Fantastyczna rozrywka


[Humor, dowcipy, zabawne historyjki]


Sabat cz.1

[blok]Wszyscy wiemy, jaki dźwięk wydaje pukanie silną męską pięścią w drewniane drzwi. Wiemy jak ten charakterystyczny dźwięk potrafi wedrzeć nam się do mózgu…Dźwięk ten można porównać do komara, który, mimo że mały i niby nie groźny potrafi zepsuć całą noc….Taki oto dźwięk rozległ się w drewnianej chatce Miriam. Drewniana chatka Miriam znajdowała się w środku gęstego liściastego boru, na małej zgrabnej polance. No, ale wróćmy do tematu, na małej zgrabnej leśnej polance w drewnianej chatce rozległo się pukanie. Rozległo się ono w chwili, gdy Miriam jeszcze smacznie spała, zmęczona po wczorajszym Sabacie, na który zjechały jej ukochane znajome, Enid (kapłanka Wierzy z kości Słoniowej, Kreta opiekunka ognia w jaskiniach Baala, Neandra uzdrowicielka, która podróżowała po całym świecie i zaliczała kolejnych mężczyzn i zbawiał kolejne wioski no i Adela, jak zwykle spóźniona, bo po drodze wysiadła jej miEtła).
-Zaraz…tego….no!- wymamrotała Miriam
-Puk PUK PUK-ładnie to wygląda tylko na papierze tak naprawdę to brzmiała jak „JEŚLI NATYCHMIAST NIE OTWORZYSZ MI TYCH DRZWI TO CIĘ TAK STRZELE MIETLĄ ŻE POPAMIĘTASZ”
Miriam wstała nałożyła na nos okulary, wdziała szlafroczek zrobiony na drutach przez, Adelę (Aby było bardziej „kilmaciarsko” Adela wychawtowała na szlafroczeku różne zwierzątka leśne) na nogi założyła kapcie i poszła w kierunku drzwi, każdemu normalnemu człowiekowi zazwyczaj udaje się dochodzić do drzwi bez żadnej przygody, ale Miriam nie była normalna, była czarownicom. Jak się gwizdła o krawędź księgi magicznej Enid to wylądowała twarzą tuż przed stopami kogoś o bardzo dużych butach(w locie otworzyła drzwi bo obliczyła sobie, że jeśli pozostaną zamknięte to nieuchronnie na następny Sabat będzie musiał sobie kupić coś w rodzaju kominiarki).
-YYY d…dzień dobry-powiedział właściciel dużych butów bardzo męski i seXownym głosem
-Dzień dobry-Miriam podniosła się przy pomocy właściciela seXownego głosu
- Nazywam się Abezmud von Krypedens i przysze…..(na chwile głos ugrzązł mu w płucach)- Miriam po chwili ciszy podążyła za wzrokiem mężczyzny, patrzył na jej podomkę, dokładniej na „klimaciarskiego” jelonka, z którego Adela była taka dumna, a reszta dziewczyn nazwał krzyżówką rosomaka-jelenia(tylko z sympatii dla Adeli)-i dzikiej świni. Miriam z dumą poprawiła szlafroczek.
-Sam jest sobie winien, po co nachodzi przyzwoitych ludzi o tak rannej porze-pomyślała
-Przyszedłem prosić panią o pomoc, słyszałem ze jest pani czarodziej….-znowu go zatkało
-Co znowu…-Miriam kolejny raz podążyła za wzrokiem młodzieńca, który nawiasem mówiąc miał śliczne oczy, na tak o tym zapomniała, wczoraj Neandra przyczepiła pięćdziesięcioma spinaczami i pokaźną dawką magii kartkę z napisem, oczywiście fosforyzującymi literami: GWAŁCICIELOM WSTĘP NAKAZANY
-I co z tego-myślała Miriam-Moje drzwi mam prawo sobie na nich wieszać co chcę.
-Jest pani czarodziejką -dokończył szybko
-No jestem-Miriam wyprostował się dumnie, że ktoś nazwał ją czarodziejką
-Czy mogę wejść i przedstawić pani mój problem
-Kurczę fajny jakiś facet, najpierw czarodziejka teraz pani, kurczę muszę się pochwalić dziewczyną…-Miriam myślała zadowolona –Oczywiście, niech pan wejdzie. Słucham?- powiedziała
-Chodzi, oto mój zmarły ojciec…
-Panie świeć nad jego duszą-odezwał się głos z pod stołu- za chwilę wyszła z pod niego Kreta-Ale się naprułam, cholera zaraz musze być w jaskiniach, mamy dziś kontrolę czaru nawodklerog, Miri pomóż mi otworzyć portal.
Gdy kreta wniknęła w czarny owal unoszącym się nad sufitem, Miriam poprosiła gościa, aby kontynuował…
-Mój ojciec zostawił klucz do lochów zamku Rozrog…chodzi mi oto, że tam w tych podziemiach jest skarb no i kamień filozoficzny…czy pomoże mi pani przejść przez te podziemia?
-Ja?
-Pani.
-A, co mi tam.
-dostanie pani za to, coś lepszego od tej nędznej chatki!
-Miałam chatkę z piernika na takiej ładnej kurzej nóżce, ale koleżanki wpadły z wizytą i zjadłyśmy dach, był z czekolady orzechowej, potem ściany poszły szybko, no i podłogi to ja sama…..
-Miałem na myśli pałac…..
-ee, Neandra jakiś czas mieszkała w pałacu, piździło po kątach….znaczy się, wiało niesamowicie…
-Ech, do tych podziemi to potrzebna mi silna ekipa…możesz kogoś mi polecić?
-W jakiej specjalizacji?
-magia
-Kreta, to ta co jej portal otworzyłam, ona zajmuje się ogniem, jest niesamowita jeśli chodzi o czary związane z ogniem, Enid jest kapłanka Powietrza w Wierzy z kości Słoniowej, powietrze i wszystko co się z nim wiąże jest najlepsza, wyobraź sobie że potrafiła utrzymać w stanie lewitacji stado smoków…hehhe, ale cała zabawa zaczęła się gdy te smoki się wkurzyły, a Adeli miEtła nie chciała odpalić, no i….. , no i Neandra robi doskonałe eliksiry i zna się na uzdrawianiu i drzewach, naturze i w ogóle fajna jest..
-…ktoś jeszcze?!?
-Tak, Adela pani wód,tej co jej miEtła nie chciała odpalić jak to stado smoków się wkurzyło…., zajmuje się magią lodu i wody, specjalizację robiła w transmutacji…, mieszka w zamku wyżłobionym przez wodę, ale jest ekstra jeśli chodzi o wodę….
-Pięć wiedźm?
- i transmutacje......raz…cztery…pięć.
-A jakiś wojowników?
Miriam uśmiechnęła się, przypomniała sobie Enid z łukiem….jak strzela i Adele z mieczem, Krete z gwiazdkami no Neandre i jej „małe trucizny”.
-Wydaje mi się, że nie będziesz ich potrzebował, chyba ze…ładni by byli.?
Chłopak spocił się i troszkę niecierpliwił…..bał się tego spotkania z wiedźmą, ludzie go przestrzegali, ale…no teraz to był w szoku…wszędzie walały się resztki jedzenia i butelki po spirytusie, do tego ta zalana w trupa czarnula pod stołem…
-Niech będą-wyszeptał i wyszedł
A Miriam zaczął sprzątać.
**
-Nendra, wstawaj!
-a weź…spie..da….la….Miri! Nie, tylko nie….To Adela lubi wode!!!
-Jest robota.
-jakaś jałówka ma wzdęcie?
-Nie.
-Krowa komuś zachorowała?
-Nie.
-Y, a może ty? Wiesz sama, w lesie….eh..coś tam, fiku-myku?
-Nie.
-no to, co?
-Chodź to środka to wam powiem, dziewczyny już czekają.
-Pijemy?!?-na twarz Neandry, wpełz grymas największego szczęścia i błogości…
-Nie.
Neandra wyglądał tak, jak dziecko, któremu jakaś bezduszna istota zabrała cukierek.
Pokornie wstała, otrzepała ubranie ze słomy, poszukała diademu(oznaka władzy w kręgu druidzkim) i podreptała za Miriam.
**
-Nendra, witaj wśród żywych!- zawołała Adela
-Hehehe
-Słuchajcie, dziewczyny- Miriam próbowała przekrzyczeć koleżanki po fachu
-Adelko- zaczęła nieśmiało Neandra -Wzięłąś ze sobą tego zmutowanego, super udoskonalonego mężczyznę ze sobą?
-Tego gumowego?- spytała niewinnie Enid.
-A oddałaś miEtłe do naprawy?- drążyła dolej złociutko druidka
-Nie-odpowiedziała odważnie Adela
-No, tak, w TWOIM wieku Alchaimer to NORMALNE….- wyszeptała, Neandra Adeli do ucha
Dziewczyny wybuchnęły śmiechem. Adela miała 370 lat, Enid i Miriam 371 a Kreta i Neandra najmłodsze, 369. Miriam, zaczęła się niecierpliwić.
-No, mów Miriam, mów.
I nareszcie dały rudowłosej czarownicy dojść do słowa, ta im streściła w trzy godziny rozmowę trwającą pół, po czym, Kreta pijąca dżin z butelki, powiedziała:
-No, dobra…. opowiedz nam to jeszcze raz…..
**
O wyznaczonej porze ( To znaczy, dwudziestego dziewiątego stycznia któregoś tam roku) miały się wszystkie maginie spotkać. O godzinie 18.00. dokładnie piętnaście minut po „M jak miłość”. Pierwsza przybyła Enid. Jak zwykle doskonale zorganizowana, w czasie lotu na miEtle zdążyła pomalować sobie paznokcie(na czarno). Ubrana w długi biały płaszcz, potrzyty białym cieplutkim futerkiem, błekitną lnianą koszule i cieple niebieskie spodnie. Następna ukazała się Neandra, która zawzięcia machając Enid z miotły, spadła z niej, i chyba zwichnęła sobie nogę. Nie nazywały by się czarownicami, gdyby nie fakt, że przez następny kwadrans razem z Kretą i Miriam szukały jej diademu. No, i gdy zimno zaczęło im ździebko doskwierać, to już zaczęły się troszkę niecierpliwić, a Adeli wciąż nie ma i nie ma. Nagle zza chmur wyłonił się kształt, wielka ciemna plama, i głośne: „KUUUUUUURRWWWWAAAAAA”.
-Adela-powiedziały wszystkie cztery równocześnie
-Ja Ci dam ty……na złom…wypierdol…….l.e w ……..zobaczysz!!!
-Adela- powturzyły!
-Cześć śliczne!
Uściskały się, gdy Enid zaczęła się drzeć:
-Czy ty nigdy nie możesz być punktualna!?!
-MiEtła nie chciała odpalić!
-A oddałaś ją krasnoludom do naprawy?!?
-Tego nie….
Zaczęły piać ze śmiechu na wspomnienie, „Alchaimer w tym wieku to normalne”
Tak rozchichotane, nie zauważył księcia.
Miriam, chciała być grzeczna i….no, nie wyszło jej.
-Dziewczęta, oto Amyzmud von….tego no…hymn….a to jest wlaśnie Enid, kapłanka w wierzy z kości Słoniowej ...(no i przedstawiła Bogu ducha winnemu chłopakowi swoje koleżanki :P )
Wsiedli wszyscy na konie, które miał ze sobą Książe, bardzo zresztą uprzejmy, bo pozwolił na siebie mówić „Azdek”. Co sprawilo, że Adela dostała ataku histerycznego śmiechu, ale Neandra wmówiła „Zadkowi-Zadkowi” że „Biedaczka cierpi na astme, no i cóż…przecież w obliczu choroby każdy z nas jest bezradny?!?”
Ujechali tak może z piętnaście minut, jak ujrzeli lasek. Mały zwykły lasek. Enid, którą uwierała szata kapłanki, nakazała postój, Wiedźmy zsiadły z koni, i majestatycznym krokiem udały się do zagajnika, na odchodne Kreta rzuciła:
-Azdek, tylko nas nie podglądaj!?!- brzmiało to tak zachęcająco, że Książe, mimo wszystko przezorny, wyjął lornetkę( Jak mawiał, jego dziadziuś, „…przezorny…zawsze ubezpieczony….”). Czarownice powoli zdejmowały, swoje szaty, Neandra, ochoczo zdejmowała szarą druidcką, Adela subtelnie połyskującą niebieską, Enid jasno białą, Kreta czarną, a Miriam brązową. Wszystkie ubrały mocne buty, z długimi czubkami, kolorów, co prawda odmiennych(Enid i Miriam brązowe, ale oczywiście rożne odcienie, Adela i Neandra czerwone, a Kreta tradycyjnie czarne). Długie czarne spódnice, pod którymi obowiązkowo pasiaste grube rajstopy, na to koszule z szerokimi rękawami, tak szerokimi, aby spokojnie można było w nie zmieścić 0,5 litra spiry…..soku jabłkowego. Płaszcze obowiązkowo długie, czarne i bardzo ciepłe, nie przemakalne, no ogólnie takie cudowne i wspaniałe. Zapięte owe płaszcze były ozdobnymi klamrami, które wyrzeźbione były w symbole odpowiednich żywiołów. No, i kapelusze. Nie jakieś tam, płaskie i z małym rondem. Taki kapelusz, mimo, że ważył z trzy kilogramy, to był wygodny, nie psuł fryzury, wysoki na jakieś pół metra, no i ogólnie cudowny…..podobnie jak wszystko. Tak przywdziane, wsiadły na konie, i pojechały w raz z „Azdkiem” („Zadkiem”) do zamku Rozrog. Który, ogólnie był zatłoczony, ponieważ właśnie tam odbywały się najbardziej fajowy imprezy.
**
Stanęły przed ogromnymi wykutymi w kamieniu wrotami. Obok zauważyły, kilku mężczyzn, wynajętych przez „Zadka” do ochrony. Na drzwiach wyryto całą masę symboli…Adela zbliżyła się, aby je odszyfrować, ale „Zadek” odepchnął ją dość brutalnie i powiedział:
-Nie ma co SE głowy zawracać…..
Azdek, przyłożył, klucz do drzwi, no i wrota się otwarły….
-Ale zimno- pomyślała Adela, gdy za chwile coś zimnego i obślizgłego spadło jej na rękę- A FUJ!
To obślizgłe i obleśne to była po prostu woda, kapiąca z sufitu, ponieważ nie wiedzieć czemu większość lochów ma taką dziwna właściwość ze, leżą w jaskiniach. A jaskinie mają taką dziwną właściwość, że z ich sufitów kapie. Więc dzielne wiedźmy szły tunelem w jaskini, Enid przodem niosła pochodnie, za nią Neandra, potem Miriam, Adela, osiłek-barbarzyńca który nic a nic nie mówił, ale jego towarzysz chudy jegomość zaręczał, że on potrafi mówić. Chudy jegomość, który zaręczał, że jego znajomy potrafi mówić o imieniu Marius. Za nimi szedł „Zadek” a pochód zamykała Kreta i ogromną kulą ognia, które lewitowała nad jej prawym ramieniem. Szli, i szli, no i szli, i wcale nie doszli, jakby się mógł na pierwszy rzut oka domyślić bystry czytelnik, ale napotkali kamień. Duży kamień, ale nie żaden tam filozoficzny, tylko po prostu duży kamień, Enid, ze zdziwieniem podrapała się po prawie-marchwiowej głowie i orzekła:
-Ja go wysadze.
-Nie, lepiej spraw żeby, znikł-zaproponowała Neandra
-Dobra.
Enid wykonała szybki gest rękoma i wyskandowała zaklęcie.
Kamień znikł.
Reszta towarzystwa przyjęła ten fakt z niemą aprobata. No i dalej szli, szli i szli, no znów drogi czytelniku nie doszli, ale zobaczyli przeszkodę. Jeziorko, zimne jak diabli, słone no i ogólnie na oko głębokie jak diabli. Jak wiadomo, w takich jeziorkach zazwyczaj mieszkają jakieś stworki, i to bliższe aligatorom i pirania niż króliczką.
Tym razem, Adela, postanowiła wykazać się umiejętnościami czarowania, kazał się wszystkim odsunąć, stanęła nad brzegiem jeziorka, uniosła ręce do góry, no i wyskandowała zaklęcie, no i…..nic.
-Kurwa!
-Adela!
-Kurcde Klio pdkjahfeg kwwikjtao4wtj !
Woda zabulgotała i wyłoniła się z jej toni głowa, duża zielono-cynamonowa głowa, i właściwie gdyby nie ten stosunkowo specyficzny kolor cery, można by było powiedzieć że to ludzka głowa, tylko taka strasznie duża. Głowa otworzyła usta i powiedziała:
-Elo!
Neandra z szerokim uśmiechem wepchnęła się przed Adele i powiedziała:
-Siemanko!
-Kim, jesteście, dlaczego zakłócacie mój spokój???
-Przyszlismy po skarby i po kamień filozoficzny.-powiedziała Enid spokojnie i oschle mierząc głowę zimnym wzrokiem…
Głowa zdumiona, przez chwilę przyglądała się kobiecie, która tak śmiało do niej mówiła. Była wysoka, miała włosy marchwiowo rude, duże niebieskie oczy i ładnie się uśmiechała, ale nawet najpiękniejsza kobieta nie miała prawa tak się do Niego odzywać, była w końcu Bożkiem Ziomkiem, nikt nie miał prawa mu rozkazywać, być nie miły lub nie kochać go całym sercem, no i jeszcze to, przyszła po kamień filozoficzny, jak ona śmiała. No cóż, trzeba będzie ich wszystkich zabić, a ją podda się męczarnią. Eh, taka praca.
W tym samym czasie, „Żeby nie było” reszta czarodziejek koncentrowała się na zaklęciach, które mogłyby tę głowę „Zniknąc i pyknąc”. Nagle zza toni jeziora ukazały się dwie ogromne łapy, które chciały zmiażdżyć poszukiwaczy skarbów, ale czarodziejki wykazały się refleksem i głupotą. Więc cała piątka naraz rzuciła bardzo mocne zaklęcia, tylko nieco hmn...o odmiennej fakturze. Adela postanowiła transmutować ową głowę w dmuchaną kaczuszkę, Kreta spalić niegasnącym ogniem, Neandra uśmiercić jej fale mózgowe bodźcem hiponektueralomnym, Miriam sprawić żeby wydawało mu się że nas lubi, no a Enid chciała wybudować sobie most z jego języka. Efekt, był stosunkowo…ciekawy. Owy most owszem, pojawił się,...była nim gigantyczna kaczka w kolorze języka głowy, która się subtelnie tliła na jasno filetowym płomieniem, no i na domiar złego cała pulsowała falami hiponektueralomnymi.
-Ciekawe, hmn..ciekawe….-powiedział książę Zadek
Dziewczęta zarumieniły się jak nastolatki i uśmiechały się uroczo. Wszyscy weszli z lekką obawą na most, no i nagle…DZ…AAAAAAAAAAA!
-Kurwa..MAĆ! Co to za kurestwa tu taj jest!!! Ja zaraz.!!!
Nendra potknęła się o kolczyk głowy, który okazał się…..
-…..toż to kamień filozoficzny!- krzyknął duży umięśniony barbarzyńca, który dotąd ani razy się nie odezwał
-Ty mówisz!- krzyknęła zdumiona Enid
-Jasne że tak!- odpowiedział chudy wysoki jegomość, który faktycznie często w czasie wyprawy zapewniał resztę towarzystwa o tym fakcie.
Wszyscy po za Adelajdą, nie zwrócili na ten komentarz uwagi, tylko próbowali wyrwać kamień z „mostu”.
-Ja, ci od początku wierzyłam!- powiedziała patrząc mu kokieteryjnie w oczy
-A ja widziałem jak tego, zamieniłaś tą głowę w kaczkę!
-Naprawdę! To nic takiego….
-Och, nie bądź taka skromna…
-Ehmn…-Kreta chciała im subtelnie przerwać
-Już taka jestem-powiedział Adela
-Mówił Ci ktoś, że masz piękne oczy, ich kolor taki jest…oryginalny…..-powiedział wysoki chudy jegomość
-HYHYHRRRR-Kreta przestała być subtelna i kopnęła resztę towarzyszek w żebra, pokazała im palcem Adele i
Chudego
-Trzeba im chyba przerwać- powiedziała konspiracyjnym szeptem Miriam
-Czemu?- spytała Kreta
Neandra ją tak strzeliła w czoło, że echo uderzenia rozbrzmiało po jaskini, co odwróciło uwagę zakochanych od siebie….
-Ych….nietoperek chciał Kreciaczka ugryźć w czółko, to go zabiłam -Neandra uśmiechnęła się rozbrajająco
-Ach, a czy wiesz, że ja taki0ej jak ty szukałem przez całe życie…-kontynuował Chudy
-Eh…wiesz że ja też…
-O, nie zaraz się zarzygam- wyszeptała Neandra, powiedziała donośnym głosem- Adela, błyszczyk Ci wypadł!
-Och, jestem taka niezdarna- powiedziała Adela i czule uśmiechnęła się do Chudego, gdzieś tam jakby w tle słychać było piosenkę „Miłość czy wszystko wybaczy…”
-A czy wiesz, że lubię patrzeć na ciebie….-Chudy patrzył na Adele jakby chciał ją zjeść, mówiąc to bawił się kosmykiem jej włosów
Normalnie, gdyby to robił ktoś inny, wyrwała by mu ten kosmyk i rozdarła jape „Coś ty kurwa se myślisz! Trzy godziny układałam włosy!!!”, ale teraz miała na twarzy głupkowaty uśmiech.
-No, nie -Neandra wkurzyła się nie na żarty-Adela masz nietoperza-wampira na udzie
To odwróciło na chwilę jaj uwagę, ale tylko na chwilę.
-Nawet dwa-dokończyła Druidka satysfakcją.
Jednym sprawnym ruchem ręki zabiła oba. Nagle jakby ocucona Spojrzała na Chudego, i krzyknęła:
-ŁŁŁO, ble!!!
-hhheheheh, przejrzała na oczy!
-No, bo co tu ukrywać, facet jest, hmn.brzydki- skomentowała Miriam
-Uf, udało się- pomyślała Kreta-nie będzie takiego problemu jak z Enid i Lukasem tym budowniczym króla Teb, matko erotoman- gawędziasz
Chudy z nienawiścią popatrzył na Adele, i powiedział:
-Jeszcze mnie popamiętasz!
-A, co przyśnisz mi się?- spytała niewinnie blondynka
Podróżnicy zeszli z mostu, posili się i udali się w powrotną drogę. Nic im nie przeszkodziło, nic się nie zdarzyło, aż do wyjścia, gdzie „Zadek” chciał oszukać Krete na trzy szmaragdy, i ta w ramach odwetu przypaliła mu kawałek…ciała w bardzo „męskim” miejscu, no i królewicz nabrał ochotę na mały sprint, bo sam pobiegł z zamku Rozrog do oddalonego o 21 km swojego zamku. Czarodziejki pożegnały się z barbarzyńcą-niemową-a-jednak-mową i jego chudym przyjacielem i poszły się czegoś napić i coś zjeść. Usiadły w oberży „Pod rozwartą dziewicą” zamówiły trunki i 15 pączków, no i nagle, Adela powiedział poprawiając szalik:
-A gdzie są moje kwiatki?- miała bowiem wychawtowane na szaliku kwiatki.
-Zwiędły -odpowiedziała beznamiętnie Neandra i sięgnęła po drugiego pączka.[/blok]


Autor: 1446


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności