Fantastyczna rozrywka


[Humor, dowcipy, zabawne historyjki]


Pamiętnik kosmity - odsłona II

[blok]Mam obiekt! Mam obiekt! Obiekt mam!
Rzeczony obiekt ma na imię Karolina i jest dwudziestoletnią Polką.

***

Moja radość z powodu bardzo trafnego (w moim mniemaniu) wyboru nieco przygasła, gdy Dao wpadł w przerażenie na sam dźwięk słowa „Polska”.
- Czyś ty spadł do rangi Inteligencji Zerowej? Na tej planecie nie ma bardziej niezorganizowanej, niedorzecznej i rąbniętej bandy! Nic, co zwykli wyczyniać, nie da się wytłumaczyć prawami logiki. Ani kosmicznej, ani nawet ziemskiej. Czasami miewam wrażenie, że oni sami nie wiedzą, gdzie mają głowy, a gdzie nogi, nie wspominając o całej reszcie.
Hm...A co mi tam, przynajmniej nie będę się nudził.

***

Wiem już, co przeciętna jednostka ludzka jest w stanie uczynić podczas jednego obrotu Ziemi wokół własnej osi:
- włączyć mózg (wcześniej uśpiony)
- wyleźć z legowiska
- naciągnąć materię nieożywioną na bezwłose i bezpióre, dziwnie gąbczaste ciało
- zjeść obrzydliwe zielone coś
- z objawami paniki gnać do przybytku Inteligencji zwanego „uczelnią”
- tamże: słuchać ględzenia innych istot, gapić się w sufit i ziewać
- włóczyć się po hałaśliwym ludzkim skupisku
- w towarzystwie innych Ziemian udać się do przybytku, gdzie serwuje się płyny otępiające Inteligencję i zaburzające równowagę
- tamże: pić owe płyny w ilościach nieproporcjonalnych do masy
- chwiejnie wrócić do domu
- polewać ciało wodą
- na tymże ciele zmienić materię nieożywioną (poprzednia nie wyglądała zbyt zachęcająco, nawet ja to rozumiem)
- nałożyć na przednią część głowy dużo substancji kolorowych (a, tego to już nie rozumiem)
- pójść do kolejnego przybytku, gdzie się serwuje płyny otępiające etc.
- podskakiwać w takt dzikich ryków, w okropnym ścisku i bałaganie
- ponownie bez opamiętania wchłaniać płyny otępiające etc. (może po to, by jakoś się uodpornić na te straszliwe dźwięki?)
- znów chwiejnie wrócić do domu
- walnąć się na legowisko
- wyłączyć mózg (o ile w ogóle był wcześniej włączony)

A Mao i Dao twierdzą, że ludzka egzystencja nie jest interesująca. (?!)

***

Robi się coraz ciekawiej, chociaż wcale nie łatwiej. Z moich obserwacji wynika, że życiem na Ziemi rządzą trzy czynniki:
1. Pieniądze.
Wydaje się, że to najważniejsza, najwspanialsza i najcenniejsza rzecz na tej planecie. Taki ziemski mitrydol. Dziwne, dla mnie to po prostu kawałki nie najlepszej jakości metalu. Albo, co jeszcze głupsze, skrawki przetworzonych drzew (dobrze, że chociaż nie grzmocą się nimi po czaszkach, a przynajmniej nie w celu zjedzenia przeciwnika). Pieniądze mają tę niezwykłą właściwość, że bardzo trudno je zdobyć, za to łatwo stracić. I w dodatku nawet jak się je ma, to tak, jakby się nie miało – bo zawsze trzeba więcej i więcej. Ziemianie nie umieją się bez nich obejść. Ani się nimi dzielić. Jedni puchną z przeżarcia, inni chodzą głodni. I gdzie tu logika? Zamiast nakarmić bliźniego, zaciskają pazury na metalowej blaszce.
2. Władza.
Mao wytłumaczył mi, że to ulubione – obok wojny – zajęcie Ziemian. Odkąd tylko odkryli, że można zmusić bliźnich do posłuchu przy użyciu drewnianej pały, bez przerwy szukają okazji, żeby sobie porządzić. Nie powiem, u nas też istnieje siła pilnująca ładu. Znaczy się my. Inteligencja Najwyższa. A u nich? Rządzi ten, który najlepiej włada lagą.
Jeszcze gorzej, kiedy do władzy dorwie się ogół. Pojęcia nie mam, czy tak jest we wszystkich ziemskich krainach (może kiedyś to sprawdzę), ale tutaj panuje taki burdel, że proszę siadać. Jedni chcą tego, drudzy tamtego, a co zmiana, to na gorsze. Odnoszę wrażenie, że oni co innego myślą, co innego mówią, a swoimi uczynkami konsekwentnie przeczą jednemu i drugiemu. W rezultacie nikt już, k**wa, nie wie, co się tak naprawdę dzieje. Zaczynają się narzekania, lamenty, zmiany miłościwie panujących, reformy, ustawy, przewroty, reformy reform, a na koniec wszystko wraca do punktu wyjścia. Czyli stwierdzenia, że winni są Żydzi (aaaa! Dlaczego Żydzi? Dlaczego nie Zulusi, aborygeni czy mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej?) i masoni.
3. Seks.
Hm. Niby płcie dwie. Niby wszystko jasne. A mieszają, że starczyłoby i za sześć.
Więc tak.
Grupa pierwsza to istoty, które szukają sobie partnera i w miarę spokojnie z nim egzystują. Ci są najliczniejsi, i dzięki Ci, o Mędrcze. Inaczej pewnie bym zwariował.
Grupa druga składa się z tych, którzy szukają, ale jakoś nie mogą znaleźć.
Następni – ci, którzy szukają, znajdują, a potem dochodzą do wniosku, ze tylko im się zdawało.
Tacy, którzy w ogóle niczego nie szukają (albo udają?).
I ostatni, którym wystarczyłaby jedna płeć. Własna. Przy czym wszystko i tak wygląda jak wyżej.
Mao i Dao mówili, ze oni nazywają to „miłością” i w tym stanie prezentują Głupotę Najwyższą. Bywały przypadki, ze tak zwana „miłość” obracała w ruinę całkiem spore miasta, powodowała samobójstwa, morderstwa i ogólny nieporządek. Pięknie, coraz piękniej. Ciekawe, jak to jest z moim obiektem.

***

Mój obiekt wykazuje zatrważający brak inwencji. Program dnia jak wyżej. Czyżby jednak Mao miał rację? A może by tak troszkę naruszyć zasady i rozejrzeć się za czymś ciekawszym?

***

Wielki Mędrcze! Dzisiaj zobaczyłem zupełnie inne oblicze planety zwanej Ziemią. Człowiek poświęcił kawałek własnego ciała, żeby inny człowiek mógł żyć. Jestem bardzo wzruszony. Chyba odszczekam wszystko, co do tej pory powiedziałem.

***

A gówno! Właśnie, że nie odszczekam! Zaintrygowany losem uratowanego Ziemianina poleciałem w przyszłość, żeby sprawdzić, jak mu się będzie powodzić. No i masz. Rozerwał go rodzaj broni, który robi spektakularne „bum!”, podłożony w metrze przez jakiegoś niezadowolonego z życia mieszkańca tej planety.
Osobliwa rzecz. Rozumiem znaczenie słowa „odwet”, a przynajmniej do tej pory tak mi się zdawało. W końcu moja tu obecność to też forma zemsty ze strony Mędrca. Ale my przeważnie skupiamy się na tym, żeby dołożyć jednostce (bądź grupie) bezpośrednio odpowiedzialnej za nasze w***wienie. Natomiast oni takie „bum” sprzedają każdemu jak leci. Winny, niewinny – co to kogo obchodzi? Pojmuję już, dlaczego mieszkańcy wszechświata wolą się od nich trzymać z daleka. A co by było, gdyby rozleźli się po całym kosmosie?

***
Zaczynam podejrzewać, że mój obiekt jest niespełna rozumu. Wiecie, co dzisiaj robił? Cały dzień łaził po różnych przybytkach i zmieniał materię nieożywioną na swoim ciele. Wkładał i zdejmował, wkładał i zdejmował. I tak w kółko. A potem wrócił do domu z pustymi rękami, mając na sobie to, w czym rano wyszedł.
Hm. A może się mylę i nie dostrzegam ukrytego sensu? Może to rodzaj ziemskiego katharsis, wędrówka ku zgłębieniu własnej istoty, próba uwolnienia umysłu ze sztywnej cielesnej powłoki? Może taka zmiana skóry pomaga im odnaleźć prawdziwe „ja”?

***
Karolina się „odchudza”. „Odchudzanie” polega na niejedzeniu i jest ulubioną rozrywką istot płci żeńskiej. Żeby nie wiem jak były kościste i zabiedzone, ciągle im mało i chciałyby bardziej. Ciekawa rzecz. Na syndrom „odchudzania” cierpią tylko ci, którzy mają pod dostatkiem wszelkiego żarcia. Kiedy ktoś jest naprawdę głodny, jakoś go nie raduje perspektywa pięknego, chuderlawego ciała.
Drugą ulubioną rozrywkę kobiet stanowi gapienie się w szklane coś i podziwianie własnego odbicia. Moim zdaniem to strasznie nudne. Przecież oni co dzień wyglądają tak samo. Gdyby chociaż mieli ruchome nosy albo zmieniali kolory, jeszcze bym taką ciekawość rozumiał. Każdy poranek niósłby ze sobą posmak niespodzianki – gdzie też się ów nos w tej chwili znajduje? A tak? Z góry wszystko wiadomo.

***

Mój obiekt najwyraźniej odkrył, że posiada Inteligencję (Przeciętną bo Przeciętną, ale zawsze) i zgłębia zasoby ziemskiej wiedzy. Siedzi i siedzi, szeleszcząc kartkami i przekładając papiery. Ślicznie, ślicznie. Ale strasznie nudno. Chyba znowu sobie gdzieś polecę.

***

He he. Wystrzelili w kosmos jakiś prymitywny stateczek. Ledwo oderwał się od ziemi, też zrobił spektakularne „bum!”. Kiedy do tych głąbowatych ośrodków Inteligencji Przeciętnej dotrze wreszcie, że skoro mają ciała przystosowane do życia na własnej planecie, to powinni na niej siedzieć i nie zatruwać, bo nie ma drugiej podobnie głupio skonstruowanej? I że tym żałosnymi skorupami nigdy daleko nie dolecą? Co za ograniczona, wredna, pazerna rasa. Zepsuć, zdegenerować, a potem szukać następnej, z którą można by zrobić to samo.

***

O la la! Mój obiekt zaczyna być interesujący! Znowu poszedł w to miejsce, gdzie ludzka masa ryczy, przytupuje i pije płyny. (swoją drogą, mam nadzieję, że Mędrzec nigdy się nie dowie o udziale Dao w wynalezieniu rzeczonych płynów. Pewnie nie byłby zachwycony, zważywszy na skutki). Wrócił do domu kompletnie nieinteligentny i pozbawiony zmysłu równowagi, za to nie sam. Przyprowadził istotę płci przeciwnej, po czym dokonali (jakimś cudem) aktu rozmnażania i usnęli.
Rano patrzyli na siebie ze zdumieniem i trochę nieufnie. Już się bałem, że dojdzie do jakichś aktów przemocy albo co. Na szczęście, o ile mi wiadomo, Karolina nie trzyma pod łóżkiem bomby ani drewnianej lagi. No i nie jest z natury agresywna.

***

Phi! Istota męska nie pokazała się więcej. Byłem nieco rozczarowany, bo moje studia utknęły w martwym punkcie. Na szczęście po paru dniach pokazała się inna. Nastawiłem się na jakieś akty, ale srodze się zawiodłem. Może im potrzebny do tego wynalazek Dao? Zauważyłem, że jego spożycie prowadzi do różnych dziwnych figli. No, ostatecznie mam czas. Mogę sobie poczekać.

***

Istota, o której mowa przychodzi coraz częściej. Trzymałbym kciuki, gdybym je, oczywiście, miał. A nuż doczekam się jakichś narodzin? Byłoby to bardzo interesujące.

***
Ojej. Ojej. Jakieś to wszystko dziwne. Całuski były, przytulania za nami, nawet akty należałoby zaliczyć do udanych. Nastawiłem się na nową fazę badań i już zacierałem (wyimaginowane) ręce, kiedy coś się strasznie zepsuło. Istota płci męskiej okazała się (muszę tu zacytować, bo nie wiem, jak to właściwie wyłożyć) „świnią, sukinsynem, cholernym kłamcą i ...buuuu...on ma żooonę...!!!”
Zrozumiałem z tego tyle, że narodzin to raczej nie będzie. I o co ten cały wrzask? Istota płci męskiej udowodniła przecież, że dałaby radę obu?

***

Hura! Hura! Mędrzec przysłał Zoey z wiadomością, że zbadał dokładnie sprawę planety Thror i stwierdził, ze nasza wina nie była taka znowu wielka. Odwołuje moje badania. Mogę wracać. Dla zasady spróbuję uporządkować swoje wiadomości na temat Ziemi i jej mieszkańców.

***

Oto, co mi z tego wyszło.
*Ludzie kochają gromadzić pieniądze, które z reguły wydaje kto inny.
*Uwielbiają wojny o nic, gdzie giną przeważnie ci, którzy w ogóle nie wiedzą, o co idzie.
*Chorobliwie potrzebują, żeby ktoś nimi rządził (rządzi z reguły ten, kto najmniej się do tego nadaje, ale znaleźć tu takiego, który się nadaje, graniczy z cudem)
*Stworzyli bardzo oryginalne pojęcie dobra (dobre to, co dobre dla mnie) i miłości bliźniego
*Odżywiają się w znacznej mierze płynami, które im szkodzą.
*Kochają narzekać.
*Wszystkiemu winni są Żydzi i masoni.

Przyznam szczerze, że studia nad Ziemianami mogą zająć całą wieczność, a i tak wyleci się stąd z przekonaniem, że się niczego nie zrozumiało i mocnym podejrzeniem, iż Najwyższa Inteligencja nie jest znowu aż taka wysoka. Do zobaczenia!

Vene, Przedstawiciel Najwyższej Inteligencji Kosmosu.[/blok]


Autor: 5221


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności