[Książki]


Terakowska, Dorota - \"Tam, gdzie spadają anioły\"

[blok]- Mamo! Mamusiu! Anioły fruną po niebie!

Czy przeciętna mama potraktowałaby takie słowa pięcioletniego dziecka poważnie, porzuciłaby wykonywane akurat zajęcie i popędziła, aby wypatrywać fantastycznych stworzeń na niebie? Pewnie w większości przypadków nie. A szkoda. Bo gdyby wyjrzała za okno i podniosła wzrok na firmament, przekonałaby się, że anioły frunące po niebie nie były tylko wymysłem dziecięcego umysłu…

Mała Ewa żyła w dość specyficznym domu, gdzie każdy miał swój świat. Mama – artystka, pochłonięta pracą, pragnąca osiągnąć w swoich rzeźbach doskonałość, a niepotrafiąca włożyć w nie uczucia. Ojciec, zawzięty komputerowiec, wielbiciel Internetu, dzięki któremu może zdobywać informacje i wymieniać poglądy z uczonymi ludźmi, świata poza monitorem nie widzący… Ewa, zamknięta w domu niczym w więzieniu, z zakazem wychodzenia poza furtkę. I na końcu babcia, miła staruszka, posiadająca głęboką wiarę, która czasem opiekowała się wnuczką.
Pewnego dnia podczas swojej samotnej zabawy Ewa zobaczyła tłumy aniołów przecinające błękit nieba. Zignorowana przez rodziców, postanowiła złamać zakaz, wyjść poza furtkę i zobaczyć, dokąd polecą skrzydlaci podróżnicy. Nagle dostrzegła, że nie wszyscy z nich są biali, niektórych spowija czerń. I ci biali wyglądają tak, jakby uciekali przez ciemnymi. Nagle jeden z nich spada i zostaje pochwycony… W tym momencie mała Ewa traci przytomność, zagubiona w lesie. A tymczasem Ave, tak bowiem nazywał się schwytany anioł, zostaje obdarty ze swej niebiańskości. Czarni, wśród okrzyków i śmiechów pozbawiają go skrzydeł, i zostawiają na ziemi, aby tam dokonał swego żywota. Ave zaś, nie będąc ani człowiekiem, ani wysłannikiem niebios, przeżywa katusze w obecności swego czarnego towarzysza imieniem Vea, który będzie mu towarzyszyć aż do chwili, w której anioł rozproszy się w mroku.
Zaniepokojona rodzina odnalazła dziewczynkę leżącą w głębokim dole, obok niej zaś spoczywało duże, puszyste białe pióro, które babcia uznała za znak opatrzności i zabrała ze sobą do domu. Na całe szczęście, gdyż to właśnie pióro ma odegrać w przyszłej historii kluczową rolę. Bo w chwili, w której Ewa ujrzała spadającego anioła coś się zmieniło… Zdrowa dotąd dziewczynka zaczęła chorować, czepiały się jej najprzeróżniejsze wypadki. To oparzyła się robiąc kakao, to się skaleczyła, to niefortunnie upadła, to potrącił ją samochód… Nieszczęściom nie było końca. Dziewczynka poszła do szkoły, gdzie nie potrafiła zgrać się z rówieśnikami, choć była miłym i nad wyraz inteligentnym dzieckiem. W miarę upływu czasu czuła się coraz gorzej, aż w końcu zapadł wyrok – Ewa choruje na białaczkę, i nie da jej się uratować.
Tymczasem wielkie, czarne ptaszysko pojawiało się na drzewie przed ich domem za każdym razem, kiedy działo się coś złego, a niemy, upośledzony bezdomny, z którym jedynie Ewa potrafiła się porozumieć, wystawał uczepiony ich płotu i wpatrywał się w okna pokoju dziewczynki. Pewnego wieczoru, kiedy zrozpaczona rodzina już zaczęła opłakiwać śmiertelnie chorą, babcia wypowiada bardzo ważna zdanie… Ewa musiała utracić swojego anioła stróża. Dziewczynka, która stała na schodach, usłyszała to zdanie i uczepiła się go niczym ostatniej deski ratunku. Wszyscy rozpoczęli gorączkowe poszukiwania stróża, i nikt się nawet nie domyślał, że ten codziennie sam przychodził pod ich dom…
Ale odnalezienie go to jeszcze nie wszystko, gdyż aby uratować Ewę, anioł musi zostać „uleczony” i odzyskać swoje skrzydła. A do tego niezbędne jest pióro i spełnienie przez dziewczynkę trzech anielskich uczynków, które odmienią czyjś zapis. Choć jest to sprzeczne z prawami anioła, ten decyduje się na to w imię miłości do swojej podopiecznej i zdradza jej część anielskich tajemnic. Ewa zaś zaczyna wykonywać swoją cześć zadania, która okazuje się trudniejsza niż jej się wydawało…
Jest to na pewno niezwykła i wyjątkowa historia, poruszająca kwestie wiary. Wiary nie tyle w Boga, co w Aniołów Stróżów, opiekunów ludzi, którzy czuwają nad naszym losem i wybierają dla nas zapis, który wyda im się najwłaściwszy. Stworzenia te zostały przedstawione w książce w bardzo interesujący sposób. Nie są one nieskończenie mądre, wręcz przeciwnie, w młodym wieku bywają bardzo naiwne i niesforne, co sprowadza na nie nieszczęścia. Posiadają swoją drabinę, na szczycie której stoi archanioł. Każdy z nich posiada też swoją ciemną stronę, brata, który został od nich oddzielony i strącony w ciemność.
W książce to właśnie te rozmowy między braćmi, Ave i Veą, są najgłębsze i najbardziej poruszające. Dotyczą one Boga, wiary, dobra, które nie może istnieć bez zła… Książka nie jest pozbawiona teologicznych wywodów, które jednak przedstawione są w sposób bardzo przemyślany i jasny dla czytelnika.
Ostatnią rzeczą, którą można by o tej książce powiedzieć, to stwierdzenie, że nudzi… Wręcz przeciwnie, każdy jej fragment wciąga i pochłania, na usta ciśnie się pytanie – co będzie dalej? Powinno być dobrze. Ale podczas czytania to wcale nie jest takie oczywiste… Historia trzyma w napięciu do samego końca, a zakończenie w pełni satysfakcjonuje - jest nasycone odrobiną smutku, w którym tkwią jednak ziarna wiary, nadziei i miłości.
Choć nie jest to opowieść fantasy, to poleciłabym ją każdemu bez wyjątku. Jest to po prostu historia warta uwagi, w której Dorota Terakowska po raz kolejny zawarła wiele ważnych stwierdzeń i prawd. Nie przechodzi ona bez echa, zostawia człowieka z pytaniami i zmusza do refleksji. Czy wierzę w Anioły? Czy mogą istnieć? Czy ktoś czuwa nad moim zapisem...?[/blok]


Autor: 435


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności