Niewidzialny Uniwersytet


[Artykuły]


Alchemia prawdziwa

[blok]Alchemia prawdziwa(domowy wyrób alkoholi) Vol. I „Wino”

Jako i jestem bardzo doświadczonym alchemikiem, który wiele już rzeczy wysadził w powietrze, fascynuję się każdym rodzajem przemian magicznych zachodzących, po zmieszaniu ingrediencji całkiem nie szkodliwych, będąc oczywiście osobno. Po połączeniu, efektem może być albo ogólny zachwyt publiki, albo zlinczowanie i spalenie na stosie za herezje. Wydawać by się mogło, że zrobienie wina jest banałem. Bo potrzebna jest tylko balon(nazwy stosowane zamiennie: butla, gąsior), rurka odpowietrzająca, trochę cukru, drożdże i owoce. Ale to nie do końca prawda.
Do wina, trzeba mieć trochę oleju w głowie. Każdy kto liczy, że zapakuje 3 kilo ryżu, 3 kilo cukru, zaleje to wszystko 9 litrami wody(przepis pierwszy) i otrzyma wino dobre do picia po 2 tygodniach myli się bardzo. Owszem, takie wino będzie się nadawało do spożycia, ale tylko przez studentów. Będzie miało tyle procent, co herbatki rumiankowe. Prawdziwe wino, to całkiem sporo starania. Dla mnie taka produkcja jest dość trudnym przedsięwzięciem, gdyż abstynentem jestem w 100% i kosztować nie mogę, więc muszę do tego zapędzać siostrę. Najpierw trzeba wspomnieć o odpowiednim przygotowaniu szkła i nie tylko.
Po pierwsze, będzie potrzebny balon. Widziałem takie które miały od 2, do 75l. Osobiście posiadam butlę 50l, z której się otrzymuje mniej więcej 30l trunku za jednym machem. Balonów mniejszych używać się nie opłaca, gdyż i tak, po kosztowaniu przez siostrę co tydzień, zostaje tego jakieś 20 litrów. :D Z balonikiem 5l zamierzam eksperymentować z innym szlachetnym trunkiem, a mianowicie miodem pitnym, ale to dopiero wtedy, kiedy sam będę kosztował. Jak się dowiedziałem, balon szklany, można dzięki postępowi technicznemu zamienić śmiało na butlę, którą często widzi się w biurach. Stoi sobie taki dyspozytor minerałki, a jak się woda kończy, butla 20l zazwyczaj, czasem też 25 jest zamieniana na nową, a starą się wyrzuca. Można się więc czasem przewinąć i pożyczyć sobie jedną pustą buteleczkę, która to i tak miała powędrować na śmietnik.
Drugą sprawą jest korek i rurka. Chyba każdy rurkę widział i wie, że można kupić na każdym bazarze, w niektórych aptekach i części monopolowych. Korek, w który będzie wbita ta rurka najlepiej gumowy, albo plastikowy, z gumową uszczelką, gdyż taki jest najszczelniejszy. Sprawą ważną jest też jakiś porządny wężyk długości 1,75-2,25 metra(długość optymalna) do zlewania wina, bądź do kosztowania.
A teraz składniki „żywe”. Drożdże. Z tym czasem jest problem. Proponuję nie kupować tych najtańszych. Te z górnej półki mają na opakowaniach ładnie napisane do win z jakich owoców się nadają, mają też czasami bardzo dobre przepisy. Osobiście polecam drożdże uniwersalne. Nie za drogie, a i smak trunku podobno całkiem dobry. Owoce. Muszą być bardzo dobrze umyte. Brudne owoce to definitywnie niedobre wino. Po drugie zdrowe. Jeśli będą nadpsute, będą źle pachniały, czy będą poobijane, wino będzie mętne i będzie capiło. Jak chcecie winko z większym, że się tak kolokwializmem wyrażę, „kopem”, musicie o dziwo szukać najsłodszych owoców, bo cała tajemnica tkwi w cukrze. Można też oczywiście dodać więcej cukru kryształu.
Jeśli już macie wszystko, możecie zaczynać. Czyli, do butelki po piwie(nie, nie pomyliłem się, tam pisze butelki po piwie) wsypujecie odpowiednią ilość drożdży, dosypujecie cukru według instrukcji na opakowaniu i zalewacie wodą. Odstawiacie to na dwa, albo trzy dni, żeby drożdże mogły ładnie się rozmnożyć. Teraz jest czas na zbieranie owoców. Do balonu wlewamy albo tylko sok, albo wrzucamy owoce pokrojone w kawałki. Zalewamy mniej więcej 2/3 całkowitej ilości cukru, rozrobionej na ciepło w proporcji (1 litr wody na 1 litr cukru. Mieszamy na gazie. Im dłużej, tym ciemniejsze)Dodajemy matkę drożdżową, czyli zawartość tej małej butelki. Unosimy butlę i dobrze, ale delikatnie mieszamy. Gąsior zakorkowujemy watą, bo teraz czas na fermentację burzliwą, czyli okres burzy i naporu, że tak powiem. Po tygodniu, należy dodać pozostałą 1/3 cukru, rozpuszczoną na ciepło w winie pociągniętym przez wężyka. Całość trzymamy w temp pokojowej, czyli około 17-22 stopni. A jakby się wydawało za słodkie, to się dodaje kwasku cytrynowego.
Pierwszy okres jest dość niebezpieczny i wymaga szczególnej uwagi. Chodzi tutaj przede wszystkim o niekontrolowane wybuchy. Zdarza się, że zrobi się tego nastawu trochę ponad normę i może wystrzelić. Za pierwszym razem sam się tak najechałem. Wstaję w nocy, patrzę, a tu mi już watę wypchnęło. Chwyciłem kosz z balonem(40 kilo podniosłem jak piórko, tak się bałem o kasetony w kuchni) i wybiegłem na dwór. Nagły wstrząs poruszył mój trunek i na ganku nastąpiło: Pierdut!! Zachlapał się cały sufit(4 metry wzwyż...) i ja od pasa w górę. W połowie sfermentowane wiśnie pięknie komponowały się z moją niebieską piżamą.
Po 2-3 tygodniach da się zauważyć, że tak powiem uspokojenie nastawu. Przestaje się tak pienić. Wtedy zmieniamy korek na ten z rurką. Do rurki dolewamy wody i pilnujemy, żeby nigdy nie było jej za mało(bo woda ma to do siebie, że odparowuje). Jak już to przyjemne bulgotanie ustanie, czyli od kilku tygodni, do kilku miesięcy(im dłużej bulgota, tym niektórzy sądzą ze lepiej, bo mocniejsze, czasem dochodzi nawet do 18%,ale to wyższa szkołą jazdy), zlewamy szkarłatny zazwyczaj płyn znad osadu. Przy zlewaniu należy uważać, żeby wino miało jak najmniejszy kontakt z powietrzem, czyli nie lać z wysokości. A jak ktoś nie wie jak się zlewa wino, to niech zapyta znajomych jak się kradnie benzynę z baku. Stawiamy balon wysoko, wsadzamy rurkę nad osad, ale już w płyn, wsadzamy drugi koniec do sporego naczynia stojącego na ziemi. Żeby leciało, trzeba delikatnie zassać, ale nie pić, bo później na pewno będzie lepsze. Wlewamy z powrotem do balonu i odstawiamy aż do sklarowania się.
Po miesiącu można już pić, ale lepiej odczekać trochę więcej i mieć wino trochę lepsze. Po sklarowaniu się, można przelać do butelek i rozprowadzać po imprezach i ogniskach. A formuła ogniskowa, to oczywiście butelka(szklana) wina, najlepiej 1-1,5 litra, do tego wrzucone kilka goździków. Podstawiamy to pod ognisko na odległość 30-40 cm i grzejemy, aż będzie dość ciepłe. Gwarancja dobrego ogniska.
A teraz 3 najbardziej znane w Polsce przepis, czyli ryż.
Ryż: 2,5 kg ryżu, 2,5 kg cukru, 8l wody, opcjonalnie 10dag rodzynek. Wino gotowe nawet po miesiącu. Całkiem mocne, najtańsze, najszybsze, smak średni, ale rodzynki go poprawiają. To jest najlepsze dla początkujących, bo praktycznie nie może się nie udać. Ale uwaga, tutaj drożdży nie używamy. Zalewamy ryż 5l gorącej wody, dodajemy trochę kwasku cytryny(ew garść rodzynków). Wlewamy do balonu, dodajemy matkę drożdżową i czekamy. Cały artykuł z przepisami sprawdzonymi przeze mnie, już niedługo. A potem może coś bardziej ambitnego. :D[/blok]


Autor: 418


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności