Silverberg, Robert - "Kroniki Majipooru"

[blok]Wyobraź sobie gigantyczną planetę zamieszkana przez 40mldów ludzkich istot i nie tylko ludzkich, ale pozbawiona surowców mineralnych i przede wszystkim metali z głęboko zacofaną cywilizacją techniczną i feudalnym ustrojem społecznym. Wyobraź sobie niemożliwy system władzy – sprawowanej przez władców wybieranych na dożywotni tron – będący jednocześnie więzieniem... Wyobraź sobie, świat bajkowy i nierealny jak w Fantasy, w którym można jednak używać wytworów myśli technicznej. Świat zadziwiających kontrastów – takich jak powietrzne ślizgacze przelatujące nad głowami ludzi podróżujących na osłach bądź pieszo... to właśnie Majipoor.

Kroniki Majipooru - to część druga cyklu. Pierwszą częścią był „Zamek Lorda Valentine'a" – postać Lorda Valentine'a jest obecna także i w tej części, głównym bohaterem pozostaje jednak Hissume. Skromny urzędnik Koronala wyniesiony przez Valentine'a jeszcze jako chłopiec – Hissume zabija urzędniczą nudę w nietypowy sposób – przegląda katalog życiorysów zwany Rejestrem Dusz. Każdy z miliardów mieszkańców Majipooru miał taki swój plik z jego życiem.
Książka składa sie właśnie z kolejnych życiorysów które przeżywa Hissume. Bywa różnymi osobami – kobietami i mężczyznami, podróżuje po najdalszych zakątkach Majipooru. Przeżywając ponownie czyjeś wycinki życia zapisane w rejestrze Dusz.
Mini opowiadania tworzące główna treść książki są raczej wyrównane pod względem poziomu - wszystkie czyta sie w miarę łatwo i przyjemnie. Ale tylko niektóre zapadają w pamięć na dłużej - jak historia romansu pewnej kobiety z obcym – który kończy sie tym, że on znajduje sobie żonę w swoim gatunku i mają jajeczka... lub historia pewnego żeglarza, który jak Kolumb wyruszył na wyprawę, by odkryć nieznane lądy (zdawałoby się, że to głupota w świecie, na który ludzie przybyli z kosmosu – ale to w czytaniu nie przeszkadza...).
Trudno o wskazanie jakiś dobrych lub złych postaci w książce - jednak można ulec pewnej ksenofobicznej myśli, że za wszystko co złe odpowiadają obcy - zmiennokształtni obcy. Ale ten wątek także jest słabo zarysowany i nie wyegzekwowany do końca.
Główny bohater ma dość słabo zarysowaną osobowość - najwyraźniej Silverberg nie czuł sie jakoś z nim specjalnie związany i stworzył postać Hissume tylko po to, by móc go wykorzystać do owego rejestru dusz...
Książka nie jest też zbyt mocno powiązana z resztą serii - choć owszem postacie i czasy głównej akcji są niby takie same.

Silverbergowski pomysł planety, która straciła łączność z cywilizacja techniczną i cofnęła się w rozwoju do średniowiecza, nie jest wcale tak odkrywczy ani tak oryginalny, jak mogłoby sie na pierwszy rzut oka wydawać. Tym bardziej, że z realizacją szczegółów idzie już gorzej- pisarz nie potrafi podać przekonującego dowodu na to, że tak właśnie być powinno- czyli że planeta Majipoor jest wielkości Jowisza -ale zbudowana jest z tak lekkiej materii że ciążenie jest tam zbliżone do ziemskiego; to chyba fizyczny absurd. Także dominacja ludzi w tym świecie, także historyczne uwarunkowania Góry Zamkowej i Tronów Pontifexa (notabene: z łac. Kapłan) i Koronala nie przekonują. A szkoda, bo mogłoby być to jakoś ciekawie rozwiązane. Tym nie mniej książka zasługuje na uwagę - Silverberg niewątpliwie ma dar narracji, i konstruuje ciekawe historie i ciekawe postacie. Zabieg "in medium rei” u niego nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, jest zaletą – konstrukcja książki pozwala spojrzeć na Majipoor z wielu rożnych stron i odkryć różne aspekty tego nierealnego świata.

Jeśli miałbym podać główne wady tej pozycji, wskazałbym na brak jednolitej fabuły - książka przypomina bardziej analogie opowiadań, niż powieść. Rzeczone wcześniej nieścisłości logiczne i formalne konstrukcji Silverbergowskiego Uniwersum także nie ułatwiają czytania.
Zasadnicze zalety z kolei to: właśnie owa różnorodność – wyraźna dynamizacja narracji, dostosowanie jej do bohaterów i sytuacji. Pod względem warsztatowym autorowi trudno coś zarzucić.
Podsumowując. Książka owszem zdatna do przeczytania, jednak bez większych rewelacji. Pierwsza część cyklu jest o wiele ciekawsza i być może zajmę sie nią w następnej recenzji;]. Z drugiej strony boję się, że będę miał równie mało do powiedzenia, co o tej. Czytelnikowi pozostawiam wybór – czytać, czy nie - ale jednocześnie przestrzegam, że może sie zawieść.

Regards. Darc[/blok]##edit_bycuruni_nadira 2006-04-24 13:54:47##ed_end##

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności