Fantastyczna rozrywka


[Humor, dowcipy, zabawne historyjki]


Smok chlast go out!

[blok]Czasoprzestrzeń rozwarła się z charakterystycznym dla niej samej kląśnięciem
Czerwony Kapturek wespół z Wawelskim - smokiem oczywiście , jakby na to nie spojrzeć- runął standardowo, niby grom z jasnego nieba na ukochaną Mateczkę Ziemię. To znaczy…prawie standardowo …… Jasne niebo - bez zmian .. – obecne ....., GROM!!!! – brak !!; no tak znowu się chłopaki na jakąś interwencję w obcej sprawie wypuścili……. A…. cholewa i Mateczka Ziemia , nie za bardzo przygotowana na w/w zjawisko nie popisała się wirtuozerią powitania. Miast puszystego dywanu świeżutkiej trawy , Kaśka ze smokiem plasnęli w borowinowe bagienko (miejsce ze względu na lecznicze walory skądinąd zdrowe, ale z powodów wyżej wzmiankowanej zawartości pozbawione kompletnie artyzmu , nie wspominając w ogóle o jakiejkolwiek dozie romantyczności)
- Oooo Jazzz !! - wysyczała w końcu dzieweczka , wypluwając resztki mułu - to ci dopiero było wejście ćwoka…..
- Cooooo???!!!!—zaperzył się Wawelski – ćwoka? A kogo masz na myśli ty ludzka wywłoko???
- Spoko , Wawelski- mitygowało go dziewczę- no się mnie qrcze pop****ło , no wejście smoka ofc!
- Dobra, dobra już ja wiem dobrze kto jest kim………
- Wyluzuj Zielony bo jak tak dalej pójdzie to cię będą brać za szpinak
- No dobra - rzekł smok po chwili myślowych dywagacji – tym razem postaram się nie pamiętać
- No to ok.
- Spx…
- Ofc…
- HWDP..
- Ej Wawelski nie przeginaj….
- Sorki
- Np.
- Ok.
-Thx
- T.E.
Po ostatniej frazie , zgodnie kiwnęli głowami, poczem zaczęli rozglądać się po miejscu ,w które wrzuciła ich czasoprzestrzeń. Borowinowe bajorko okalał dziewiczy las szerokości około pół kilometra, na ile mógł to stwierdzić Wawelski. Poza nim , tzn dziewiczym lasem, rozciągała się wielka równiniasta łąka opadająca aż po brzeg mórz i oceanów z jednej strony i po ośnieżone szczyty Niebotycznych Gór Czarnych z drugiej.
- Ale qrde sielanka... – westchnęło dziewczę
- Ale qrde nudy będą…- westchnął smok
- Czyżbys zatęsknił za Dratewką??
- Nieeee..….ale za Krakiem owszem…
- ??????
- No co ty, Kaśka nic z tego o czym myślisz-obruszył się , dotknięty do żywego smok - ale biznes szlag
trafił…- dodał po niejakiej chwili
- Już zapomniałeś jak cię Krak obuł…
- Co prawda chciał , ale mu się nie udało…
- Głównie dzięki mnie - wtrącił Kapturek
- Fakt, nie da się ukryć-zgodziła się po chwili gadzina *
Dalszą dyskusję przerwał niesamowicie metaliczny łomot oraz niewybredny potok ciekawych, szczególnie oryginalnych , ale niestety…całkowicie niecenzuralnych słów.
Z borowinowego błocka , plując i prychając dokoła rzeczoną substancją, podnosił się ze zgrzytem zbroi Błędny Rycerz
- HUCZNIE WITAMY- przywitali grzecznie przybysza
- S M O O O O K ! ! !
- No przecież nie pantofelek. Ślepy czy przygłupi? – retorycznie rzucił Kapturek
- No nie ... – jęknął rozgoryczony smok – znowu konserwa.......i do tego całkowicie zakuta.......
- Jakem Błędny Rycerz……- zaczął Błędny Rycerz
- Tak tak - zasarkała Kaśka - od razu widać,…. po oczach…..
- Jakem Błędny Rycerz z Breslausu … grodu wielkiego .....rodu prawego…. - ciągnął z emfazą – ...herbu nie splugawionego …ekh.. hm.. no ten ..... cholera, jak to dalej było??? Te, laska weź no z łaski swojej looknij do mej sakwy przy siodle . Ściongie mam tam od takiego jednego uczonego maga po okazyjnej cenie zakupionom. – dodał tonem wyjaśnienia Błędny Rycerz.
Kaśka z głupią miną podeszła do cisawego wierzchowca i zaczęła przeglądać sakwy.
- Stój głupia , nie ta sakwa, nie z tej strony !!!!!- rozdarł się nagle rycerz , ale było już za późno…
Z brązowej wypchanej do granic możliwości sakwy posypały się pluszowe misiaczki, gałgankowe pacynki,
ołowiane żołnierzyki, latexowe smoczki i tym podobne eksponaty, zdecydowanie nie wyglądające na standardowy ekwipunek szanującego się Błędnego Rycerza
Po chwili milczącego zaskoczenia smok i Kapturek ryknęli zgodnym śmiechem.
- Ty.. koleś… ty …się ...qrqa ... zdecyduj – krztusząc się wydukał Wawelski- alboś Błędny Rycerz albo objazdowy toy shop
Rycerzowi bezsilnie obwisły ramiona. Siadł na pobliskiej kępie mchu ,schował głowę w dłoniach i zupełnie nie po chłopsku, a na pewno nie po rycersku zachlipał.
Smok i dziewczyna skonsternowani patrzyli na przemian to na siebie, to na rycerza.
- Te , chłopie, co się mażesz, uspokój się- próbował pocieszać Wawelski.
- No – wtórował Czerwony Kapturek- przecież nic się nie stało . Ja też lubię lalki i misie…
- Poważnie ????- w dwugłosie smoka i Rycerza było tyleż samo zdziwienia, co niedowierzania
- No ten… tego... no wiecie….. jakby tu powiedzieć… w zasadzie ...po prostu …no tego – zaplątywała się coraz bardziej - ja już wyrosłam z tego wieku…ale no… jakby to…. lubię jeszcze tak przed snem cos do siebie przytulić - wypaliła.
- Smoczejkuu… -jęknął smok - dwudziestoletnia baba a bawi się pluszakami
- Ta, dwudziestoletnia, dwudziestoletnia, ale za dwa dni dopiero!!!- warknęła Kaśka – a jako jeszcze nastolatka to jeszcze mogę..
- Jeszcze?? – zdziwił się rycerz- a ja myślałem ,że już…- dodał z nadzieją
- Te, blaszak tylko bez podtekstów …
- Dobra, dobra – rzucił pojednawczo Wawelski- a czego ty się koleś mażesz?
Rycerz znowu klapnął na kępę , znowu ukrył twarz w dłoniach chlipnął coś ze dwa razy i…… zaczął gadać
- Pochodzę z Breslausu, z królewskiej rodziny…
- O rany –wtrąciła szeptem Kaśka trącając w bok smoka – się zaczyna…..

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Szczegóły CV Błędnego Rycerza (jako to : wychowanie, przygody z trądzikiem, wykształcenie, doświadczenia zawodowe, zawody miłosne, zdrady panieńskie i tym podobne głupoty ) możemy pominąć przejdźmy więc od razu do rzeczy

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- …więc mój kochany tatunio wziął i wyzionął był ducha. Powiem szczerze ,że miałem mieszane uczucia. Z jednej strony – żal tatunia- dobry dla mnie był ; brał na polowania , turnieje , a i po postrzyżynach do zamtuza zasponsorował wyprawę . Z drugiej strony tron w expressowym tempie przybliżył się , więc radość zrozumiała. – ciągnął Rycerz - Ale w tym wszystkim nie doceniłem kochanej mamuśki – wredoty, zakały całego rodu - dorzucił z pasją.
-?????
- Matka przecież jest tylko jedna!- zaperzył się Kapturek.
- Ta - rzekł z przekąsem młodzieniec- tatunio to samo powtarzał ilekroć podchodził do barku….Ale wracając do rzeczy. Tatunio nie zdążył dobrze ostygnąć , a już psia mać, mać moja „kochana”, coby ją nagły uwiąd starczy dopadł, za ster rządu się wzięła; zamtuz zamknęła , na gospody takie podatki nałożyła ,że prócz rajców nikt już tam nie zachodzi , z powodu czego, jako że rzeczeni rajcy dodatkową kuratelę zaordynowawszy od swych połowic, idących za przykładem swej pani , nawet nosa za drzwi bez potrzeby służbowej bądź fizjologicznej nie wyściubiają, interes małej gastronomii podupadł wziął zupełnie, o turniejach zapomnij. Zycie kulturalno- rozrywkowe w stolicy ustało prawie w ogóle. Bo choć matka - jako rzekliście- jest tylko jedna, za nic ma potrzeby męskiej części poddanych. Słowem – wszelkie radości szlag trafił , a komu się nie podobało kończył w lochach.
- Feministka…. ?? - rzekł smok
- Raczej Labudystka i w dodatku królowa…- kręcąc z niedowierzaniem głową, dorzuciło dziewczę
- No to kotlet
- Może raczej klops - poprawił Rycerz
- Byle z buraczkami -podsumowała dziewczyna
- W końcu nie wytrzymałem i wyruszyłem do mateczki z petycją, że tak nie można, że żaden facet o suchym pysku i w przymusowej wstrzemięźliwości długo nie pociągnie, że fantazja w armii upada…..
- Jazzzz……- przerwał z uznaniem smok – koleś ale masz jaja...- przybij piątkę
Rycerz, uraczony najwyższym komplementem męskości, zaczerwienił się z nagła niczym panienka przed nocą poślubną, kłapnął rękawicą w otwartą łapę Wawelskiego, aż się skry posypały, a okoliczne obserwatoria astronomiczne zapisały w swych annałach wybuch supernowej , widoczny w jasny słoneczny dzień. Co niektórzy utrzymywali ,ze to było UFO, jednak wobec braków jakichkolwiek poszlak wersja ta upadła ostatecznie..... - ... po jakichś trzydziestu latach…
- No , no ,no …- z podziwem dorzucił Kapturek
- Niestety…pechozol….- kontynuował ,posmutniały z nagła młodzieniec- mamuśka zażyła mnie z Mańki......
- A co Mańka na to?
- A co miała mówić ? Wszak ona od milczenia jest jako, nie przymierzając: rzyć od srania..., no ale wracając do tak zwanego sednunia sprawencji; matuś nie dość ,że wyśmiała mnie przed całym fraucymerem, to popisała się iście szatańskim poczuciem humoru…
- Znaczy się, że co??
- Otóż , rzekła , że nie widzi problemu, chętnie abdykuje na moją korzyść pod dwoma warunkami…..
- ???????
- Po pierwsze: mam ukatrupić smoka... i to wawelskiego..
Wawelski wywalił gały niczym dwa księżyce w pełni , a Kaśka wybuchnęła śmiechem
- ????
- Nic ... nic... kontynuuj ....proszę – rzekła chichocząc
- Po drugie: mam się ożenić z dziewicą...
W tym miejscu śmiechem wybuchnął Smok
- ...którą odbiję gadzinie, a termin upływa za trzy dni - dokończył jednym tchem rycerz.
Zapadła kłopotliwa cisza. Wśród oparów borowiny bezczelnie bzykały muszki, za nic mając powagę chwili.
Również słonko przedzierając się poprzez zielone listowie zdawało się być nieświadome brzemienności zaistniałej sytuacji. Tylko dwie zielone żabki , jakby pojmując powagę niecodzienności wydarzenia, zamarły z wymownie rozdziawionymi pyszczkami.
Po dłuższej chwili, milczenie przerwał Błędny Rycerz:
-W związku z tym ,że w naszych stronach o smokach nie słychać od dobrych dwustu lat z hakiem , tym bardziej o wawelskich , więc gdy was ujrzałem pomyślałem ze może ubijemy interes..
- A kwestia dziewic?- dopytywał Wawelski
- No tu jest pewien problem. Wszystkie , które się kwalifikowały przepadały z dwóch powodów
- ????
- Po pierwsze- znikały zaraz po identyfikacji , po drugie wolę być ...(tu wstaw dowolną formę bytu ożywionego bądź nie) niż z taką żyć...
Smok i Kapturek popatrzyli na siebie i skinęli głowami
- Czas dla drużyny, ok.?
- Ok
Wawelski odciągnął Czerwonego Kapturka za pobliskie krzaki i rzekł:
- Słuchaj Kaśka może by mu pomóc, szkoda gościa
- No w zasadzie to rzeczywiście chłopak ma przechlapane....
- Więc jak ?
- Ok
Po chwili gadzio- ludzka para stanęła przed młodzieńcem.
- Dobra blaszanka , pomożemy ci ale pod pewnymi warunkami
- Tak ?
- Po pierwsze: zielony ma pozostać żywy –zaczęła Kaśka
- To się rozumie...
- Po drugie: zaraz po ślubie nastąpi unieważnienie małżeństwa ze względu na tak zwany czynnik
zewnętrzny –ciągnęła
- To znaczy?- dopytywał rycerz
- Powiemy że przyrzekłam celibat
- Eeee ... to może ja pójdę do tej Celi i sprezentuję jej ten bat???
- O ludzie, ciołku jeden, celibat to bezżenność – zdenerwował się Wawelski
- To mnie tu nie antycypujcie, tylko gadajcie po ludzkiemu- odparował Blaszanka - co jeszcze..?
- Umowa spisana na papierze... tfu...pergaminie... zaliczka , czyli 10.ooo Є co stanowi połowę wynagrodzenia, płatna z góry dzień przed akcją
Rycerz pobladł, potem zzieleniał, po czym oblał się purpurą aż po czubek nosa
- Coooo 20.ooo Є ... toż to rozbój w biały dzień...
- Twoja wola – rzucił niedbale smok- przymusu nie ma , ale za trzy dni królestwo pójdzie się czesać....
Królewicz pokiwał z rezygnacją głową
- Dobra , wygraliście...
- No to umowa stoi – promiennie obwieścił Kapturek- w takim razie spotkamy się za dwa dni pod wzgórzami Breslausu i dopełnimy formalności

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Dwa dni później...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- O w dzioba- jęknął Kapturek patrząc w stronę miasta- ale dziura...
- Dziura? – zawtórował smok – Dziura to pięciogwiazdkówka w porównaniu z tym co tam widać
- Eeech mamy teraz za miętkie serce
- Noooo...
- Słuchaj no Wawelski, słowo się rzekło kobyłka u płota...
- Gdzie ????- rozglądając się łakomie sapnął ga
- Tak się tylko mówi głuptasie , ale po prawdzie korzonki i maliny też już przez te dwa dni mi zbrzydły. Nie ma co deliberować trzeba się przygotować do szoła
- Fakt, looknij co tam mamy do dyspozycji
Kapturek zaczął przeglądać zawartość swego koszyka
- Dwa granaty dymne,..... dwie zapalniczki...paczka .alwa.. to nie dotyczy - rzekł nie kończąc - trzy paczki Marlboro light.........
- Czerwone?- z nadzieją zapytał smok
- Sorki białe...co tam jeszcze......trzy Willie Pete się przydadzą - mruknęła dziewoja z satysfakcją - qrcze szkoda ,że opchnęliśmy sprzęt z poprzedniej akcji Nietopyrkowi – dodała z żalem.
- Nooo..... - potwierdził zielony - patrz sponsor jedzie....
Rzeczywiście , od strony grodu na białej szkapie podążał ku nim Błędny Rycerz
- Witam- rzekł na wstępie – wszystko przygotowane, od wczoraj po mieście krąży plotka o smoku pożerającym dziewice , który tylko patrzeć jak się zjawi u bram grodu.
Kapturek przeszedł bez ceregieli do interesu
- Umowa i kasa....
Rycerz podał Kaśce pergamin a smokowi worek
- Ty Blaszanka, umowa niepełna...adresik!!
- Co się czepiasz , firmowy, oryginał Adidasa - rzekł z urażona dumą rycerz
- Ja nie o garderobę tylko o zamieszkanie
- A.....ten....... gród Breslaususem zwany....... już poprawiam
- Ok umowa pasi –rzuciła po chwili dziewczyna
- Kassa tyz gra – zasyczał smok
- Ok no to do jutra
- Narazki....

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Następnego dnia...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Nad wsiochową dziurą, zwaną Breslausem, która to czyniła honory stolicy dostatniego (?) kraju wschodziło letnie słoneczko---[ nauczony doświadczeniem pomijam opisy przyrody J - i tak nikt ich nie czyta .]
Na wzgórzach wznoszących się nieopodal miasteczka Kaśka i Wawelski dogrywali ostatnie szczegóły akcji
-... i pamiętaj , po ciosie włócznią zaczynasz jarać marlborasy i odlatujesz za to wzgórze, tam są już przygotowane granaty więc efekty akustyczne i wizualne murowane, tylko uważaj z tymi WP żeby cię nie przeżarło.
- Od pożerania to jestem ja – chełpliwie rzucił smok
- Oki, oki, tylko tak dla pewności- uspokajał Kapturek – i pamiętaj , za dwa dni przy borowinowym bajorku
- Dobra, więc jadziem z tym pogrzebem
- Mów za siebie- uśmiechnęła się dziewczyna, po czym, z włosem rozwianym i wykrzywioną w grymasie przestrachu twarzą umazaną czerwoną substancją imitującą krew, rzuciła się w stronę miasta.
- Ratujcie, dobrzy ludkowie, pomocy...ale głupawy text.....ratunku SMOOOOOK!!!...qrde pogłuchli czy co??

-------------Kaśka nie drzyj się jeszcze , za daleko jesteś!!-----------------

- Aaaa.... fakt dzięki......qrna , autor, nie było dżemu jakiego truskawkowego tylko ketchup „Miwex”-u z Biedronki???

------------Nie było, dotacji nie dostaliśmy , teraz zajmij się rolą , możesz już wrzeszczeć------


- Ratujcie, dobrzy ludkowie, pomocy....text nadal głupawy ....no dobra, dobra...RATUNKU SMOOOOOK!!!...

Krzyki Czerwonego Kapturka wywabiły na mury najpierw gawiedź , potem jak zwykle ciekawskie baby.....ups ...znaczy się szacowne białogłowy , w końcu rajców miejskich i resztę tzw. VIP-ów.
Tymczasem za Kaśką szarżował smok.[ Nawet polska husaria pod Wiedniem nie zrobiła czegoś tak dobrego i tak efektownego ]
Według planu dziewczyna zdążyła schronić się do grodu, a Wawelski odstawił komedię pt: „Co ci zrobię jak cię złapię”
W efekcie tego pojawił się , według wszelkich kanonów sztuki, najpierw herold , który odezwał się w te słowa:
Smoku okrutny, z czasów zapomnianych,
oprawco panien nie wywiankowanych
dziś łzy płynące przez ich wdzięczne lice
uratowały z twych szponów dziewicę
która na szczęście, choć już ledwo żyła
do dwóch, jedynych w państwie, snadnie dołączyła
zaczem by skończyć swe ezgy....egzty...EGZYSTOWANIE ( no!)
niechaj smok w szranki tu natychmiast stanie

Po czym herold zaczął wymieniać co wolno, czego nie wolno...(można pominąć , każdy wie że z zapalniczką na smoka iść nie lza i tyle)

Po zwyczajowym przynudzaniu herolda, podczas którego dzieciarnia dopychała drugie śniadanie, obywatele dopijali piwko , kmiotkowie chciwie spoglądali na opróżnione kufle , a panowie szlachta obgryzając resztki wczorajszej kolacji czynili zakłady i nieprzystojne uwagi pod adresem swych żon i kochanek, na breslausowe błonia wyjechał Błędny Rycerz. Co by nie powiedzieć zapierał dech w piersiach i nie tylko....
Po zwyczajowym salucie kopią królewicz ruszył z kopyta, aż koń przysiadł mu na zadzie....
Wawelski z gracją wywinął się pierwszej szarży, załopotał skrzydłami w markowanym ataku z lewej mańki Ale tu pokazało się ,że rycerz może i był obłędny, ale ma szarżowaniu to się znał, przerzucił młynkiem kopię do drugiej ręki cugle zaś do tej pierwszej , która teraz stała się drugą w stosunku do tej drugiej będącą teraz pierwszą zakręcił koniem w prawo , po czym w lewo , następnie dwa razy w prawo i znów trzy razy w lewo, wzniecając przy tym tumany pyłu i pchnął potężnie pod lewą łapę smoka. Gad ryknął potężnie, po czym wspinając się na szczyty artyzmu wywinął dwa regularne hołubce rodem z poloneza Ogińskiego ,a następnie wykorzystując wszechobecny kurz zafajczył sześć marlborasów jednocześnie i buchając kłębami dymu przy akompaniamencie astmatycznej dychawicy oskrzelowej skrył się za pobliskimi wzgórzami.
Po chwili donośny huk i kłęby jasnego dymu oznajmiły koniec potwora...
Tryumfujący królewicz wjechał do miasta , gdzie witała go uradowana szlachta, weseli mieszczanie , jako zwykle nie kapujący niczego kmiotkowie oraz matka wredna, co jest tylko jedna...


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Dwa dni później...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Kępa przy borowinowym bajorku nie zmieniła się ani trochę od ostatniego razu. Nawet dwie żabki z rozdziawionymi pyszczkami zdawały się trwać w tym samym miejscu nieporuszenie w ciągu tych kilku minionych dni.
Smok przeciągnął się leniwie pociągał dostatnio, ze stojącej obok beczki winka, czknął i spojrzał na wjeżdżającego właśnie Kapturka
- Cze Kaśka – rzucił leniwie
- Cze...- markotnie odpowiedziała przybyła
- Co jest??? – dopytywał gospodarz,
- Wiesz ,nie wiem jak ci to powiedzieć..., znudziło mi się być wiecznie głupią cizią , którą wyrolowuje każdy przygłupawy wilk, która ma śliniącą się i przygłuchą babcię do której zasuwa jak głupia po lesie, z idiotycznym koszykiem i w moherowym kapturku (…bez urazy...) i którą cały czas ratuje jakiś obleśny myśliwy, co to tylko o jednym...wyliczała
- Jasne – przerwał jej smok z niejakim smutkiem i błyskiem zrozumienia w oczach– więc po prostu chcesz się ustatkować i zostać królową.
- No...- przyznała z ociąganiem dziewczyna
Wawelski westchnął i rzekł
- No to qrde wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia wasza Królewska Mość. W razie czego , idę w stronę gór tam mnie szukaj jakby co...
- Ok
- Np.
-Thx
- Spox
-To nara...
- Nara ...Kaśka...???
- Co...????
- Kasa...
- Zatrzymaj...drugiej części nie będzie...
- W porzo....Kaśka...
- No co tam...?????
- A cholera ...już nic...-rzucił smok na odchodne i nie oglądając się popełzł niby wielka zielona kłoda pośród traw w stronę gór
Kaśka popatrzyła jeszcze chwilę po czym również nie oglądając się za siebie pojechała w stronę grodu.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Dwa tygodnie później, gdzieś wśród Niebotycznych Gór Czarnych...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Samotne ognisko w Niebotycznych Górach Czarnych , było na tyle zjawiskiem niecodziennym , że nawet nietoperze traciły orientację, sowy latały dziobami do tyłu, a dzikie psy szczekały ogonami .
Do ognia podkradał się … a jakże smok i to nie byle jaki , bo wawelski
Nagły ryk sprawił ,ze nietoperze znów wiedziały co jest gdzie, sowy znów wiedziały w którą stronę czym się lata , a psy do czego służy ogon.
- KAŚKA!!!
Siedząca przy ogniu postać podskoczyła niczym notowania Kaczora pod koniec dnia wyborów
- Cze Wawelski –rzekła z westchnieniem ulgi
- Powitać Jaśnie Panią w naszych skromnych progach.........- zaczął
- Daj se luza, z tą Jaśnie Panią , zielony relikcie epoki lodowcowej ,dobra?- przerwała.
- Wow - zdumiał się jej rozmówca- coś się pokręciło???
- No...– przyznała z ociąganiem dziewczyna
- No..????
- Pamiętasz ten ustęp o dziewicach......??
- Jasne......Czy on może ....chciał przed ślubem.... no ten........ jakby tu...... – plątał się smok
- Gorzej...
- Gorzej??????
- Ano gorzej...sprowadził qrna ginekologa...
- ...






* - patrz: „Smok must go on”[/blok]


Autor: 259


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności