwopalnym P.J.Stanforda.\"
Kiedy powiedzieli \"ozyw\" nieumarłego,
Biedny Tony wziął to zbyt dosłownie.

Kula sfer

Drogoslaw: Hej! Ty!
Główny bohater: Mówisz do mnie?
Drogoslaw: Tak do ciebie mówie. Widzisz te wspaniałą kulę?- wskazuje na kule sfer-mozesz ją mieć na własność za jedyne 500 sztuk złota!
Główny bohater: Nie znajdziesz kogoś tak głupiego by ci uwierzył...
Minsc: Patrz Boo! To naprawdę ładna kula! A 500 sztuk złota to naprawdę nie duzo...

Drogosław - Hej! Ty tam! Gościu w czarnej kurtce!
Yoshimo - Mam rozumieć, że do mnie mówisz?
Drogosław - Tak, do ciebie mówię! Widzisz tę wspaniałą kulę? - wskazuje na kulę sfer -Możesz ją mieć na własność za marne 500 sztuk złota! Co ty na to?
Yoshimo - Powiedziałbym, że sprzedajesz ją o wiele za tanio.
Drogosław - Tak... eee... tak myślisz? Za tanio?
Yoshimo - Oczywiście. Spójrz na tę konstrukcję, ten rozmiar. Można by tam pomieścić cała armię. Jak w zamku.
Drogosław - Tak... chyba masz rację, panie! Odtąd cena wywoławcza brzmi 10000 sztuk złota!
Yoshimo - Doskonale! Pozwolę sobie zauważyć, że twoje umiejętności kupieckie są doprawdy niezrównane.
Drogosław - Dzięki! Jesteś całkiem bystry, jak na gościa, który wygląda jak opryszek.

Tirthold (o kuli sfer) - Zbudujemy wokół kuli świątynię! Tak.. tak, świątynię! Wierni z najdalszych krańców świata będą przybywać, żeby ją zobaczyć! I będziemy... będziemy pobierać opłaty za wejście! Tak! Opłaty! OOO! To dopiero jest dobry pomysł...

Lilarcor

Żeby jeszcze powiedział, gdzie tego braciszka znaleźć...
Lilarcor: Mój brat to Rębajmistrz +12

Gdybyż to było takie proste...
Lilarcor (na pytanie, jak się wzbogacić):Znajdź kogoś bogatego i go zabij. Znajdź kogoś bogatszego i też go zabij. Rachu, ciachu i dorobisz się fortuny.

Lilarcor (na pytanie, jaki jest jego stan):Od kiedy to się o mnie troszczysz, poza chwilami, kiedy wbijam się w czyjeś flaki? No dobra, daj mi chwilę do namysłu...
Lilarcor:No, skoro już pytasz, to chciałbym złożyć skargę. Chcę zabić smoka. W tej chwili. Idź i zabij jakiegoś. Ale byłoby klawo.

Lilarcor: \"(po wczytaniu gry) Może i jestem myślącym mieczem ale nie posiadam formalnego WYKSZTAŁTOWACENIA.\"

Lilarcor: \"(podczas walki) A to za babcię, która mówiła, że nie zostanę niczym więcej niż nożem do masła.\"

Lilarcor: \"(podczas walki) Ja jestem kiler, ja jestem kiler!\"

Lilarcor: \"Miecz rozbłyskuje przez chwilę, po czym wzdycha, ponieważ jego świetność nie robi na Tobie wrażenia. \"A więc może teraz cos zabijemy?\"\"
Bohater: \"Jaki jest Twój stan mieczu?\"
Lilarcor: \"Od kiedy to się o mnie troszczysz, poza chwilami gdy wbijam się w czyjeś flaki? No dobrze, daj mi chwilę do namysłu...\"
Lilarcor: \"Sądzę, że powinienem być otoczony większą troską. Jestem bardziej wyszczerbiony niż ślepy bóbr... Wyglądam jak podrzędnej jakości pogrzebacz.\"

Edwin :D

Edwin (w piekle):I to ma być piekło? W życiu nie widziałem takiej dziury!

Rozmowa Edwina z Anomenem po przemianie tego pierwszego w kobietę
Sir Anomen: Edwino! Będę twoim rycerzem podczas następnego turnieju. Wpierw jednak musisz mi
dać kawałek swej szaty, ee... to znaczy sukni, abym mógł udekorować nim moją tarczę.
Edwin: (Mój stan działa na głupców jak lep na muchy). Milcz, idioto! Twoje pragnienie śmierci jest większe niż twój spuchnięty łeb.
Sir Anomen: Edwino, doprawdy boleję nad tym, że odrzucasz moją propozycję. Być może zmienisz decyzję, kiedy przybędzie twój comiesięczny demon. He he he...

Gracja:Och! Cukiereczku
Edwin:Er..aaa...musiałaś mnie z kimś pomylić, dziewko, ja...
Gracja:Pomyliłam się? Och głuptasku, mnie nie nabierzesz! Zawsze poznam tę twoją śliczną, małą bródkę, Eddie!
Edwin:Ach.. nazywam się Edwin, wierz mi. I...
Gracja:Nie bądź głupi, Eddie!(chichocze)Och, jesteś z przyjaciółmi? Wszyscy mówią, że jesteś brutalem, a ja znam cię z tej delikatniejszej, słodszej strony. Każdemu to powiem!
Edwin: DOŚĆ. Odejdź, dziewko. ODEJDŹ! Spędziłem jedną noc w twoich apartamentach, to WSZYSTKO... Wspomnij o tym jeszcze raz, a oddzielę ci ogniem ciało od kości!! Grrrrr!!
Gracja:Cóż. Skoro chcesz to tak rozegrać, to PROSZĘ BARDZO.
Jan:Tak. Z pewnością robisz wrażenie na paniach, Eddie chłopcze. Rzucają się przed tobą na kolana, co? Cud nad cudami!
Edwin:Grrr... (Jeszcze jedno słowo, a zabiję ich WSZYSTKICH! O tak, sądzę, że jestem w odpowiednim do tego nastroju! Jeszcze... jedno... słowo... )

Edwin - Edwin to, Edwin tamto, niech ktoś da tej małpie banana!

Edwin:
\"Viconio, w czasie naszych podróży, nabrałem wielkiego szacunku dla twej... żywiołowości.\"
Viconia:
\"A ja, Edwinie, jakoś nie mogę polubić twojego głosu i to od pierwszego dnia, gdy usłyszałam to nosowe skamlenie.\"
Edwin:
\"Ech...\"
Viconia:
\"Odejdź, Edwinie. Nie jestem w nastroju do twojego towarzystwa.\"

Edwin:
\"No wykrztuś to z siebie, gnomie! Widzę, że znowu fabrykujesz kolejne z twoich wymyślnych kłamstw, kiedy tak na mnie patrzysz!\"
Jan Jansen:
\"Ach, nie denerwuj się tak. Chodzi o to, że z tego miejsca bardzo przypominasz mojego wuja Agera.\"
Edwin:
\"I jak sie mogę domyśleć był komicznie zeszpecony, albo brakowało mu paru klepek w głowie, albo jego potworny smród nie pozwalał spadać gwiazdom, albo miał jakąś inną ledwie zakamuflowaną wadę, o której wspomnisz tylko po to, żeby poniżyć mnie w oczach innych!\"
Jan Jansen:
\"Eee, nie, był magiem. Powiedz, Edwinie, masz jakieś kłopoty w domu?\"
Edwin:
\"(wzdycha) Odejdź, gnomie. Odejdź.\"

Jansen :D

Jan: Cóż, jeśli napiszą o nas książkę, to mam nadzieję, że będą pamiętać o tym, kim byli \"prawdziwi\" bohaterowie. Naprawdę nie chciałbym zostać przedstawiony jako jakiś podnóżek, którego zabijają w pierwszym starciu, wiesz...

Jan - A poza tym ... zostawienie was tutaj to byłoby jak odwracanie się plecami do interesu trzy miedziaki za baryłkę rzepy. Tego się po prostu nie robi.

Jan - Wiesz, po pierwszej setce młodość nie jest już do końca tym, czym ją zapamiętałeś.

Jan (umierając) - Tylko nie zapomnij mnie wskrzesić.

Jan - A masz ty ścierwo. Rzepa ci się nie podoba?!

Jan - I ... i ...podzielili Rintina na sześć części, o tak. Przykra historia. O ile nie jest się rzepą!

Jan - Hrmf. Niektóre czarne chraktery po prostu nie chcą umierać.
Zabijasz ich raz, potem drugi...to jakaś kiepska sztuka. Cóż, oto nadzieja na przyzwoity koniec...

Jan (poproszony o zadanie ciosu w plecy) - Zrobię to ... za rzepę!

Jan - Nie ma to jak w domu, he, he... Zaraz, ja tu nie mieszkam...

Jan - Tam skąd pochodzę, rzepa to poważna sprawa. Powinniście widzieć jak ciotka Berta wparowuje do środka, uzbrojona po zęby, tocząc wojnę z ciotką Binny o prawa do jej ciasta rzepowego. Cała wioska prawie się o to pobiła ... najgorszy kryzys od czasu głodu gryfów w 22. Ach, nostalgia...

Jan - Tak, mam ten mały problem od czasu, gdy byłem o tycim gnomem. Gdy robi się ciemno wszyscy świecą się na czerwono. Coś takiego może nieźle przerazić dziecko. (chyba domyślacie się, że chodzi o infrawizję)

Jan - (...) Pamiętam to jakby ktoś wypaliłby to w mojej pamięci płonącym kijem... Co właściwie niewiele mijało się z prawdą...

Jan - Hm. Jeżeli przebywasz za długo w tej grupie zaczynasz czuć się jakbyś złapał calimshyńskiego świerzba, no nie? No, może pomijając to drażniące swędzenie i wysypkę, ale to i tak podobne...

Jan (samokrytyka?!) - Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, a ja wiem, jak łatwo jest mówić.

Jan - Przypomina mi mojego kuzyna Biurogarda. Najbardziej samolubny gnom, jakiego kiedykolwiek widziałem, nie oddałby ci rzepy za nic. Cóż, może raz dał jedną wujkowi Drapakowi, ale ten trzymał go nad kotłem z gotującą się...
Korgan - Dość, gnomie! Twoje historyjki zaczynają uwierać mnie w brzuchu. Jeszcze jedno twoje słowo i rozszarpię cię na strzępy, przysięgam.
Jan - Cóż, dobra. Chciałem tylko dodać, że Biurogard został zjedzony przez gryfa, który terroryzował okolicę i przyprawił bestię o śmiertelną niestrawność. Tak więc czasem nawet najbardziej samolubni z nas coś z siebie dają.

Jan - Znam tego człowieka, ale skąd? Nie pamiętam.
Korgan - Chochlikowi nie udało się rozwinąć swej przeważnie długiej historii. Niech będzie chwała, koniec musi być blisko.
Jan - Hrmf!

Jan - Mówili, że Umar lubi małe dzieci, a jej dom jest zrobiony z czekolady i cukierków (osobiście uważam, ża bardziej kuszący byłby dom z rzepy, ale...)

Jan - A więc Valygarze jak ci się podoba bycie łowcą?
Valygar - Znowu zamierzasz uraczyć mnie jedną z tych swoich niesmacznych historyjek, mam rację?
Jan - Cóż, jeśli już o to pytasz, to tak. Tak się składa, że moja ciotka Petunia jest łowczynią, nie wiesz o tym?
Valygar - Nie, nie wiedziałem, że twoja ciotka była zwiadowcą.
Jan - Miała zwykłych popleczników: hydrę, smoka cienia i solara. Miała smoka, którego nauczyła wywracać się na plecy , udawać martwego i zbierać krasnoludy. Wydaje mi się, że nazwała go Czarnulek. Kochał biegać, bawić się i wylegiwać na słońcu.
Valygar - Oczywiście.
Jan - Podróżowała daleko i często, a solar Larry zawsze byl obok niej walcząc za złem, drwiąc z druidów i takie tam.
Valygar - Hmm, hmmm.
Jan - Tak czy inaczej, chodzi mi o to, że Petunia i Larry ruszyli na przechadzkę do lasu. Ona miała na sobie swoją zbroję z owoców, taka była wtedy moda, rozumiecie. Ciotka Petunia zawsze nosiła najmodniejsze rzeczy.
Valygar - Do tego nie trzeba słów.
Jan - Larry\'ego dopadła jakaś paskudna zaraza...
Valygar - Och, nadszedł już czas? Chyba muszę objąć straż na przedzie. Wiesz dobrze, jak Taskal \"Silver Axe\" (tak nazywał się mój główny bohater) traktuje swoje obowiązki.
Jan - Dobrze. Dokończę tę opowieść przy najbliższej okazji.
Valygar - Nie mogę się doczekać...

Anomen - Doprawdy, to wyzwanie dla obdarzonych słabą wolą. Uczestniczyłem już w wyprawach przeciwko olbrzymom i 20 tych podstępnych bestii padło z mojej ręki.
Jan - Czy kiedykolwiek opowiadałem ci o orku z lobotomią, mój drogi rycerzu Anomenie?
Anomen - Nie, i nie mam ochoty tego słuchać.
Jan - Cóż, tak czy inaczej, jak byłem mały, mama dawała mi miskę żwiru, bo tylko na to było nas stać, i opowiadała nam tę przypowieść. Tak więc słuchaj, rycerzu, chyba, że chcesz jeść żwir.
Jan - Żył raz ork o bardzo zniszczonym umyśle, nazywany Ano. Pewnego dnia Ano truchtał przez las, szukając byczych odchodów, którymi mógłby wypchać swój materac, kiedy natknął się na wyjątkowo interesującą sytuację. Dzielny i szlachetny rycerz o imieniu Jen Błyskotliwy walczył ze złym olbrzymem. Ano był świadkiem, jak Jen zabił swego przeciwnika.
Jan - Rycerz odjechał, by uratować kilka małych dzieci od złej wiedźmy, znanej też jako szlachcianka, która starała się otruć biedactwa. Tak czy inaczej, Ano odciął głowę upadłego olbrzyma i ruszył do swego domu w wiosce Orcze Łajno i ogłosił, iż to on zabił potwora.
Anomen - Ostrzegam cię, gnomie. Natychmiast zaprzestań mleć ozorem!
Jan - Czy wspominałem o tym, że Ano miał nieznośny nawyk przerywania innym? Tak czy inaczej, brat olbrzyma dowiedział się o śmierci swego krewnego i o tym, że jego głowa pojawiła się w Łajnie. Dopadł on Ano, który jak głupi napychał swój materac byczymi odchodami i wrócił do jaskini z orkiem wepchniętym za pas.
Jan - Za karę za zabicie swego brata, przywiązał on do głowy orka jeżozwierza i zaczął czyścić przy pomocy tak skonstruowanej szczotki swoją latrynę. Ku wielkiemu rozczarowaniu olbrzyma, Anowi się to spodobało.
Jan - Ekscytująca opowieść! Kocham ją opowiadać!
Anomen - Już dłużej nie ścierpię twoich obelg, skarlaku!
Jan - Uspokój się, Ano. Nie chciałem ci obrazić. To tylko przypowieść opowiedziana mi przez moją najdroższą zmarłą matulę.
Anomen - Nie zapomnę ci tego, gnomie! Od twej krwi ubrudzi się mój miecz!
Jan - Gdy tylko chcesz spróbować, Ano.

Jan Jansen: \"A więc, Viconio, podejrzewam, że jesteś drowem, hę?\"
Viconia: \"Milcz, kiedy mówią lepsi, niewolniku z powierzchni.\"
Jan Jansen: \"Mój brat, Elgar Maślanka też miał skórę w kolorze węgla drzewnego. Cóż, tak właściwie to BYŁ węgiel. Umarł w paskudnym pożarze, rozumiecie.\"
Viconia: \"Uwielbiasz brzmienie własnego głosu, prawda gnomie?\"
Jan Jansen: \"Mojego własnego głosu? Dziwka bez serca! Nie wiesz? Jestem głuchy. Nigdy nie słyszałem dźwięku własnego głosu. Czytam z warg...(szloch)...tylko z warg...\"
Viconia: \"Głuchota? Doprawdy? W Podmroku głusi są zabijani albo wykorzystywani podczas eksperymentów nad progiem bólu.\"
Jan Jansen: \"Słyszałem to! Tak właściwie, to przypomina mi to czas, kiedy pożarł mnie awatar Lolth. Siedziałem wiele dni w jej żołądku wraz z żałosnym drowem zwanym Biffle Chump. Oczywiście, w końcu musiałem go zjeść. Kwestia przetrwania, rozumiesz. Nic osobistego. Smakował podobnie jak kurczak.\"
Viconia: \"Lais (to imię głównego bohatera), jak to się stało, że podróżujesz w towarzystwie takiego zasmarkanego bufona?\"
Lais: \"Szczeże mówiąc, wszystko zaczęło się, kiedy kuzyn Jana, Plooty Paladinpiper, wziął udział w odpychających zawodach w jedzeniu mięsa golema...\"
Jan Jansen: \"Tak, Plooty miał sposób na zwracanie uwagi golemów. Naprawdę, genialny. Zaczynasz od spodka z mlekiem - golemy to istne psy na mleko...\"
Viconia: \"Nawet nie chcę o tym słyszeć.\"

Jan Jansen: \"Nie mogę, jestem alergikiem, no, może nie aż takim wielkim...\"

Viconia:
\"Janie. Kusi mnie co prawda, żeby pozwolić rozwinąć się sytuacji, ale chyba lepiej cię ostrzegę.\"
Jan Jansen:
\"Taaak, moja ciemna brzoskwinko? Przed czym chcesz mnie ostrzec?\"
Viconia:
\"Na karku siedzi ci jadowity pająk. Śliczna bestyjka, słynna z trucizny, która zabija w kilka sekund.\"
Jan Jansen:
\"Wiesz, to mi przypomina, jak wujek Drapak przewrócił mnie trzonkiem cepa. \'Popatrz do tyłu!\', krzyknął. \'Dlaczego? Co jest za mną?\' Zapytałem, a on wrzeszczy \'Tyberiański żuk gnojownik!\' więc ja oczywiście krzyknąłem z przerażenia i spojrzałem za siebie... i zgubiłem torbę najcudowniejszych rzep, jakiego kiedykolwiek wyrosły w Scourmbel. Mama Jansen się wściekła i dostałem za swoje.\"
Viconia:
\"O, patrz. Schodzi po twojej koszuli.\"
Jan Jansen:
\"A kiedy indziej uwierzyłem drowowi na słowo. \'Szczerba\', mówię do niego, \'lepiej powiedz prawdę\'. A on, rzecz jasna, przysięgał że nie kłamie. Krótko mówiąc, niecałe cztery tygodnie później dusiłem się w brzuchu wielkiego jaszczura. Nie miałem ani pochodni, ani poczucia humoru. Byłoby po mnie, gdyby gnomy nie były sławne z wywoływania napadów pierdzenia.\"
Viconia:
\"Na twoim miejscu bym się tak nie wierciła, ty głupku. Zdenerwujesz go, a ja nie znam czarów, które mogą powstrzymać jego truciznę.\"
Jan Jansen:
\"Gdybym dostawał miedziaka za każdym razem, kiedy... eee, zaraz. Czuję co?... kto jest za mną? Co to, tam z tyłu?!\"
Viconia:
\"Przecież cały czas ci powtarzam. Pewnie właśnie w tej chwili wbija kły w twoje ciałko.\"
Jan Jansen:
\"Co? ale ja - auć! AAAACH! NIEEEE! JESTEM ZA MŁODY, ŻEBY UMRZEĆ! AAAACH! NA POMOC! ODTRUTKĘ, ODTRUTKĘ! OD BÓLU DOSTAJĘ WIATRÓW! AAAAAA!\"
Jan Jansen:
\"NIE CHCĘ... ech? Zaraz, przecież to mucha. Martwa mucha. To znaczy że niepotrzebnie zerwałem z siebie koszulę?\"
Viconia:
\"Cha, cha! Życie ma jednak przyjemne strony. Nawet dla drowa.\"
Jan Jansen:
\"Jesteś okrutną, złośliwą kobietą, Viconio. Niech mnie Garl chroni, ależ jestem wkurzony.\"
Viconia:
\"Dobrze, odchodzę.\"

Korgan ;]

Korgan (do Viconii): Nie gadaj do mnie tak brzydko czarnulo. Jak coś się rusza, to to zabijam, ale jak spotkam drowa, to wpierw go przez parę dni torturuję.

Tekst Korgana do Mazzy
Korgan:Uważaj Mazzy, mam coś długiego, twardego i sięgającego aż do ziemi co możesz se dotknąć i pieścić. Dziecko, nie ma się co czerwienić, mówiłem o swoim toporze.

Kłótnia Minsca z Korganem
Korgan: HMPF. Cóż, lepiej, żeby zapłata była tego warta, jeśli mam przedzierać się przez pustkowia, wyżynając niedźwiedzie, wiewiórki i inne takie potwory.
Minsc: Nie zrobisz tego! Stanę do walki w obronie każdej istoty, krasnoludzie. Las karmi i ochrania życie, więc bez wahania wyłoję ci grzbiet jakąś brzózką.
Korgan: Zrobię, co będzie mi się podobało, ty przeklęta obłapiaczko drzew, szamająca stokrotki. Odgryzę głowę gołąbkowi, jeśli taka myśl tylko przejdzie mi przez głowę.
Minsc: Dlaczego? nigdy nie słyszałem o plugawym odgryzaniu głów, może za wyjątkiem tych historii, co to się czasami dzieją w wielkich miastach. I takie rzeczy dziś uważa się za rozrywkę?
Korgan: Nie obchodzi mnie to, durna pało! Jeszcze raz otworzysz gębę, a włożę ci w nią topór! Nie będzie ze mnie drwił jakiś leśny gryzoń!
Minsc: Twój ciężki dowcip zaczyna mnie nużyć, krasnoludzie. Jeśli ślinka ci cieknie na zwierzynę, idź do oberży i tam, kiedy czas i miejsce właściwe, nażryj się pieczonych kurczaków. Mieszkańców lasu pozostaw w spokoju.

Korgan - Nalio jesteś przerośnięta, długoszczudła i nie masz brody. Brzydzisz mnie.

Korgan - Ciemność! Dobra na podchody i co by się pozajmować dziewką

Korgan - Wyglądacie mi na takich, którzy dają sporo zajęcia grabarzom.

Korgan (trafienie krytyczne) - Prosto w czerep!

Korgan - Czego teraz, łachmyto?

Korgan (zaczepiony) - Jużem słyszał to szczekanie.

Korgan - Wytrząsłem dość swe flaki podczas tej wycieczki i czuję się bardziej pusty niż głowa niziołka. Nigdy już nie zapędzicie mnie na statek!

Brelm i Ribald

Dialog 1:
Brelm: \"Uważaj na złodzieji w slumsach i w porcie. Ja... ja się nie martwię. W zeszłym tygodniu zabiłem trzech.\"
Ribald: \"Chcesz powiedzieć, że w zeszłym tygodniu trzy razy okradli Cię kieszonkowcy.\"
Brelm: \"Ej, nie opowiadam chyba o Tobie, co nie?\"

Dialog 2:
Brelm: \"Ach, tęsknie za dniami pełnymi przygód...\"
Ribald: \"O jakim poszukiwaniu przygód mówisz?\"
Brelm: \"Dniami pełnymi przygód! Gdy byłem poszukiwaczem przygód, do licha! Mam ci to przeliterować?\"
Ribald: \"Myślałem, że jesteś szewcem.\"
Brelm: \"No proszę, TERAZ rzeczywiście. Ale KIEDYŚ byłem poszukiwaczem przygód!\"
Ribald: \"Naprawdę? A gdzieżeś Ty bywał, mój potężny i doświadczony poszukiwaczu przygód?\"
Brelm: \"Ja... cóż, skoro musisz wiedzieć... Swego czasu dobrze znano mnie w Scornubel.\"
Ribald: \"Więc musiałeś spotkać lorda Francisa. Albo Denala Sześć Palców. Oboje mieszkali tam, kiedy ostatnio byłem w Scornubel.\"
Brelm: \"ee... cóż, ja... nie. (krzywi się) Czasem naprawdę Cie nienawidzę, Ribald.\"

Dialog 3:
Brelm: \"W slumsach jest wielka, czarna kula, która ponoć pojawiła się znikąd.\"
Ribald: \"A poszedłeś, żeby to zobaczyć?\"
Brelm: \"A tak. W zeszłym tygodniu. Wielka jest. I ponura. Nikt nie wie, jak wejśc do środka... A z niej też nikt nie wychodzi.\"
Ribald: \"Przez cały zeszły tydzień chodziłeś zalany.\"
Brelm: \"Cóż, poszedłem ja zobaczyć, do licha! Ślepy nie jestem!\"
Ribald: \"A mi mówiłes coś innego, kiedy przedwczoraj wypiłeś dziewięć kubków turmińskiej whisky...\"
Brelm: \"Mam alergię na Turmisza. Zresztą, on nie ma nic wspólnego z tą kulą.\"

Dialog 4:
Brelm: \"Ostrzegam Cię Ribald... trzymaj tę wiwernę z dala ode mnie...\"
Ribald: \"Lucy nie skrzywdziłaby nawet muchy, Brelmie.\"
Brelm: \"Słuchaj mnie! Nie podoba mi sie jej wygląd, ani jej zapach. I już.\"

Dialog 5:
Brelm: \"Przyszedłem wprost ze statku. Wróciliśmy właśnie z Wysp Moonshae, Ach, niespokojne to wody.\"
Ribald: \"Brelmie, przeciez nigdy w swoim życiu nie postawiłeś nogi na pokładzie prawdziwego statku.\"
Brelm: \"Musisz tak otwierać gębę, nie?\"

Dialog 6:
Brelm - Znam Ribalda od ... hm ... od czasu tej małej przygody w Dolinie Cienia. Prawda, Riblad?
Riblad - Nigdy cię nie spotkałem w Dolinie Cienia, Brelmie. Upiłeś się tutaj cztery miesiące temu i nie pojechałeś.
Brelm - AAA, nie słuchaj go. Co on tam wie?

IMPERIUM SAHAUGINÓW:

Edwin (do króla Sahauginów) - Może byś się tak do nas odezwał, kijankopodobny cosiu. Jak się tu dostaliśmy? (Jeśli to w ogóle potrafi mówić. Tego typu istoty znane są bardziej ze smaku swych udek... ).
Edwin (także do króla) - Hmm! A! Wiesz to właśnie nasze zadanie: umożliwić kijankom odzyskanie ich dominującej pozycji w świecie. (Głupiec! Sekolah powinien był obdarować je mózgami!).

Jan (o ultimatum postawionym przed drużyną przez króla Sahauginów) - Słyszałem już wcześniej tę melodię. Ona jest na liście starych przebojów razem z \"Zawiedź mnie, a cię zabiję\". A może w tym przypadku, to jej przeróbka śpiewana przez niesławnego barda ogrów Chumba - Khana - \"Zawiedź mnie, a cię zjem\". Oczywiście, zawsze moglibyśmy po prostu wyjść...

Widz - ... o, to mi o czymś przypomniało. Obiecałem temu małemu pomyleńcowi, Sahauginowi, że postaram się odstraszać intruzów... No to... UUU! Tyle mniej więcej jestem skłonny włożyć w to wysiłku (wzdycha). Wiesz, doskwiera mi tu samotność.

Widz - Pamiętaj jednak, że drow, który mnie do tego wyznaczył był pomylony. Ale hejże, kimże ja jestem, by wydawać takie sądy. Od 60 lat gram przecież z parą chochlików w kółko i krzyżyk.

Smutny koniec IMPERIUM KOBOLDÓW KANAŁOWYCH:

Kobold Szaman - OBRAŻAĆ NAS, ŻE CHCIEĆ KUPIĆ WIELKI KIJ! OBRAŻAĆ NAS WSZYSTKICH I ... Ech, ile ty mówić? Co to być? Główny bohater - 2000 sztuk złota za chwałę waszego królestwa.
Kobold Szaman - Tak, chwała imperium, tylko ... Kijek twój.
Bawić się dobrze powyżej.
Kobold 1 - Reaaagh ... co?!
Kobold 2 - Hę?
Kobold Szaman - My żyć w kanale, głupi! Śmierdzący, nie zabawni! Wy siedzieć i mieć królestwo. Głupi numer, trzeba nowy przywódca. Ja iść plaża i złoto. Cześć!

I wówczas doszło do kłótni i buntu, a IMPERIUM KOBOLDÓW
KANAŁOWYCH straciło dawną świetność. A ty odszedłeś
z \"wielki kijek\" w ręce.

Dwuznaczności

Zaelas - Pomagałem Sassarowi badać tę laskę... (o różdżce)

Adalon - Wtargnął do mojej jaskini i odebrał mi - moje jaja...

Jarlaxle - Masz jeden dzień, by zdobyć moje klejnoty!

Gdy w Podmroku idziemy wykraść smocze jaja to przy wejściu do skarbca w świątyni atakuje nas dwójka strażników-drowów a nad ich głowami pojawia się frywolna sentencja \"Chroń jaja\" Wzruszająca troska :D

Minsc i Boo

Text Szalonego Kelvana do Minsca: \"Był raz wojownik, nikt nie mógł sprostać mu, Lecz bóg rozumu nie dał mu. Ale spotkał chomika podczas swej podróży wymarzonej, On dał mu trochę swej mądrości niezmierzonej, I teraz gdzie podąża on, podąża też Boo!\"

Minsc: \"Boo też ma małe ząbki w porównaniu z ryboludźmi, ale kiedy wgryzają się w twoje oko, ból jest dokładnie taki sam, tak jest!\"

Minsc: \"Ale pytanie Boo jest tak osobiste... że na samą myśl o nim pąsowieję, aż po same gatki.\"
Aerie: \"Ach tak. No to niech Boo mnie spyta i zrzuci ten ciężar z serca. Przecież... nie chcemy, żeby chomik tłumił w sobie taki niepokój, prawda?\"
Minsc: \"Co za przenikliwość! Takie tłumienie mogłoby doprowadzić do różnego rodzaju niechomikowatych wybuchów! No więc... Boo jest ciekawy, dlaczego nie wypełniasz wszystkich swoich obowiązków, od kiedy jesteś naszą wiedźmą?\"
Aerie: \"Moich obowiązków? Zdawało mi się że masz mnie ochraniać...(...) A co w tym takiego osobistego?\"
Minsc: \"Po siedzeniu w krzakach(...) nabawiliśmy się z Boo Calimshyckiego świądu w dość... intymnych miejscach. Jakiś odpowiedni medykament byłby mile widziany!\"
(...)
Minsc: \"Wielkie dzięki, Aerie! Wkrótce Boo będzie mógł znowu myśleć o kopaniu tyłków, a nie o drapaniu swojego, a i mnie z tego powodu bardzo by ulżyło!\"

Dynaheir: \"Musisz trzymać tu tego gryzonia? To nieczyste bydle.\"
Minsc: \"Twoje uwagi są mi obojętne. Po prostu nie rozumiesz więzi jaka jest między Minsc\'iem i Boo.\"

Minsc (na pytanie o krainę Rashemen i jej autentyczność) - Nie, ta kraina jest tak prawdziwa jak sam Minsc, lecz nawet większa!

Minsc - Boo czasami mamrocze coś o swych przyjaciołach chomikach, którzy przyjdą żeby was pozabijać. Ale to tylko taki zły humor, więc nie przejmuj się...

Minsc - Nie ucz chomika dzieci robić!

Minsc - Potrzebna mi szybka pomoc. Boo jest za młody żeby mnie pomścić!

Minsc - Nabij mi się na miecz nikczemniku, póki możesz, bo ja taki dobry nie będę!

Minsc do Jana w odpowiedzi na dokarmianie chomika
Minsc: Jeszcze jedna sprawa. Koniec z podkarmianiem Boo ciasteczkami bo zaczyna sie podejrzanie zaokrąglać. Poza tym okruszki na moim posłaniu okrutnie mnie swędzą nocami

Minsc (awansowany na przywódcę):Minsc was poprowadzi i z wrogiem se poradzi! Boo zajmie się szczegółami.

Inne

No cóż... podobno żadna praca nie hańbi
Chłopak:Moja mama pracuje pod Miedzianym Diademem. Kto to jest dziwka?

Troll: Moja matka bardzo starała się bym otrzymał dobre wykształcenie, więc posłała mnie do tych tu hobgoblinów. Są naprawdę rozgarnięte!

Salavalas: Ach… witaj, moja droga pani. Wyglądasz tak… rozkosznie… że już sama myśl o tym, że mógłbym owinąć wokół ciebie mój język, zapala w moim umyśle wielką żądze.
Alasiruvea(bohaterka): Naprawdę? Hmm… Sama mam bardzo podobne myśli…
Salvalas: Naprawdę? Twój entuzjazm sprawia, że moja głowa zaczyna wirować. Chcę utonąć w oceanie twoich oczu, zanurzyć się w polu twoich marzeń…
Alasiruvea: Ooo, w takim razie dobrze… pozwól tylko, że pójdę wynająć jeden z pokoi w gospodzie. Przygotuj się na noc pełną czystej namiętności, o której nieprędko zapomnisz!
Salvalas: Mam się przygotować…? Naprawdę? Chcesz… wynająć tutaj pokój? Chy-chy-chyba słyszę wołanie kapitana! Tak, kapitana! JUŻ IDĘ, KAPITANIE!!

Saemon Havarian: Pani Bodhi potrafi sprawić, żeby każde jej słowo dało się odczuć do bólu, co? Ma złote serce, choć pewniakiem dlatego, że wyrwano je jej z piersi i pozłocono.

Ciekawa rozmowa pomiędzy Jaheirą a Haer\'dalisem.
Haer\'dalis: Ach, mój ogarze, to miasto jest wielka kraina handlu! Może sprzedamy Jaheirę?
Jaheira: Przestań jazgotać, bardzie! Ten dzień był wystarczająco długi, nie dodawaj mu kolejnych godzin!
Haer\'dalis: Mam pohamować mój cięty dowcip? Oczywiście, jeśli mogę go stępić na twoim nosie.
Jaheira: Taa, bo chyba zaostrzyłam go o krzemień twojego serca!
Haer\'dalis: Cóż, moja rozczochrana pardwo, muszę zaprotestować...
Jaheira: \"Uważam, że waćpan za dużo protestujesz. Taa, ja tez potrafię cytować poezje! Jeśli już musisz protestować, odpowiem tylko na strajk głodowy i to kto wie, czy nie za późno.
Haer\'dalis: Och, Elvaralinde, kruku współczucia! Owa kobieta tłumi mą kreatywność i odbiera blask moim dowcipom! Przysięgam, nie mogę pracować przy jej ciętym języku.

Pijany kapłan Talosa: Błogosławiony niech będzie chaos! Błogosławiony niech będzie słodki nektar chaosu! Błogosławione niech będą zniewalające efekty tego nektaru! Błogosławione niech będzie sztucznie zwiększone uczucie własnej wartości!

Haer\'Dalis: Pod ziemią czeka nasze przeznaczenie i, pomyśl tylko, do grobów naszych blisko mieć będziemy!

Sklepikarz - Ach, \"kradzione\" to takie względne pojęcie, panie. Trafniej byłoby powiedzieć, że dzięki różnorakim sposobom dotarły one na rynek zajmujący się ich redystrybucją.

Czarnorynkowy złodziej - Oni wydarliby tajemnicę nawet ze
zdechłego karalucha, jeśli dostaliby za to tylko odpowiednią ilość złota.

Dziecko - Mój brat zdzielił mnie przez łeb dzisiaj rano. Zapłaci mi za to. Mogę cię wynająć żeby mu wchromolić?

Jahaboam - Ech, i nie oglądaj się za światem. To same wyprzedaże chleba i masła.

Główny bohater - Czy mogłabyś rzucić jeszcze trochę światła na tę sprawę? Bodhi - Cóż, nikt jeszcze nie posądził mnie o \"rzucanie światła\"... (Bodhi to bardzo zły wampir o sercu czarnym jak atrament).

A życie w gospodach płynie swym nurtem...
Yarin - Jestem kilka dni do tyłu za snem i kilka tygodni do przodu z piwem.

Barg - Nigdy nie spotkałem flaszki, z którą bym się nie zaprzyjaźnił!

Winthrop - Moja oberża jest czysta jak tyłeczek elfiej panny.

Tiax - Nikt nie będzie stał, gdzie Tiax stoi, chyba, że Tiax na nich wejdzie.

Desharik - I to sprawia, że stanowisz zagrożenie? Znam wiele osób, które nie odróżniłyby swego tyłka od wykopanej w ziemi dziury. I całkiem nieźle sobie radzą.

Lonk Rozumny (miłe przywitanie w \"wariatkowie\") - Ja? Zajmuję się takimi czubkami jak TY. Upewniam się, że nie zrobicie sobie krzywdy swoimi niestabilnymi mocami. I ciastka. Robię ciastka.

Merinid (drow) - Ku ich przerażeniu dach z trawy nie wytrzymał ciężaru i tron runął w dół, miażdżąc Matriarchę. To smutna, smutna historia o pierwszych gorzkich lekcjach jakie mieliśmy brać od lasu w tym mrocznym miejscu ... ale i niesie aktualny morał. Czy wiesz co to za morał, mężczyzno?
Jan - Hmm. W robionym z trawy domu nie trzyma się tronu?
Merinid - Tak! Tak! Dokładnie tak!

Pehllus Tanislave - Nuży mnie już to czekanie. Jeśli będę musiał dalej tu stać, naprawdę ogarnie mnie irytacja.
Minsc - Być może niektórzy ludzie potrzebują po prostu zgrabnego kopniaka w czułe miejsce.
Pehllus Tanislave - Cóż, być może takie metody naprawdę mogłyby się powieść.
Minsc - Powieść?! Nie, dziękuję, nie mam czasu na lekturę. Zbyt wiele pracy przede mną.
Pehllus Tanislave - Hmm. Przydałoby się w Radzie Sześciu więcej takich ludzi jak ty.[/blok]


Autor: 601


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności