Niewidzialny Uniwersytet


[Akademia Nauk]


Religie Imperium, czyli wszystko po kolei...

[blok]Na świecie wszystko podlega prawom ewolucji: zarówno rzeczy martwe, jak i istoty żywe, w szczególności natomiast poglądy i wierzenia. Dowodem na to może być na przykład chrześcijaństwo, w pierwszych wiekach istnienia uważane za sektę, obecnie religia mająca swych wyznawców na całym świecie.
Takim samym przemianom podlegała religia starożytnych Rzymian, rozwijająca się z pierwotnych wierzeń plemion italijskich, poprzez zhellenizowaną triadę kapitolińską, aż do sekty judaistycznej założonej przez Jezusa Chrystusa. Warto by prześledzić jej dzieje i przekonać się jak wielki wpływ miała na Imperium.

Pierwotna religia rzymska prawdopodobnie wywodziła się z wierzeń ludów indoeuropejskich i mimo iż politeistyczna, to zasadniczo różniła się od greckiej. Rzymianie nie mieli swoich eposów narodowych na wzór dzieł Homera, nie istniało dla nich słowo mitologia. Czcili bezosobowe bóstwa, zwane numina, a ich moc objawiała się w każdym, nawet najmniejszym zjawisku, takim jak chociażby blask błyskawicy, kiełkowanie ziarna, dobrym lub złym stanie bydła. Często nie znali prawdziwych imion owych bóstw, których nie otaczały legendy. Ale wbrew pozorom ten brak podań nie wpływał ujemnie na opinie o ich wierze. Wręcz przeciwnie: byli uważani za jeden z najpobożniejszych i najbardziej bogobojnych ludów, gdyż nic nie uwłaczało dostojeństwu i nie podważało autorytetu bóstwa. Niestety w ślad za ową surowością szedł bardzo ubogi udział religii w kulturze i sztuce.
Rzymianie starali się zachować tak zwany Pax Deorum, czyli harmonię między światem ludzi i bogów. W ich rozumieniu życie ludzkie we wszystkich, choćby najdrobniejszych okolicznościach podlegało władzy rozmaitych bóstw. Oprócz bogów pokroju Jowisza czy Marsa istniała jeszcze rzesza bożków opiekujących się tylko pewnymi momentami w życiu człowieka. Przykładem niech będzie dorastanie dziecka: Vaticanus otwierał mu usta do pierwszego krzyku, Cunina opiekowała się kołyską, Rumina troszczyła się o pokarm niemowlęcia, Potina i Edusa uczyły dziecko jeść i pić po odłączeniu się od piersi matki, Cuba czuwała nad jego przenoszeniem z kołyski do łóżeczka. Tak było ze wszystkim, a każde powodzenie lub klęska były uważane za objaw radości bądź gniewu konkretnego bóstwa. Najstarszymi z nich były Ops, Saturnus, Faunus, Vertumnus, ale bardzo ważne dla Rzymianina były też bóstwa opiekuńcze zwane Larami i Penatami, które opiekowały się jego polem i majątkiem.
Charakter tych bóstw ukazywały chociażby obrzędy, które świadczyły wybitnie o tym, że pierwsza religia w państwie rzymskim stworzona została na potrzeby społeczności rolniczo-wojskowej i jej życia codziennego.
Rzymianin rzadko wznosił oczy ku niebu – jego uwagę przykuwała ziemia i sprawy jej dotyczące. Wędrując przez starożytna Italię można było zobaczyć ludzi modlących się w gajach, przyozdobione drzewa czy jaskinie, kamienie namaszczone oliwą. Jeden z pisarzy powiedział kiedyś, że w tym kraju łatwiej spotkać boga niż człowieka, co samo w sobie świadczy o dużym zaangażowaniu religijnym i wielkiej wartości jaką obyczaje nadały wierze.
Wszystkie te bóstwa były bezosobowe. Nawet wyznawca nie wiedział czy modli się do boga czy bogini. Na Palatynie stał ołtarz z taką oto formułką: „bogu lub bogini, mężczyźnie lub kobiecie”, a do Jowisza modlono się: „Jowiszu Najlepszy, Największy, czy też jakim innym imieniem chcesz być nazywany…”. Bogowie rzymscy nie schodzili na ziemię, nie ukazywali się ludziom i nie spoufalali się z nim w przeciwieństwie do licznych bogów greckich, którzy potrafili się pokłócić i pobić ze śmiertelnikiem. Kiedy w czasie modlitwy Rzymianin zakrywał głowę płaszczem to z pewnością nie tylko dla tego, by móc się skupić, ale również by nie stanąć twarzą w twarz bóstwem, któremu akurat spodobało się przybyć na obrzęd.


Wszystko, co w najdawniejszym Rzymie wiedziano o bogach, streszczało się właściwie w tym, jak należy ich czcić i w jakiej chwili można wzywać ich pomocy. Doskonale i ściśle opracowany system ofiar i obrzędów wypełniał całe życie religijne Rzymian – „Do ut des” - daję, abyś mi dał. W okresie królewskim religia przybrała także charakter państwowy. Pojawia się tutaj imię Numy Pompiliusza, jako założyciela kalendarza świąt. Odprawianie świąt na poziomie państwowym niewiele się różniło od tego osobistego, w chatach i na polach.
Z tą samą ostrożnością i sumiennością przeprowadzano wszelkiego rodzaju wróżenia, które miały wielkie znaczenie zarówno w życiu publicznym jak i osobistym. Najpierw badano wolę bogów objawiającą się w znakach, które mogli odczytać tylko kapłani zwani augurami. Najbardziej lubowano się we wróżbach z lotów ptaków, ale zamykano też w klatkach kury, które wypuszczano przed podjęciem ważnej decyzji. Kapłani rzucali im ziarno i jeśli jadły chciwie był to dobry znak, zły natomiast gdy odwracały się od jadła. Te grymaśne kury rządziły największym imperium, a wodzowie w obliczu wojny musieli podlegać ich kaprysom.

Zanim Rzymianie zetknęli się z Grekami, największy wpływ na ich kulturę wywarli Etruskowie zamieszkujący północno-zachodnią część Italii. Słynna triada kapitolińska została przejęta właśnie od nich, a pierwotnie składała się z bóstw o imionach: Tini (łaciński Jowisz), Uni (Junona) i Menrfa (Minerwa), a stało się to za czasów królewskiego rodu Tarkwiniuszy, etruskiego pochodzenia. Trzeba jednak zauważyć, że na początku to Jowisz, Mars i Kwirynus byli najważniejszymi bogami Rzymian, co odzwierciedlało charakter pierwszych mieszkańców siedmiu wzgórz. Bardzo istotna była dla nich władza (Jowisz), zaraz potem wojsko (Mars) i rolnictwo, którym zajmowała się oczywiście największa część społeczeństwa (Kwirynus). Dopiero z czasem, pod wpływem wierzeń etruskich i greckich, wykształciła się triada, która miała swą świątynię na Kapitolu. To również dzięki tym wpływom bezosobowe bóstwa stały się „bardziej ludzkie”.
Wiemy również, że Etruskowie stworzyli cały skomplikowany system wróżenia, który z czasem w Rzymie przerodził się w swego rodzaju naukę, a jej specjalni kapłani nazywani byli haruspikami. Ten lud, stojący kulturowo dużo wyżej od pierwszych Rzymian, był jednak bardzo wyczulony na punkcie oddawania czci zmarłym, których duchy uważał za okrutne i rządne krwi. Przekonanie to doprowadziło do organizowania walk niewolników nad grobami, co dało początek późniejszym starciom gladiatorów na arenach w całym Imperium. Rzymianie jednak wierzyli w tak zwane manes – dobre duchy przodków, co różniło ich od sąsiadów z północy. W bliskim pokrewieństwie z owymi duchami pozostają geniusze – opiekunowie mężczyzn i junony – patronki kobiet. Odpowiadały one obecnemu pojęciu duszy, ponieważ wstępowały w ciało z chwilą przyjścia na świat, a opuszczając go stawały się manami.

Ważny był kult Westy, utożsamianej później z grecką Hestią. Jej kapłanką, westalką, mogły zostać tylko dziewczęta z domów patrycjuszowskich, więc możemy śmiało powiedzieć o pewnego rodzaju dyskryminacji biedoty. Obowiązywały je śluby czystości, za których złamanie groziła śmierć. Nakaz religijny był prawem i tak jak ono obowiązywał wszystkich, bez wyjątku. Pozycje pontifexa maximusa i augura były pożądanymi stanowiskami politycznymi. Juliusz Cezar wykorzystał swój wybór na pontifexa maximusa by wpływać na członków grup kapłańskich. Istnieje legenda o poświęceniu Świątyni Jowisza Największego, Najlepszego. W 509 roku p.n.e. ukończono jej budowę. W tym czasie w Rzymie urzędował tylko jeden z konsulów, ponieważ drugi udał się na wyprawę wojenną, więc to pierwszemu przypadł zaszczyt jej pobłogosławienia. Rodzina drugiego nie chciała na to pozwolić, ponieważ dawało to sporą władzę i chwałę. W trakcie ceremonii posłaniec przyniósł wiadomość o śmierci syna konsula, co było kłamstwem, ale nie mógł dokonać poświęcenia ten, w którego domu znajdował się trup. Ojciec, nie tracąc zimnej krwi, kazał wynieść zwłoki i dokończył obrzęd. Religia była sposobem do zdobycia stanowisk i poparcia wśród ludu, a dowodzi tego nie tylko ten przykład, ale również historia Scypiona Młodszego (często przesiadywał na Kapitolu i „rozmawiał z posągiem Jowisza, mówił też, że ma sny z objawieniami boskimi), którego uznano za mężna opatrznościowego i powierzono mu dowództwo w walce z Hannibalem.

Państwo rzymskie rozrastało się, potomkowie Romulusa powoli, ale nieubłaganie zdobywali sobie i przyszłym pokoleniom coraz większą władzę i bogactwa. W końcu Rzym zawładnął Macedonią i Grecją, których sztuka przewyższała o głowę surową i mało interesującą kulturę italików. Można by pomyśleć, że grecka religia, dużo subtelniejsza i pełna różnych bogów, gwałtownie przeniknęła do Imperium jako coś zupełnie nowego, ale stało się to zupełnie dobrowolnie, bez żadnego przymusu. Ważniejszych rzymskich bogów skojarzono ostatecznie z bardziej antropomorficznymi bogami greckimi - przejęte zostały przy tym również cechy bogów greckich i mity z nimi związane. Mitologia grecka wypełniła próżnię, jaką wiało od surowej religii rzymskiej. Ale przemiana Zeusa w Jowisza, Hery w Junonę i całej rzeszy innych zaczęła się już za czasów królewskich, na co duży wpływ miały tak zwane księgi Sybillińskie. Legenda głosi, że do pałacu króla Tarkwiniusza przyszła żebraczka. Ofiarowała mu 9 zwojów za astronomiczną wręcz sumę. Władca nie zgodził się, więc spaliła trzy z nich i zażądała takiej samej kwoty. I tym razem nie przyjęto jej oferty. Spaliła kolejne trzy. Dopiero wtedy król zdecydował się je kupić, słusznie przypuszczając, że muszą zawierać niezwykle cenne informacje. Po pewnym czasie okazało się, że ową staruszką była sławna Sybilla, a zwoje zawierały przepowiednie dotyczące przyszłości Imperium. Od ich niezwykłego pojawienia się służyły radą i pomocą, kiedy tylko senat uznał, że mogą pomóc ochronić republikę.
Ale do Rzymu napływało również wiele bóstw z innych części świata. Nadzwyczaj tolerancyjny politeizm chłonął w siebie obce wyobrażenia religijne, a to za sprawą niewolników, kupców i żołnierzy powracających z wojen. Ponadto ludzi z zewnątrz przyciągał wzrost miasta, w którym wolno im było nadal czcić ich własne bóstwa.
Rzymianie sami wprowadzali do swej religii nowych bogów, zwłaszcza po wygranej kampanii, ponieważ wierzyli, że mogą oni mścić się na nich. I z każdym podbitym państwem w mieście przybywało świątyń, które stawiali mieszkańcy ,by przypodobać się oraz zyskać łaskę obcych, potężnych bóstw. A one od tej pory miały uważać miasto za swój dom i opiekować się nim.
W panteonie pojawiło się również wielu wschodnich bogów, a pierwszą z nich była Wielka Macierz – Kybele. Jednak Rzymianie z czasów republiki nie byli do nich dobrze usposobieni, uważając te wierzenia za niemoralne i szerzące zepsucie. Lecz Rzym stawał się coraz wyraźniej stolicą świata, o czym świadczył wielonarodowy tłum przemieszczający się w jego ciasnych uliczkach. W miejscach publicznych swoje nauki, niezgodne z pierwotnymi obyczajami Rzymian, wygłaszali greccy filozofowie. Wszystko to, a także rewolucje wypływające z powstawania cesarstwa, złożyło się na zmniejszenie religijności prostego ludu, który coraz bardziej oddalał się od dawnych obrzędów. Spuścizna ojców szła w zapomnienie. Jej przywrócenia podjął się cesarz Oktawian August. Wznosił wspaniałe świątynie, naprawiał stare, przywracał dawny szacunek kolegiom kapłańskim, a wszystkie uroczystości urządzał z przepychem.
Jednak jego wysiłki na niewiele się zdały. Ludzie cesarstwa stracili zaufanie i szacunek do dawnych bogów, szukając oparcia i opieki w nowoprzybyłych. Istniało wtedy żywe pragnienie wiary, które starano się zaspokoić na wszystkie możliwe sposoby. Mieszkańców imperium zaczęły nużyć otaczające ich zewsząd bóstwa – pragnęli ładu i uporządkowania. Ludzie, których ogarnął swego rodzaju niepokój, szukali w tłoczących się w religii bóstwach, takich które zajęłyby się nimi jako jednostkami, a nie członkami grup czy nawet obywatelami państwa rzymskiego. Nie ważne, że bóg ten pochodził z daleka – ważne by pochylił się nad konkretnym wyznawcą i jego troskami. Zaczęto wierzyć, że aby przekonać owe potężne siły do siebie trzeba być osobą czystego serca, postępującą zgodnie z zasadami moralnymi i etycznymi. Właśnie wtedy narodziła się myśl, że tylko bóg prawdziwie wielki i potężny mógł obdarzyć człowieka taką miłością, co można uznać za podwaliny pod religie monoteistyczne.
Nikt nie walczył z obcymi bogami – zapomniano o czasach, kiedy na rozkaz senatu burzono świątynie Izydy, ponieważ wszyscy zajmujący wysokie stanowiska byli już wyznawcami religii wschodnich. Wtedy właśnie to należało do dobrego tonu i było chwalone w towarzystwie. Każdy wierzył w co chciał, ale ciągle oczekiwał objawienia.

Można się dziwić, że w czasach tak wielkiego rozwoju cywilizacyjnego zaistniał kult osoby panującej. Jednak znajdowało ono oparcie w przekonaniu starożytnych, że człowiek przez swe zasługi może zrównać się z bogami, a w szczególności panujący, który tak jak i oni dysponował nieograniczona władzą. Poza tym wpływ kultur egipskiej czy asyryjsko-babilońskiej, gdzie królowie od dawna byli czczeni przez swych poddanych oraz wpływ greckich podań o herosach tłumaczy nam to ubóstwienie władcy.
Rzymska religia również nadawała się do przyjęcia tej formy wiary, ponieważ już od zamierzchłych czasów oddawano cześć boską duchom zmarłych (manes), co zacierało różnice między światem bogów i ludzi. Ubóstwienie miało jednak pewne normy prawne: dokonać można go były tylko po śmierci i tylko drogą uchwały senatu. Konsekrowany cesarz miał swych kapłanów i wyznawców. Pierwszy dostąpił tego zaszczytu Juliusz Cezar, który już za życia miał w państwie wiele posągów, a wierzono, że jego śmierć poprzedzały dziwne znaki. Ludzi ogarnęła wtedy mania boskości – każdy kto miał władzę kazał oddawać sobie cześć boską. A tego \"przewrotu\" dokonał Oktawian August, który poprzez wynoszenie swego przybranego ojca, Juliusza Cezara, spowodował, że ród juliański został otoczony chwałą boską, choć on swoja osobę stawiał zawsze na drugim planie. Czynił to ostrożnie, by nie naruszyć uczuć religijnych swych poddanych.
Konsekracja stawała się coraz bardziej powszechna i z wolna, pod wpływem pojęć wschodnich nawet żyjących cesarzy zaczęto uważać za bogów. Te stosunki przetrwały dość długo, nawet pod rządami cesarzy chrześcijańskich.


W 167 roku przed Chrystusem w Palestynie wybuchła ciągnąca się wiele lat rewolta przeciwko obcemu panowaniu. Czasy te przyniosły pogorszenie sytuacji biedoty i chłopów z racji upowszechnienia się pieniądza i wzmożonego ucisku własnych elit. Przejście Palestyny pod rzymskie panowanie okazało się bardzo uciążliwe. Rzymianie nie mieli zrozumienia dla specyficznej żydowskiej mentalności i obrażali Żydów nawet, gdy nie było to ich zamiarem. Odpowiedzią na to była nienawiść do pogańskich władców, a także do tych, którzy z nimi współpracowali. W 66r. po Chrystusie wybuchło antyrzymskie powstanie w atmosferze religijnej egzaltacji i podejrzliwości wobec nie dość gorliwych. Rzymianie jednak zwyciężyli – zburzyli Jerozolimę i Świątynię Salomona. Chrześcijanie nie chcieli brać udziału w rewolcie, przez co zostali uznani przez Żydów za zdrajców wiary i Boga.
Religia żydowska, doskonale nadając się do obrony, nigdy nie miała na celu podbojów. Żydzi wyizolowali się, a ich mentalność budziła wrogość zarówno w ludach, które pokonali, jak i tych, przez których zostali pokonani. Istniał zakaz przyjmowania obcych do społeczności żydowskiej, co budziło zrozumiały niepokój i obawy – nikt nie wiedział, czego można się po nich spodziewać. Potomkom Abraham pochlebiał pogląd, że są ludem wybranym i tylko oni doświadczą łaski w Królestwie Bożym, a jeśliby się nią dzielili zmniejszyłoby to wartość ich dziedzictwa. Szczególnie mnogość i uciążliwość różnorakich obrzędów budziła w innych narodach niesmak i obrzydzenie (np. obrzezanie).

W takich okolicznościach ofiarowało się światu chrześcijaństwo uzbrojone w siłę Zakonu Mojżeszowego, ale pozbawione jego kajdan. Ten czysty kult duchowy był otwarty na nowych wyznawców, bez względu na pochodzenie, czym zdobywał sobie zwolenników przede wszystkim w warstwach biedniejszych, choć z czasem i to uległo zmianie. Diaspora Żydów, którzy byli pierwszymi wyznawcami nowej religii, pomogła w głoszeniu Słowa Bożego także w pogrążonym w religijnym chaosie Rzymie. Podczas gdy ten wielki organizm państwowy trawiły spory wewnętrzne i istniało poważne zagrożenie z zewnątrz, czysta, pokorna religia łagodnie wkradała się w umysły ludzkie. Tego Rzym potrzebował.
Religia głosząca miłość bliźniego – nawet, jeśli był wrogiem - stanowiła tak szokujące zaprzeczenie mentalności rzymskiej, że budziła strach w tych, którzy wiedzieli, że przetrwanie państwa zależy od jego ekspansywności i agresywności.
Chrześcijaństwo rozwijało się wewnątrz antycznej cywilizacji, a nie poza nią. Stając się członkami Kościoła starożytni chrześcijanie nie wyzbywali się majątków, ale dzielili się nimi z ubogimi, nie przestawali być członkami rodzin, obywatelami miast. Korzystali oni z dorobku kultury antycznej, najchętniej z filozofii, co zaowocowało powstaniem teologii i ogromnym wzbogaceniem duchowości chrześcijańskiej.
Religia ta łatwiej upowszechniała się w miastach, dużo wolniej na wsi, gdzie jeszcze długo chłopi modlili się przed ołtarzykami opiekuńczych bóstw ich domów i pól.


Chrześcijanie od początku byli wystawieni na wrogość innych. Nienawiść Żydów, którzy uważali ich za zdrajców, pozostała żywa nawet po zerwaniu wszystkich łączących ich więzi. Dla Rzymian najpierw musieli być oni jedną z wielu działających wtedy sekt. Ale odmowa uczestniczenia w obrzędach, oddawania czci rzymskim bogom i pogardliwe mówienie o nich stanowiła fakt prowokujący do represji. Za każde nieszczęście i katastrofę w granicach cesarstwa winiono chrześcijan, jako tych, przez których dawni bogowie mszczą się na mieszkańcach imperium. Przywrócenie „pokoju z bogami” w oczach pogan wymagało usunięcia tych, którzy go zerwali. Przeciwko nim działała także zwykła podejrzliwość i niechęć, jaką żywią członkowie zwartej społeczność do tych, którzy nie chcą podporządkować się regułom. Modlili się w nocy i w osobnych grupkach, co budziło najgorsze myśli i przeczucia. Im mniej wiedziano o czcicielach Chrystusa, tym łatwiej dopatrywano się w nich zbrodniarzy. Krwawe prześladowania chrześcijan, edykty wydawane przeciw nim nie dawały jednak oczekiwanych skutków. Za panowania Dioklecjana, w IV wieku odbyło się ostatnie prześladowanie. Chrześcijaństwo stale zdobywało wiernych, by za Konstantyna I uzyskać status religii oficjalnie uznawanej przez Rzym. Imperium rządzili już przeważnie cesarze chrześcijańscy. Pogańskie oblicze państwa zmieniło się dość radykalnie - barwni bogowie i boginie znikali jeden po drugim, przegrywając w walce o ludzkie serca z nową religią.

Wszystkie pogańskie kulty zostały zakazane w 392 roku edyktem Teodozjusza I. Nowa religia zaczęła triumfować, ale nie mogła odrzucić całej tradycji pogańskiego Rzymu. To połączenie stanowiło podwali kultur w całej Europie, pozwoliło na ukształtowanie się wielu społeczeństw.

Na podstawie:
I. „Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego” – tom 2, Edward Gibbon, Państwowy Instytut Wydawniczy – Warszawa 1975
II.Mitologia, Jan Parandowski, Wydawnictwo Poznańskie – Poznań 1989
III.Encyklopedia powszechna PL, multimedialna, EDYCJA 2004, „Religia Rzymu”[/blok]


Autor: 5830


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności