Fantastyczna rozrywka


[Humor, dowcipy, zabawne historyjki]


Kącik poezji cz. IV

[blok]BALLADA O DUCHU W ZAMKU HRABIEGO

Cóż to za jęki pomordowanych
Co śmie tak stękać, że sufit aż trzeszczy
Ktoś w drugiem skrzydle zamku schowany
O pomstę do nieba okropnie wrzeszczy

Baron ze snu zbudzony przez żone
Nabija strzelbę, zwołuje sługi
Bieży z niemi w tamte stronę
Przemierza susami korytarz długi

Hrabianka mdleje na widok barona
Tak w pół-negliżu u okiennicy
Cuci ją zaraz łowcy duchów żona
Księżna wybiega z sypialni w szlafmycy

W hrabianki nagi swojemi zawadza
Z łoskotem na dywan perski się zwala
Wody szklanicą jej lokaj dogadza
Ona napoić mu się pozwala

Choć lokaj to znany impertynent
I woda z akwarium z rybkami wzięta
Lecz księżna czuje do niego sentyment
Pomóc bliźniemu to przecież rzecz święta!

A duch, czy zjawa, czy upiór to nocny
Wciąż stęka, jakby o pokutę wołał
A krzyk jego ma pogłos tak mocny
Jakby z podziemi ledwie wyjść zdołał

Baron szybkiemi krokami bieży
W drzwi maleńkich w ścianie stronę
Przykłada muszkiet do oka i mierzy
Drzwi stoją na wpół otworzone...

Służba z cepami, nożami, miotłami
Za baronem wiernie drepce
Już wszyscy są za drzwiami
W przytulnej, małej izdebce

Na to larma podniesienie
Hrabina od razu wydała
Jedno ścisłe zarządzenie
Po księdza pachołka posłała

Bieży ksiądz, kadzidłem kadzi
W tej alkowie z kafelkami
Aż baronet się zaczadził
Wywlekli go tylnemi drzwiami

Gdy jęk ducha kadzonego
Na sile wciąż zyskuje
Lufę od muszkietu swego
Baron w drzwiczki wyceluje

Lecz ksiądz ma inicjatywę
Kropidło bierze do ręki
Urzeczywistnia alternatywę
Wyświeci niemiłe dźwięki

Chlap!...i poszło w ruch kropidło
Świeconej wody uszczupla zasoby
Lecz gdy nie pomaga kadzidło
Nie masz na ducha innej metody

A jęki ducha nie ustają
Księżulo ze strachu oknem ucieka
Odgłosy nieziemskie dalej trwają
Baron ze swą fuzją czeka

Hrabina czekać wszystkim każe
Sprowadza mądrego cadyka
Ten trupim zębem kadzić każe
Kadzą, a jęk nie zanika

Splunął rabin w lewo trzy razy
Choć dobroduszny i pobłażliwy
Nie czuł do ducha żadnej urazy
Lecz zawsze był sprawiedliwy

Żadnego efektu nie dało
Krowiego spalenie ogona
I nic nowego się nie stało
Nawet ze strzelbą barona

Wtem duch zawył strasznym głosem
Aż baronowa pod sufit skoczyła
Upadła i swym szlacheckim nosem
W posadzkę z marmuru zaryła

Zemdlała biedaczka strachem objęta
A jej twarzyczkę zakrwawiona
Rzecz to prawie nie pojęta
Obmyto wodą święconą

Z krwią niewinną ta zmieszana
Niczym gejzer wrzeć poczęła
Baronowa tym spryskana
Do zmysłów przychodzić poczęła

Krasną zupkę ludożerców
Ujrzawszy znowu zemdlała
Legnąwszy na perskim kobiercu
Ocucić się już nie dała

Baron strzelbę swą zabiera
Do drzwiczek małych się skrada
Sekretnej alkowy nie otwiera
Do strzału pewnego się składa

Wymierza w dziurkę od zamka
Odciąga kurek do siebie
I mierzy tam gdzie klamka
Zaraz duch będzie w niebie!

Naciska cyngiel...strzelba milczy!
Baron krzyczy przekleństwa do niej
Spogląda na nią wzrokiem wilczym
Prochy zamokły od wody święconej!

Duch jęknął jak przy porodzie
Coś z głuchym pogłosem plusnęło
Baron stojący na ciżby przodzie
Chciał szpadą dokończyć dzieło

Duch stękać zaprzestał, baron odetchnął
Doszedł go odgłos spuszczanej wody
Duch drzwi rozwiera, ciżbę rozepchnął
Stanął w drzwiach człek już niemłody

To hrabia tak stękał na swoim nocniku
Tam są tęgiego stękania pobódki
Widać już zrobił kupkę lub siku
Skończywszy wyszedł z sekretnej wygódki

Pociągnął za spłuczkę i z Bożej mocy
Woda nieczystość spłukiwać zaczęła
Morał: byś w nocnik nie robił po nocy
Aby cię służba za ducha nie wzięła

----------------------------------------------------------------

Przyznaję, że jest to ballada w stylu \"chłop się wściekł
i połknął widły\", ale ma swój pewien urok, morał, no i
kojarzy mi się z pewnym przyjemnym wydarzeniem z lat
szczenięcych....[/blok]


Autor: 2454


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności