Fantastyczna rozrywka


[Humor, dowcipy, zabawne historyjki]


Sklepik z cukierkami, czyli jak znaleźć Idealnego Faceta

[blok]Na dobry początek kilka głębokich i pożytecznych cytatów (stworzonych przez facetów! ha!), które narratorka gdzieś tam kiedyś wyczytała:



„Mężczyzna jest jak pies: bez ogona nie ma się czym cieszyć”.

Roman Gorzelski



„Prawdziwy mężczyzna nie pamięta nigdy ubiorów kobiet. Nic w tym dziwnego, jego wyobraźnia eliminuje odzież”.

Andrzej Urbańczyk



„Pesymista twierdzi, że wszystkie kobiety to nierządnice. Optymista nie jest tego zdania, ale ma nadzieję”.

Julian Tuwim


A poza tym:

Uroczyście oświadczam, że poniższe dzieło jest na wskroś subiektywne, seksistowskie i uderza w męską próżność. To znaczy godność. Ale to właściwie na jedno wychodzi.

A! I traktuje mężczyzn przedmiotowo. Żeby potem nie było pretensji.

Pragnę także zaznaczyć, że nie mam zamiaru pisać o alkoholikach, wariatach, mordercach, politykach, świadkach Jehowy, Adwentystach Dnia Siódmego, mormonach, mutantach o ilorazie inteligencji nogi od krzesła, seksoholikach i fanach Dody Rabczewskiej – Majdanowej.

Jeśli mimo to pozostał mi choć jeden czytelnik (i jeśli opiekunowie Humoru nie poślą mnie do diabła, bo to, o ile mi wiadomo, sami mężczyźni [Roll: a Shira to pies? :P]) - zapraszam do lektury.



No więc:

Każda baba wie, że życie bez facetów byłoby pozbawione elementarnego „urocku”, nawet gdyby obfitowało w takie sensacje jak loty na Księżyc czy odwiedziny kosmitów. Tak to, niestety, z nami jest. Nie możemy się bez nich obejść i już.

Ale nie o tym chcę mówić, bo oni i tak są wystarczająco zarozumiali.

Facet. Hm. Gatunek przybyły z Marsa, jeśli wierzyć arcymądrym poradnikom i tak się zachowujący – w większości przypadków przynajmniej. Ale dla wielu, a przede wszystkim narratorki, faceci są jak pudełko czekoladek.

W życiu każdej z nas przychodzi taka chwila, kiedy stwierdzamy, że „samotność to straśna trwoga” i zaczynamy zaglądać do sklepiku, planując nabycie odpowiedniego cukierka w celu osłodzenia gorzkiej egzystencji. Oto kilka porad, które pozwolą uniknąć tych zapleśniałych, przeterminowanych, paskudnych, niesmacznych bądź zgoła trujących.

Aha. Jeszcze jedno. Drogie konsumentki, nie dajcie się nabrać na błyszczący, kolorowy papierek! No, jeśli słodka treść będzie ładnie opakowana, to nic nie szkodzi. To nawet lepiej. Jednakże zanim wpakujecie łakocie do gęby, upewnijcie się choć trochę, że większa ilość nie spowoduje mdłości, bólu brzucha czy, za przeproszeniem, sr...czki.

Tyle na wstępie. A teraz do dzieła!

1. Cukierek smarowo – spirytusowy.

Mógłby mieć na papierku nadruk – „Ja Tarzan – ty Jane”. Wtedy wszystkie potencjalne klientki od razu wiedziałyby, czego się spodziewać. Jest to bowiem cukierek twardy, ostry w smaku i trudny do zgryzienia. Będziecie go trawić przy ostrym rocku i obficie zapijać napojami wyskokowymi. Ale nie liczcie na to, że osłodzi wam życie. Będzie raczej upływało w towarzystwie innych cukierków, dla których samochód bądź motocykl, bądź inny środek lokomocji, dla was zupełnie nieistotny, zawsze plasuje się oczko wyżej niż ukochana kobieta. Kiedy wam zechce się wybrać do kina – on będzie w trakcie wykręcania alternatora, kiedy zapragniecie w spokoju poczytać – wyrwie książkę z ręki, wyciągnie na dwór i każe się wsłuchiwać w pracę silnika. A kiedy odwiedzają go przyjaciele, nagle przyłapujecie się na oczekiwaniu wznowienia średniowiecznych rozważań nad skomplikowanym i jakże ważnym zagadnieniem - czy kobieta aby na pewno ma duszę. I nic to, że (pominąwszy rzeczoną duszę) macie maturę, dyplom, pracę i tak dalej. Skoro nie wiecie nic o filtrach powietrza, resorach, amortyzatorach, katalizatorach i innych takich, musicie stać na niższym szczeblu ewolucji. Koniec kropka.

Cukierka numer jeden łatwo rozgryźć (trudniej przełknąć). Pozuje na macho i lubi siłować się na rękę. Nie jest też od tego, żeby przy nadarzającej się okazji sklepać komuś mordę. A tych okazji zawsze znajduje wiele, więc nie od rzeczy byłoby zawczasu liznąć nieco wiedzy medycznej...

2. Rozglądając się po półkach, możecie też natrafić na cukierka – formalistę. Zdradza go sztywny gorset uszyty z zasad moralnych i ustalonych poglądów politycznych, noszony pod garniturkiem i białą koszulą. Jeśli jesteście zwolenniczkami rządów silnej ręki, taki cukierek będzie dla was w sam raz. Jednak gdy daleko wam do wiotkiej mimozy i bardzo nie lubicie, jak ktoś bez przerwy wam mówi, co dla was najlepsze, prędzej czy później owa delicyja stanie wam kością w gardle.

Cukierek – formalista jest bez przerwy zajęty – i nie jest istotne, czy właśnie zbawia świat, czy zajmuje się sprzedażą sedesów. Ma do wykonania misję, a wszystko, co mogłoby go od niej oderwać, traktuje jak dopust boży. W jego mniemaniu kobieta została stworzona tylko w jednym celu – żeby ładnie się prezentować na imprezach organizowanych przez szefa. Jednakowoż ma ważką zaletę – dwunastogodzinny dzień pracy. Co oznacza, że nie będziecie go musiały zbyt często oglądać (i słuchać). Z drugiej strony - na co komu facet, który ciągle wykręca się od zmywania garów, a w łóżku potrafi jedynie chrapać?

3. Wędrujemy po sklepiku, rozglądamy się i co widzimy? Ach, jaki słodki placuszek! Cóż za smakowitość! Aż chce się zatopić zęby! Po prostu – torcik wedlowski!

Hm. Na pozór trafiłyście na rarytas. No bo ładny, smaczny i zna się na czarowaniu lepiej niż Harry Potter. Wszystko zależy teraz od was. A raczej od Matki Natury, gdyż jeśli ta stara dziwka nie obdarowała was wielce wymownym 90 – 60 – 90, to torciki raczej macie z głowy... Ale przyjmijmy, że jednak zrobiła, co do niej należało.

Świat różowieje w oczach, zaczynają się kolacje przy świecach, romantyczne pogaduszki do poduszki i wszystkie te wspaniałe rzeczy, o których piszą autorki bestsellerowych romansów dla podstarzałych dziewic. Zachłystujecie się cudem egzystencji u boku arbitra elegantiae, boskiego skrzyżowania Jamesa Bonda i sienkiewiczowskiego Petroniusza. Aż tu nagle...zonk. Okazuje się, że ten cud myśli, iż monogamia to nazwa wstydliwej choroby. I oto stajecie przed odwiecznym dylematem – Bond - podrywacz czy lojalny Quasimodo? Jest to problem nie do rozwiązania, coś jak „być czy nie być” Hamleta albo pytanie o początki wszechświata.

4. Omijając szerokim łukiem wystawkę z torcikami wedlowskimi, natrafiacie na półkę ze słodkimi bułeczkami. Jeszcze nie zdajecie sobie sprawy, że zawędrowałyście do krainy dreszczowców, a imię jej - MAMUSIA.

Każda kobieta wie, że z mamusią nie da się wygrać, bo ona zawsze wie najlepiej i kocha najbardziej. Pół biedy, jeśli synalek potrafi zrozumieć, iż nie macie najmniejszej ochoty stawać z nią do zawodów. Gorzej, gdy próbuje zrobić z was klona swojej rodzicielki (śpieszę wyjaśnić, że chodzi tu o charakter, a nie trwałą ondulację, sweterek i fartuszek. Na zboczeńcach się nie znam, śmiertelnie się ich boję, więc i pisać o nich nie będę). Być może są na świecie masochistki zdolne znieść zwrot „moja mama”, powracający w rozmowach z częstotliwością zdartej płyty. Narratorka uważa taki trójkąt za wysoce niewygodny. No bo jakże się tu delektować, kiedy ktoś bez przerwy wyrywa ci talerz i jeszcze mówi, że mlaskasz?

Króliczek mamusi zawsze ci wypomni, że NIEKTÓRE kobiety świetnie sobie radzą z godzeniem pracy i domu, nigdy nie zostawiają rozliczenia z fiskusem na ostatni dzień, nie zapominają o zrobieniu zakupów, bo dorwały ostatni tom przygód wiedźmina Geralta i nie popijają martini bianco prosto z butelki.

5. I w końcu, po długich poszukiwaniach, zjawia się On. Batonik pod tytułem Ideał W Każdym Calu. Nieważne, czy przystojny jak młody Alain Delon, czy sobowtór hrabiego Draculi, blondyn, brunet czy zupełnie łysy – piękno, jak wiadomo, leży w oku patrzącego. Czyli, mówiąc prościej, każda potwora znajdzie swego amatora.

Ideał W Każdym Calu jest cały i wyłącznie wasz. To wy jesteście jego muzą, natchnieniem i sensem życia. W waszym towarzystwie nigdy nie ogląda się za pannami w krótkich spódniczkach i nawet rozbierane zdjęcia Jennifer Lopez nie robią na nim wrażenia – a przynajmniej wy nic o tym nie wiecie. Lekceważy opinie mamusi (szczególnie te dotyczące waszej osoby), słucha, co się do niego mówi i w przerwach pomiędzy instrukcją obsługi wiertarki widiowej i dodatkiem sportowym do „Wyborczej”, znajduje czas na lekturę „Iliady”.

Nigdy nie komentuje waszych eksperymentów kulinarnych, nawet gdy zapomniałyście o gotujących się kartoflach, bo akurat oglądacie z przyjaciółką „Joe Blacka” i w całym domu unosi się smród spalenizny. Nie boi się, że pralka go ugryzie, jeśli się do niej zbliży. Rozumie waszą miłość do koni i kiedy złamiecie obojczyk, skacząc przez absurdalnie wysoki płot, okazuje wam współczucie. Nie narzeka, że potyka się o siodło, kiedy wchodzi do garażu (patrz pod nogi, ślepoto!). Nie śmieje się, gdy trzy razy z rzędu oblejecie egzamin na prawo jazdy, tylko cierpliwie podaje wam chusteczki higieniczne, kiedy ryczycie na środku placu manewrowego. Zawsze pamięta o waszych urodzinach. Nigdy nie obdarowuje was praktycznymi prezentami, wyjąwszy popielniczki, bo je zbieracie. Po imprezie u przyjaciółki zawsze czeka na was dwa litry mirindy.

(PROSZĘ O OMINIĘCIE NASTĘPNEGO ZDANIA OSOBY PONIŻEJ OSIEMNASTKI!)

Może i nie wie nic o punktach G, ale świetnie zna się na punktach aaaaach.

Nie wydaje więcej, niż zarabia. Nie zdradza was z samochodem. Nie określa was zwrotem „moja stara”. Kiedy naprawia kran, łazienka nie zamienia się w basen Morza Śródziemnego. Wie, do czego służy zmywarka. Nie zrzędzi, że odżywiacie się kawą i fajkami. Lubi filmy z Angeliną Jolie. Nie lubi filmów z Arnoldem Schwarzeneggerem. Nie wyrywa wam pilota, kiedy po raz dziesiąty chcecie w spokoju obejrzeć „Powrót Króla”. Nie lubi futbolu. Nie jest zazdrosny o wasze rośliny doniczkowe. Jest zazdrosny o przystojnego kolegę z pracy. Umie prasować koszule. Nie wrzeszczy, kiedy ogolicie sobie nogi jego żyletką. Rozumie waszą miłość do głosu Ville Valo. Wielkodusznie wybacza, kiedy po intensywnym praniu jego ulubiony sweter nadaje się na kaftanik dla niemowlęcia. I najważniejsze – kiedy kupuje siostrzeńcowi pistolet na kulki, to nie po to, by samemu się nim bawić.

Tak tak. Brzmi pięknie. Szkoda, że takiego batonika jeszcze nie wyprodukowali... Ale to w końcu Gildia Miłośników Fantastyki, prawda? Pomarzyć wolno...

A zresztą, jak mówi porzekadło, „Faceci to nie wszystko, jest jeszcze piwsko!”. Hip, hip hura! (co za bzdura!).[/blok]


Autor: 5221


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności