Niewidzialny Uniwersytet


[Artykuły]


Życie, śmierć, dobro i zło, czyli o tym co istotne dla człowieka

[blok]Może zacznę temat nieco mniej związany z fantastyką, ale myślę, że dosyć ważny dla każdego człowieka z hierarchią wartości nieco lepiej dopasowaną do życia w społeczeństwie niż przedstawiciela gatunku Homo Erectus. Istnieje możliwość, ze uraziła kogoś tym zdaniem, jednak niech się nie obraża i doczyta do końca, bo może coś go po drodze zaciekawi.
Moje rozważania będą dotyczyć spraw przyziemnych, może nieco oklepanych, ale nie do końca omówionych. Do czytającego to, kieruję pytanie: „czym dla ciebie jest dobro, a czym zło, co się stanie po śmierci?”. Pytanie z pozoru banalne, jednak należy chyba do tych pytań, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Głównie podziały religijne sprawiają, że nie jesteśmy w stanie (jako gatunek ludzki ogółem) ustalić czym naprawdę jest dobro. Nawet w chrześcijaństwie nie wiemy do końca, za co „trafia się” do nieba, za co do piekła, a co trzeba zrobić, aby przynajmniej móc być w czyśćcu (będącym dłuższą drogą do nieba). Ostatecznie mamy tylko dwie możliwości: być grzesznikami, albo świętymi. Dziwne? Przecież każdy żyjący na świecie katolik musi przyznać sam przed sobą, że jest grzesznikiem. Czy zatem wszyscy ludzie trafiają do piekła? Niewielu z nas, choćby chciało, robi nawet w małej części tyle dobra co powiedzmy św. Franciszek, Matka Teresa, Jan Paweł II czy jakiś inny święty. O takich ludziach, kiedy odchodzą, mówi się, że są w niebie. Jednak o nikim nikt jeszcze nie powiedział, że nie ma dla niego nadziei i płonie w piekle. Więc gdzie jest granica między dobrem a złem nawet w samym chrześcijaństwie? Gdzieś w Biblii jest napisane, że człowiek nie idzie do Chrystusa dzięki dobrym uczynkom za życia, a dzięki miłości i nawróceniu. Czyż taki nie jest pomysł grzesznika? Czyż nie mówi on: „świetnie więc! Zanim umrę, szybko się nawrócę, przeproszę Boga i będzie OK!”. Pozostaje pytanie, czy zdąży?
Żydzi twierdzą, że udają się „na łono Abrahama”, kiedy Bóg powie, że przeżyli już dość. Albo ich życie jest wypełnione dobrem, wiernością, tradycjami, Bogiem i miłością (i prowadzi wtedy na owo „łono”), albo niegodziwością, złem i poddaństwem Szatana (co ostatecznie daje człowiekowi zgubę). Kiedy Pan mówi dość, wtedy człowiek przestaje żyć. Jednak wróćmy do dobra i zła. W tej sprawie między wiarą katolików a żydów do dziś trwa nie lada spór. Jezus Chrystus umarł na krzyżu, i wszyscy o tym wiemy. Jednak nie wierzą w to żydzi. Mało, że nie wierzą, że on istniał, ale twierdzą, że jeżeli naprawdę istniał, to był to jakiś szaleniec i kłamca, i w ówczesnych czasach należała mu się śmierć. Żydzi, którzy od czasów Mojżesza czekali na Mesjasza, na syna Bożego, 2000 lat później nadal na niego czekają. Któż zabijając wtedy znak tak wyczekiwany, przyznałby się do błędu? Z punktu widzenia chrześcijaństwa prościej było żydowskim kapłanom zacząć kłamać ludziom i samym sobie, ze to nie był głoszony stulecia wcześniej Zbawiciel, a jedynie włóczęga. Lepiej uznać, że ciało jego wykradnięto z pieczary zamiast przyznać, ze Syn Boży zmartwychwstał. Czy zabijając Mesjasza 2000 lat temu żyd postąpiłby dobrze? Od tamtej pory morale zostały obniżone. Ci, którzy wierzyli w dekalog, przestali go przestrzegać, i zaczęli zabijać chrześcijan. I wtedy i dzisiaj, dla kogoś, kto uznaje wartości przyniesione na tablicach przez Mojżesza, czyn taki byłby złem i okrucieństwem, niegodnym osoby wiernej Bogu.
Jednak nie wszędzie tak jest. Dziś, podobnie jak setki lat temu, zabicie innowiercy w imię Allacha i śmierć w takiej walce jest równoważna chwale i sławie w przyszłym życiu w Królestwie Pana. Czy według własnej hierarchii wartości charakterystycznej dla wszystkich wyznawców Islamu, mahometanin zabijający katolika czyni dobrze? Ależ oczywiście, że tak! Nasz Jezus głosił miłość do bliźnich, ich Mahomet twierdził, że Allach przyjmie do siebie tylko tego, który będzie mu do końca wierny i poświęci dla wiary wszystko, łącznie z życiem swoim i innowierców. Mówimy, że bezsensu i okrutnie jest wyznawców innej wiary.
Mówimy, ze ci ludzie to zbrodniarze, i powinno się ich wieszać o ile sami się nie wysadzą w powietrze. Mówimy, że są pozbawieni ludzkich uczuć, i wyczucia co dobre a co złe! Ale mało kiedy się zastanawiamy, co sprawia że wiemy, co dobre, a co złe.
Zastanówmy się teraz każdy sam nad sobą. Czy jeżeli nasi dziadkowie, pradziadkowie i całe pokolenia pradziadków naszych dziadków wierzyły, że życie jest po to, żeby przejść w następnym życiu w inną formę, doskonalszą lub mniej doskonałą, w zależności od naszego obecnego życia, to czy i my byśmy w to nie wierzyli? Czy gdyby na dodatek, wszyscy dookoła wierzyli, że muszą żyć „dobrze”, bo inaczej staną się w przyszłym życiu jakąś pluskwą, marchewką albo burakiem, czy po latach dosłownego „prania mózgu” i zagłuszania własnych pomysłów i idei, nastawiania na prawdy przekazywane z okolenia na pokolenie, mielibyśmy siłę, żeby stwierdzić, że po tym życiu jest tylko śmierć? Nie dostaniemy się nigdy do żadnej Nirwany, bo takowa nie istnieje. Nie rozpłyniemy się w cudownym niebycie, bo po prostu przestaniemy istnieć, albo co gorsza, trafimy na jakieś przeklęte pustkowie gdzie króluje Szatan, nie ma Boga ani ludzi. Szatan mówi „wykorzystujcie swoje życie TU i TERAZ, bo nie ma niebios pełnych chwały ani piekieł jako kary dla grzeszników!”. To chytra sztuczka, żebyśmy się oddawali pokusom, grzechom, jako spełnieniu ego i natury ludzkiej, czy może prawda. A może rzeczywiście istnieje Niebo i Piekło, albo może jest coś takiego jak reinkarnacja i kiedyś w końcu trafimy do Nirwany?
Kto z żyjących powie nam naprawdę, czym jest dobro i zło, i co się stanie po śmierci człowieka? Kto udowodni istnienie duszy, i czy trzeba na to dowodów. Właśnie – dowody! Nie mamy dowodów na istnienie tego a tego Boga. Nie mamy też dowodów na istnienie jakiegoś życia po śmierci. Każdy chrześcijanin mógłby urodzić się 3000 lat temu i wierzyć w Zeusa i jemu podobnych. A może jest nam pisane być takimi ludźmi, jakimi jesteśmy? Ale tu już skłaniam się do rozważań o losie.
Nam, ludziom, zostaje tylko jedno wyjście i jeden fakt. Faktem jest: jesteśmy śmiertelni, i nic tego nie zmieni. A to wyjście: zastanówmy się, co tak naprawdę jest w naszym sercu. Może ono nie jest zaprogramowane, a może już za późno. Jednak nie ma co się buntować przeciwko czemuś, w co wierzymy. Istnieje tylko jedno dobro, i jedno zło na tym świecie. Próbujmy je odkryć duszą, bo w niej jest wiara, o ile mamy wiarę w duszę.
[/blok]


Autor: 70


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności