[Książki]


Hobb, Robin - „Uczeń skrytobójcy”, tom I trylogii „Skrytobójca”

[blok]„Pióro ciągnie za sobą nierówną linią, wreszcie wypada z kurczowego uścisku mojej dłoni, zostawiając nierówny ślad na papierze od Krzewiciela. W trudzie chyba bezowocnym zmarnowałem kolejny cenny arkusz. Zastanawiam się, czy w ogóle potrafię napisać tę historię, czy też na każdą stronę wkradnie się ślad goryczy, którą miałem za dawno wygasłą. Chciałem się z niej uleczyć, lecz gdy dotykam piórem papieru, chłopięcy ból broczy z atramentu, aż nabieram przekonania, że każdy starannie postawiony czarny znak niczym strup ukrywa pod sobą dawną purpurową ranę. (…)”

*****

Tak oto zaczyna się książka. Pewien tajemniczy mężczyzna próbuje nam opowiedzieć swoją historię. Jego pamięć sięga do momentu, gdy miał sześć lat (nie wie, co się z nim działo przedtem, po prostu jego wspomnienia zaczynają się od tamtej chwili), wtedy to został dostarczony do wojskowego garnizonu przez ojca swojej matki (to wynika z kontekstu). Ów mężczyzna oddał chłopca straży, aby dostarczyli go następcy tronu - księciu Rycerskiemu, którego jest on synem, zrodzonym z nieprawego łoża. Z braku pomysłu sześciolatka oddano pod opiekę królewskiego koniuszego – Brusa, który przetransportował go do Koziej Twierdzy. Tam chłopiec nie zastał już swojego ojca, który zresztą zrzekł się praw do tronu. O jego losie mieli zadecydować bracia księcia Rycerskiego - Szczery i Władczy. Chwilowo bastard został pod opieką Brusa.
Chłopiec wychowywał się w stajniach, wśród zwierząt. Nie pamiętał swego imienia (w wieku sześciu lat (?), no cóż, skleroza nie boli, :)), więc wszyscy nazywali go Bastardem Rycerskim, i z czasem ta nazwa przyjęła się jako jego imię. Jego opiekunem, niemalże ojcem, był Brus. Wychowywał on chłopca, gdyż Rycerski był jego najlepszym przyjacielem i chciał zadbać o dobro syna najbliższej mu osoby. Co prawda bękarta, lecz jedynego, ponieważ księżna Cierpliwa (żona księcia Rycerskiego, oczywiście), nie mogła zajść w ciążę. Bastard wspomina, że były to jedne z najszczęśliwszych dni w jego życiu. W wolnym czasie chłopak wybierał się do miasta, aby się pobawić z kolegami, lub zajmował się zwierzętami, co bardzo lubił. Miał także wielkiego przyjaciela – Gagatka, który zawsze towarzyszył Bastardowi, często z nim rozmawiał i był... psem. Chłopiec potrafił się posługiwać się magią Rozumienia (to umiejętność przekazywania myśli zwierzętom i innymi rozumiejącym), uważaną przez ludzi za plugawą i czarną magię. Brus, gdy tylko się o tym dowiedział, znając opinię innych na ten temat (zabijano takie osoby, palono ciała i prochy wrzucano do jeziora), odebrał chłopcu przyjaciela.
Nie minęło wiele czasu, gdy król Roztropny (urzędujący monarcha) dostrzegł, iż Bastard w przyszłości mógłby sprawiać problemy. Chłopiec zbyt bardzo przypomniał swego ojca, istniało prawdopodobieństwo, że spróbuje zdetronizować władcę. Lecz, jeśli mu się wpoi posłuszeństwo królowi, zapomni o tym, a także może posłużyć jako narzędzie. Tak więc Bastard rozpoczął nowe życie. Opuścił stajnie, dostał własną komnatę, uczestniczył w lekcjach władania mieczem i jazdy konnej, a nocami, gdy wszyscy spali, dostawał lekcje polityki noża – skrytobójstwa. Podczas nich mocno związał się ze starym skrytobójcą – Cierniem. Niedługo potem w życiu chłopca nastąpił kolejny przełom. Do zamku przyjechała księżna Cierpliwa...
Myślę, że za bardzo się zapędzam. Resztę przeczytajcie sami.

*****

Co mogę powiedzieć o autorce (tak, to kobieta – Robin Hobb)? W książce informacji o niej jest jak na lekarstwo. Jest napisane tylko, że dostała wiele prestiżowych nagród, jest najpopularniejszą współczesną autorką fantasty i jej książki przypominają rozmachem Władcę Pierścieni. Hmm... Sprawdziłem coś w biblioteczce. Znalazłem sześć książek innych autorów, którzy są najpopularniejszymi twórcami fantasy we współczesnym świecie, a ich dzieła są porównywane do Władcy Pierścieni (a przynajmniej tak twierdzą wydawnictwa :)). Postanowiłem sprawy wziąć we własne ręce, włączyłem Internet i... Nic. Znaleźć można tylko recenzje jej dzieł, i to ile recenzji! Doszedłem do wniosku, iż notka z tyłu książki miała częściowo rację, Robin Hobb to jedna z najpopularniejszych autorek fantasy na świecie.

*****

Sama książka może nie jest rewelacyjna, lecz z czasem robi się ciekawsza. Jeżeli przebrnie się przez początek, to lekturka (zaledwie 430 stron) wciąga. Potem budzi się ciekawość, co będzie w następnej części, która okazuje się ciekawsza niż poprzednia. Gdy się skończy całą trylogie chwyta się za kontynuację (przynajmniej ja tak mam, to jest jak narkotyk), trylogię „Złotoskóry”.
Język, którym posługuje się Robin Hoob jest naprawdę dobry. Buduje napięcie, wprawia czytelnika w tajemniczy nastrój i w pełni oddaje świat stworzony przez autorkę – średniowieczne Królestwo Sześciu Księstw, w którym nie wszystko jest takie jak się może wydawać.
W książce naprawdę kuleje nazewnictwo, np. książę Rycerski, książę Władczy, Kozia Twierdza. Mimo to lektura nie jest łatwa i nie można jej nazwać czekoladową. Zdarzenia są wręcz banalne – spory o tron, podział na zło i dobro. Wszystko wydaje się prymitywne, lecz autorka ma niezwykły dar ubogacania historii nie odróżniających się od innych. Jak to robi? Wprowadza postać Bastarda. Zepsuty rozpieszczony książę Władczy, niszczy państwo, byle tylko uzyskać władzę, książę Szczery, król Roztropny i inni oddani królestwu, bronią spokoju narodu przed wojną z innymi narodami i próbami detronizacji króla (no powiedzcie, w każdej książce tak jest). Lecz w centrum akcji pojawiają się Bastard – katalizator, a także jego przyjaciel, nadworny błazen – Biały Prorok - razem muszą oni uchronić świat przed zagładą.
Polecam!!![/blok]##edit_bycuruni_nadira 2006-04-28 19:03:38##ed_end##


Autor: 1294


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności