Fantastyczna rozrywka


[Humor, dowcipy, zabawne historyjki]


Gewalt i Seol: Niezła laska

[blok]Pogoda była tip-top! Ciepełko, spokój... Słoneczko świeciło zalotnie, wywabiając chłopów z ich chałup, ptaszki śpiewały. Po prostu cacy!
Dwaj chłopcy bawili się na polnej drodze – dźgali coś patykami... Coś tam robili, korzystając z zalet bieżących warunków pogodowych. Zabawę przerwał im odgłos kroków, dochodzący zza zasłoniętego krzakami zakrętu. Podnieśli głowy i dostrzegli wysokiego trolla (czyli mniej więcej ich wzrostu). Brązowoskóry troll o szparkowatych oczach i szerokim nosie miał przypięty do boku topór, a przez ramię przewieszoną torbę. Wyglądałby naprawdę groźnie gdyby nie pewien szczegół. Otóż jego długie włosy opinała ogromna, perfidnie różowa, ozdobiona czerwonymi serduszkami kokarda!
- Patrz! – krzyknął do swego towarzysza chłopiec, który nie spostrzegł od razu dziwnej ozdoby podróżnika. – Troll wojownik!
- Ty! – odpowiedział drugi. – To chyba jakaś ciota!
Obaj zaczęli się śmiać, łapiąc się za boki. Co chwila prostowali się, by załzawionymi oczami spojrzeć raz jeszcze na mijającego ich w milczeniu wojownika.
- Hej! Skąd masz taką kokardkę?!
- To pamiątka... po ukochanej – mruknął do siebie troll spuszczając głowę. Jego twarz przeszył grymas bólu.
- Tak!? – Zarechotał jeden z młodocianych wieśniaków. – A jak miał na imię?!
Nastąpiła kolejna salwa śmiechu, ale zamarła szybko, gdyż obiekt kpin zatrzymał się nagle i odwrócił. Jego twarz wyglądała, jakby jej właściciel zjadł coś wściekle ostrego.
Chłopcy leżeli półprzytomni, po tym jak troll zderzył ich ze sobą głowami. Na pewno nie usłyszeli gniewnych słów, które padały teraz w ich kierunku:
- To, że noszę tę kokardkę, nie oznacza, że jestem homoseksualistą i że chciałbym być kobietą, lub się za nią przebierać!... I trochę więcej tolerancji zawszone smarkacze!!!

Gdy nasz bohater zdążył ochłonąć, był już na progu karczmy położonej niedaleko wioski. Miał on na imię Gewalt, a karczma zwała się „Pod stołem”.
Przy akompaniamencie śmiechu siedzących na zewnątrz (z racji pogody) gości, Gewalt wszedł do środka i podszedł do szynku. Znad blatu wystawała jedynie jego głowa. Z drugiej strony stał wąsaty mężczyzna o zmęczonej, obojętnej twarzy. Gewalt spojrzał na niego odważnie i rzekł:
- Jestem najemnikiem. Szukam pracy.
- Jestem szynkarzem, Podaję wino – usłyszał w odpowiedzi.
- Czy znasz kogoś, kto chciałby wynająć najemnika?
- Ten, tam. Siedzi w rogu. – wskazał anemicznie palcem. – chyba nazywa się Seol.
Gewalt podszedł do ewentualnego swego pracodawcy. Już z daleka dostrzegł, że ten nie był człowiekiem. Z bliska zorientował się, że ma do czynienia z gnomem.
- Nazywam się Gewalt. Jestem najemnikiem.
Chudy, zielony gnom wpatrywał się w jakiś papier leżący na stole, prawie dotykając go swoim dużym, spiczastym nosem.
- Chyba jesteś nowy w tym mieście, więc od razu cię ostrzegę, że jestem czarodziejem i każda próba obrabowania mnie spełznie na niczym – bąknął gnom.
- Chcę zapracować na swoją zapłatę.
Seol czarodziej podniósł powoli głowę i przez chwilę wpatrywał się w Gewalta.
- Jesteś przyjęty.

Godzinę później szli oboje przez wieś, odprowadzani wzrokiem przez rozbawionych jej mieszkańców.
- Wyglądasz na ciotę, - odezwał się Seol po dłuższym milczeniu, - ale nie szkodzi. Żaden człowiek nie chciał moich pieniędzy. To znaczy, chciał! He, he. Ale bez pracy. Żaden nie miał odwagi, by ze mną wyruszyć. Boją się mnie jak jakiegoś demona.
- Rozumiem.
- Nie pytasz o pieniądze? – spytał gnom nieco zdziwiony.
- Postawiłeś mi obiad. To dużo – odparł jak zwykle oszczędnie troll. - Ludzie boją się wynająć trolla. Ale mam nadzieję, że nie chcesz mnie złożyć w ofierze, czy coś – dodał po chwili.
- Nie! Nie! Nie! Musisz po prostu wejść w pewno miejsce, gdzie ja wejść nie mogę i przynieść mi pewną rzecz.
- Załatwione.
Zatrzymali się tuż za wsią. Na horyzoncie widniała linia lasu. Seol spojrzał Gewaltowi w oczy.
- Jesteś albo zdesperowany, albo rzeczywiście ciota!
- Dlaczego? – oburzył się delikatnie wojownik.
- Bo pokazujesz mi swoją słabość! Nie rób tego!
- Dlaczego udzielasz mi rad?
- Bo dobrze ci z oczu patrzy. A ja jestem bardzo poczciwym gnomem – uśmiechnął się Seol.
- Tobie także dobrze z oczu patrzy, dlatego ci ufam. – Gewalt także się uśmiechnął.

Obóz na noc rozbili już w lesie. Zjedli przy ognisku trochę zapasów zrobionych we wsi i zaczęli układać się do snu. Gewalt z namaszczeniem złożył swoją kokardkę w kostkę. Seol przyglądał mu się chwilę i w końcu nie mógł się powstrzymać, by nie zapytać:
- Co to za kretyńska kokarda? Aż boję się spać przy tobie!
- Nie jestem homoseksualistą. A nawet gdybym był, to nie zachowywałbym się bezczelnie i nie dobierał się do ciebie, podczas gdy będziesz spał...
- Dość!!! Już nic więcej nie mów!
Zapanowało chwilowe milczenie, po czym Gewalt, siadając na swoim posłaniu, rzekł:
- To pamiątka po ukochanej.
- Nie wydaje ci się, że twoja ukochana chciałaby byś wyglądał jak mężczyzna? Nie możesz tego nosić gdzieś ukrytego?
- Psychoanalityk kazał mi to nosić we włosach. – Oczy trolla zeszkliły się.
- Psycho-co? Masz tego więcej nie zakładać, bo ci nie zapłacę! – krzyknął Seol trochę głośniej, niż sobie tego życzył.
- Znamy się ledwo dzień, a ty już robisz mi za matkę!!! Jestem dorosły i potrafię decydować za siebie!
- Nie powiedziałbym, skoro słuchasz debilnych zaleceń jakiegoś oszołoma!
Przez chwilę towarzysze patrzyli na siebie gniewnie, po czym Gewalt wyjął z torby szmacianego misia i położył się obok niego. Seol patrzył na to oniemiały.
- Mam delikatną psychikę – bąknął Gewalt i już się tego wieczora nie odezwał.

Nastał kolejny cacy dzień. Nasi bohaterowie zjedli śniadanie i ruszyli dalej w głąb lasu. Seolowi od razu rzuciła się w oczy pewna zmiana:
- Nie masz kokardy! Czyżbyś zmądrzał przez noc?
- Po prostu nie chcę, żeby się zniszczyła.
Z twarzy gnoma momentalnie zniknął grymas zadowolenia:
- Mam nadzieję, że umiesz się przynajmniej bić.
- Dokąd idziemy? – spytał Gewalt obojętnym tonem.
- Odkryłem w tym lesie grób starożytnego czarodzieja, Marflora. Był on posiadaczem niezwykłej, magicznej laski. Chcę, żebyś mi ją wyniósł z tego grobowca.
- A ty nie możesz?
- Tak jakby. Muszę ci coś powiedzieć... – Gnom przełknął ślinę. - Nie mam pieniędzy, żeby ci zapłacić. Wszystko przejadłem w gospodzie. Długo czekałem.
Gewalt zacisnął zęby:
- Tak myślałem – wycedził.
- Ale mogę coś dla ciebie zrobić! Jestem przecież czarodziejem! A ty, chłopcze, jesteś pod działaniem jakiegoś czaru. Wyczułem to. Zdejmę go z ciebie.
- Gówno prawda.
- Sam zobaczysz, jak tylko wyniesiesz laskę.

Podróż trwała jeszcze dwa dni pełne nieprzyjemnego milczenia. W dodatku zeszli z utartego szlaku i musieli się przedzierać przez naprawdę dzikie tereny. Gewalt aż dwa razy był zmuszony dobyć topora, gdy zostali zaatakowani przez wściekłe liszodźwiedzie. W końcu dotarli do czegoś co wyglądało jak skalna górka, a było owym odnalezionym przez Seola grobowcem. Gnom wypowiedział jakiś czar i nagły podmuch wiatru zerwał z jednej części grobowca gęste pnącza. Ukazał się otwór, a nad nim jakiś napis.
- Tadą! – krzyknął triumfalnie Seol.
- Co tu jest napisane? – spytał Gewalt.
- „Psom i gnomom wstęp wzbroniony”.
- Cha, cha, cha – zaśmiał się rubasznie wojownik. – A to dobre!
- Takich napisów nie można ignorować, gdy chodzi o czarodziei! Daj mi swój plecak i wchodź do środka.
Gewalt chwycił mocno topór i na dobre dwadzieścia minut zniknął w czerni wnętrza grobowca. Seol miał wrażenie, że upłynęły wieki, zanim jego najemnik wynurzył się z otworu, trzymając laskę w ręku.
- U! U! – odebrał z namaszczeniem przedmiot swego pożądania. – Po chwili kontemplacji podniósł wzrok, by spytać, jak wyglądał Marflor.
- Jak martwy czarodziej – odparł wojownik, jakby właśnie wrócił z herbatki u ciotki. – A teraz mnie odczaruj.

Czarodziej kazał swemu towarzyszowi usiąść na ziemi i wbił koło niego laskę. Potem stanął naprzeciw niego i uniósłszy ręce rzekł:
- Najpierw muszę się dowiedzieć co to za czar... Będzie trochę nieprzyjemnie.
Zamknął oczy i pogrążył się w medytacyjno – recytacyjno – kontemplacyjnej modlitwie. Po pięciu minutach miał już odpowiedź, której szukał:
- To nie była ukochana, lecz zła czarownica! Odkryła tkwiącą w tobie wielką moc i nie mogąc cię zabić, rzuciła na ciebie czar. Musisz zniszczyć tę kokardę! Uwalniam cię!!!
Z laski błysnęło światło. Ziemia zadrżała, świat zawirował.
Gdy Gewalt po chwili odzyskał przytomność, wydawało mu się, że śni. Zobaczył ogromnego, prawie bezkształtnego potwora. Zamiast torsu miał dym i płomienie, zamiast członków, macki ektoplazmy. W czymś co mogło być głową, widniały dwie oślepiające czerwonym blaskiem kule. Na dodatek wirowały wokół niego dziwne zjawy.
- Skąd się wziął?! - spytał Gewalt, choć nie widział Seola. Dopiero po chwili spostrzegł, że ten stoi pod jednym z drzew i mierzy laską w potwora. Nagle z laski wystrzelił promień. W samą porę trafił ektoplazmatyczną paskudę, gdyż ta przymierzała się już do uderzenia Gewalta.
- Uciekaj! – rozkazał Seol. – Nie utrzymam go! – W tym samym momencie potwór wystrzelił kontrpromień. Rozpętała się mikrowichura.
- Uciekaj! – powtórzył czarodziej.
Ale Gewalt nie posłuchał. Znowu wyglądał jakby zjadł coś bardzo ostrego. Wyjął topór, wrzasnął i rzucił się na przeciwnika. Nie zdołał jednak zrobić nawet dwóch kroków, gdyż jakaś siła cisnęła go w powietrze. Otoczył go snop światła. Było to ciepłe, boskie światło, które na oczach zaskoczonego Seola i równie zaskoczonego potwora, w spektakularnej metamorfozie zmieniło trolla w super wojownika. Gdy światło znikło, na ziemi wylądował Gewalt o płonących oczach i czerwonej, mieniącej się skórze, która przypominała powierzchnię słońca. Topór stał się stalowo-złoty i wielki.
Wojownik skoczył i to był koniec potwora. Siła magicznej broni Gewalta rozbiła go mikrocząsteczki ektoplazmy.

Minęły dwa dni. Gewalt i Seol stanęli na skraju lasu i przeklinali ptaszki, które swoim śpiewem działały im już na nerwy. Droga w tym miejscu się rozwidlała.
- Teraz ja mam wielką moc i ty masz wielką moc – uśmiechnął się Seol.
- Ale nadal jesteśmy tylko trollem i gnomem... – Gewalt podrapał się w kark.
- Na świecie jest jeszcze wiele takich poukrywanych skarbów. Nie chcę by wpadły w niepowołane ręce.
- Ja także. A poza tym muszę odkryć kilka tajemnic swojej przeszłości.
- Więc jaki obieramy kierunek? – spytał czarodziej, trącając towarzysza w bok.
- Może w lewo? Tam jeszcze nie byłem.
- A więc chodźmy![/blok]


Autor: 638


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności