Fantastyczna rozrywka


[Filmy]


Nieśmiertelny

[blok]Tym razem zamierzam zająć się jedną z legend filmów fantasy, moim skromnym zdaniem, jednym z lepszych. A zatem... „Nieśmiertelny”. Pół –bajka, pół – film fabularny. Akcja toczy się, w wielu epokach, wielu krajach, ale bohater jest wciąż jeden i ten sam – Connor MacLeod.

Na wstępie zaprezentuję kilka szczegółów „technicznych”. Reżyserem filmu jest Russel Mulcahy, a autorami scenariusza : Peter Bellwood, Larry Ferguson i Gregory Widen. Główne role grają : Christopher Lambert, Sean Connery i Clancy Brown. Jest to koprodukcja brytyjsko - amerykańska z roku 1986.
Akcja filmu rozpoczyna się w roku 1536. Młody, przystojny i po raz pierwszy zakochany Szkot wyrusza na pierwszą, mającą stanowić jego męską inicjację bitwę. Na polu walki otrzymuje śmiertelne rany od tajemniczego mężczyzny w czarnym stroju – Kurgana. Podczas uroczystości żałobnych niedoszły nieboszczyk ożywa, wprawiając wszystkich w wiosce w niemałą konsternację. Wkrótce, jak na owe czasy przystało Connor zostaje wygnany z wioski, z powodu oskarżenia o czarnoksięstwo. Jego rodzina i ukochana odwracają się od niego. Niezrozumiany nieśmiertelny pozostaje zupełnie sam... Wkrótce Connor układa sobie życie po raz wtóry, poznaje wielką miłość i pracuje jako kowal. Niestety jego spokój burzy przybycie starszawego Hiszpana – Ramireza. Ten opowiada mu o nieśmiertelnych, rasie do której przynależy, i o odwiecznej walce między nimi. Zgodnie z maksymą „może być tylko jeden” nieśmiertelni (którzy jak się okazuje nie są w pełni nieśmiertelni) mordują się wzajemnie przez odcięcie głowy w imię uzyskania mitycznej nagrody. Ramirez szkoli Connora, aby był w stanie stawić czoło swemu prześladowcy Kurganowi, najsilniejszemu i najokrutniejszemu pomiędzy nieśmiertelnymi.

Tak rozpoczyna się historia Connora, wiodąca nas przez czas i przestrzeń i pokazująca jak nieznośne może być wieczne życie. Długa droga Connora kończy się w wieku XX, kiedy to ma stawić czoło swemu odwiecznemu wrogowi i jako ostatni z nieśmiertelnych walczyć o nagrodę.
Cała historia wydaje się banalna, ale ten pomysł zdecydowanie chwycił. Szczególnie, iż okraszono go świetnym aktorstwem, dużą dawką przygody, humoru, tajemnicy i wspaniałej muzyki zespołu Queen (po prostu miodzio!).
Jeśli chodzi o aktorstwo to najlepiej postawione przed nim zadanie wykonał wyśmienity Sean Connery . Jego Ramirez jest postacią ciekawą, pełną humoru i lekkości. Jest to majstersztyk kreacji drugiego planu. W chwilach gdy Christopher Lambert i Sean Connery pojawiają się razem na ekranie ten drugi „kradnie” głównemu bohaterowi każdą scenę. Jednakże Lambert też prezentuje się całkiem nieźle. Jest niewątpliwie przystojny i nie wyobrażam sobie Connora MacLeoda bez charakterystycznego śmiechu Lamberta. Podziwiam go poza tym za to, że mimo iż jest krótkowidzem, uczulonym na szkła kontaktowe wszystkie sceny pojedynków kręcił sam. Musiał zatem zrezygnować z okularów i ekwilibrystyczne sceny walki markować na ślepo. Uważam to za zdecydowanie karkołomne zadanie.

Zespołu Queen, którego utwory słychać w „Nieśmiertelnym” nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest to historia rocka. Monumentalny kawałek „Princes of the universe”, śpiewany przez boskiego Freddie\'go Mercury\'ego (niestety, najlepsi odchodzą młodo) w finale powala widza na kolana. Wspaniała jest także nastrojowa ballada „Who wants to live forever”, podkreślająca melancholię i rozpacz Connora po śmierci ukochanej. Muzyka to stanowczo jeden z najmocniejszych punktów filmu – genialnie komponują się piosenki Queen oraz muzyka ilustracyjna Michaela Kamena – starego wyjadacza w branży muzyki filmowej.

Efekty specjalne są średnie, ale wystarczy spojrzeć na datę produkcji filmu (1986). Finałowa scena pojedynku na neonie jest jednak dynamiczna i trzymająca w napięciu i wciąż sprawia całkiem przyzwoite wrażenie. Estetyka filmu jest utrzymana w typowym dla lat 80. klimacie.

Nastroju filmowi dodają też ładne zdjęcia plenerowe. Scena, w której Connor MacLeod biegnie wraz z jeleniem, wczuwając się w umysł i emocje zwierzęcia, jest jedną z bardziej znanych w historii kina.

Jest to na pewno jeden z moich ulubionych filmów fantasy, szkoda, że jego twórcy nie poprzestali na tej pierwszej, najlepszej części. Pozostałe epizody są dużo gorsze, o miałkiej fabule i kręcone zupełnie bez sensu, w ramach jedynie tzw. Skoku na kasę. Rekordy głupoty bije zdecydowanie część 2, rozgrywająca się w przeszłości.


Niedawno ukazało się na rynku polskim nowe wydanie „Nieśmiertelnego” w serii QDVD. Jeśli to Q ma oznaczać quality, czyli jakość, to jest to zdecydowanie mało adekwatne do poziomu na jakim stoi ta reedycja. Zły format, kiepsko odnowiony dźwięk, to wszystko robi przygnębiające wrażenie. Zdecydowanie nie polecam tej płyty. Wystarczy, że ja dałam się naciągnąć polskiej firmie Vision.[/blok]##edit_bybelleteyn 2006-05-14 18:46:35##ed_end##


Autor: 75


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności