Kroniki Fantastyczne


[Świat Mroku]


Atak Cieni - rozdział I

[blok]-Przyj! Bądź dzielna!
-Nie poddawaj się!
-Już nie mogę!
-Dasz radę!
-Nie mam sił...- kobieta leżąca na łóżku otoczona była mnóstwem kobiet. Każda starała się jej pomóc jak umiała najlepiej.
-Przynieście więcej ręczników! Xiara mocno krwawi!
Krew. Wszędzie pełno krwi. Czuć ją w powietrzu, czuć ją na skórze, czuć ją w sobie. Ile jeszcze wyleje się krwi, nim to się skończy? Nie mam siły. Próbuję zapomnieć o bólu. Za oknem widać niebo, a na nim pierwsze gwiazdy. Krew jest wszędzie.
-Pomóżcie, chyba się rodzi!
Wszędzie krzyki. I krew. Mnóstwo krwi. Za oknem gwiazdy. Chcę je dosięgnąć. To gwiazdy nadziei. Kleria Meina. Tonę we krwi. Jest mi słabo. Ból, niewyobrażalny ból i krew. Ile jeszcze zdołam wytrzymać?
-To dziewczynka! Udało się! Żyje! To dziewczynka!
Krzyki. I krew. To nie dziewczynka. To gwiazda. Kleria. Jaśnieje mocniej niż którakolwiek gwiazda. Kleria... Słyszę głosy. To nie kobiety z wioski. To gwiazdy do mnie mówią. Nie mogę rozróżnić słów. Kleria. Gwiazda. I krew. Wszędzie krew.
-Pomóżcie, Xiara się wykrwawia.
Już nic nie możecie zrobić. To przeznaczenie. To gwiazda. Kleria.
-Pomocy! Zróbcie coś! Zaraz ją stracimy!
Zamykam oczy. Nic nie czuję. Nie ma bólu, nie ma rozpaczy. Tylko krew. I ciepło gwiazd.
-Czy ona...- kobiety ze smutkiem pokiwały głowami, inne zaniosły się płaczem.
-Na szczęście ocalała dziewczynka.
-Co powiemy jej bratu? I jak damy jej na imię?
-Kleria. Gwiazda. To były ostatnie słowa Xiary. Niech dziewczynka ma na imię Kleria.
Kleria. Imię mocy. Imię gwiazdy. Nie ma już nic. Tylko krew. Wszędzie krew.
●
Nikt nawet nie przypuszczał, że w tej chwili, daleko, w zapomnianych górach, w najgłębszych czeluściach kamiennej komnaty, przebudził się wielki czarny smok, Hirdor. Od tej chwili losy całego Pelinionu spoczywały w rękach jednej osoby. Małej osoby. I jej brata.
●
-Japet! Japet!
-Dobry wieczór mali przyjaciele!- przywitał grono dzieci w wiosce stary mężczyzna. Miał strój podróżnika i wielką drewnianą laskę w lewej ręce. Z racji swego wieku nie był już taki sprawny jak niegdyś. Jego pojawienie się w Kleria Meina wywołało wielką radość wśród dzieci, ponieważ Japet był znanym w okolicach Widelli bajarzem-a gdzie są wszyscy?
-A mama Vigga będzie mieć dzidziusia!- zawołała mała blond-włosa dziewczynka. Japet nie był zdziwiony tą wiadomością. Nie dalej jak trzy miesiące temu doszły go słuchy o tragicznej śmierci męża Xiary- Varda. Stało się to podczas polowania. Vard został zaatakowany przez nieznanego sprawcę. Jego ciało, zmasakrowane i zakrwawione, zostało znalezione trzy dni po jego wyjściu. Cała wieś bardzo przeżywała śmierć Varda i pomagała jak mogła ciężarnej wtedy Xiarze oraz jej synowi. Viggo długo nie zdawał sobie sprawy, jak wielka była to dla niego strata. Jednak po pewnym czasie życie w wiosce doszło do normy i wszyscy, a zwłaszcza Viggo, starali dawać sobie z tym wszystkim radę. Teraz, gdy nadszedł czas rozwiązania, znów cała Kleria Meina chciała pomóc Xiarze.
-Japecie, a powiesz nam jakąś bajkę?- dzieci okrążyły staruszka i z niecierpliwością czekały na odpowiedź.
-Może później, teraz chciałbym się zobaczyć z Xiarą.
-Prosimy!!!- dziatwa nie dawała za wygraną.
-No dobrze, a jaką chcecie opowieść?- zrezygnowany Japet usiadł na spróchniałej kłodzie w środku kręgu utworzonego przez zaciekawione dzieci w różnym wieku. Bo Japet był bardzo mądry i jego mowy słuchali nie tylko najmłodsi, ale czasami także dorośli.
-Rozsiądźcie się wygodnie bo opowieść będzie długa. Powiem wam o początku świata.
-O! Tak! To nasza ulubiona bajka!- wykrzyknęły chórem dzieci.
-Czy to bajka czy też prawda nie wie nikt. Może kiedyś będzie nam dane się dowiedzieć. Na początku był Kajos, Jedyny, nazywany na obszarze Pelinionu Mentanem. On to powołał do życia Meiru, Pierwszych, którzy zostali zrodzeni z jego myśli. Wspólnie z Pierwszymi zaczął realizować wizję, którą tworzył jeszcze przed nastaniem Ery i pojawieniem się Pelinionu. Każdy z Meiru dostał nić o innej barwie i znaczeniu, aby wraz z Kajosem tkać jego wizję. Alva, która miała za zadanie opiekować się wodą, dostała nić niebieską, Maeva, władczyni roślin i zwierząt nić zieloną, Vond, opiekun powietrza, obłoków i ciał niebieskich nić białą, a Taurus, ojciec wulkanów, ognia i zniszczenia nić czerwoną. Najpotężniejszym i najmądrzejszym z Pierwszych był Bawed. Dostał on za zadanie sprawować rozsądną i sprawiedliwą władzę nad swoim rodzeństwem i Pelinionem. Otrzymał także za zadanie powołać do życia pierwszych Kaich w czasie, który uzna za stosowny.
-A cio to sią Kaich?
-Kai to nazwa wszystkich ludów Pelinionu.
-A ja wiem jakich-wykrzyknął mały rudawy chłopiec w drugim rzędzie- to ludzie, elfy, krasnoludy i hobbyści.
-Hobbici- poprawił go Japet i ciągnął dalej- Bawed w dzieło pozostałych Meiru wplatał swą żółtą nicią pomysły i poprawki, aby przygotować Pelinion na przybycie Kaich. Początkowo rodzeństwo zgadzało się ze sobą co do każdej sprawy. Każdy wypełniał swą powinność w jak najlepszy sposób według planu Mentona. Każdy też, w tajemnicy przed innymi, dawał od siebie dar. Alva tkała oceany, morza i jeziora. Wplatała także kropelki wody w chmury tworzone z wielką cierpliwością przez Vonda. Wielbiąc swego brata, Baweda, i nie mogąc się doczekać przybycia Kaich postanowiła uformować stworzenia, których domem będzie woda i które będą wielbić i słuchać swych przyszłych władców, dzieci Baweda. Tak powstały morskie stwory. Vond plótł chmury, kształtował ciała niebieskie i tworzył wiatry. On także miłował swego brata i na dowód przywiązania wypuścił w niebo kolorowe stworzenia, małe i duże, którym nakazał opiekę i posłuszność wobec Kaich. Vond jednak był zazdrosny o swoje dzieła, chciał zachować kosmos dla siebie. Ograniczył dopływ tlenu tak, aby którekolwiek z żywych stworzeń nie mogło dostać się do jego królestwa. Tak właśnie Vond wyznaczył granicę między strefą Pelinionu a nieskończonością. Maeva tymczasem tworzyła szatę roślinną i wypełniała Pelinion zwierzętami o różnej maści i wyglądzie.
-A cio lobił Taulus?
-Taurus zawzięcie tworzył strefy ognia. Nie miłował on Baweda tak jak reszta rodzeństwa. Nie mógł pogodzić się z wolą Mentona, że to nie jego wybrano na władcę nowego świata. W ciemnych czeluściach swoich wulkanów i gór tworzył stwory przerażające i wrogo nastawione do świata, powołane do życia aby niszczyć cały dorobek Meiru i zabijać oraz nękać mających się wkrótce pojawić Kaich. Żadne z rodzeństwa nie mogło jednak dowiedzieć się o planach i uczynkach swego brata. A wymyślał on potwory, które mogłyby zagrozić nie tylko Pelinionowi, ale także samym Meiru. Lubowały one cień, mrok i pustkowie. Zbocza gór, jaskinie i szczeliny wypełniały się orkami, goblinami, keirami, barlami, balrogami i innymi strasznymi kreaturami, wrogami dobra i pokoju. Ponadto Taurus zbuntował przeciwko Kaim niektóre zwierzęta powołane do życia przez Maevę, Vonda i Alvę.
-Czy byli już wtedy ludzie?
-Nie, ale czas przyjścia na świat pierwszych Kaich zbliżał się. Pani roślinności i dobrobytu, piękna Maeva, zarówno siostra jak i żona Baweda, była wtedy w czwartym miesiącu ciąży. Meiru czynili ostatnie przygotowania. Za sprawą Maevy cały Pelinion został zarośnięty najpiękniejszymi roślinami i kolorowymi kwiatami, a puszcze i łąki zapełniły się od najróżniejszych zwierząt, przyjaciół Kaich. Maeva nie wiedziała jednak o poczynaniach Taurusa. Za jego sprawą te stworzenia, które miały być przyjaciółmi, stały się wrogami, a te, które miały być bezpieczne dla otoczenia stały się groźne i krwiożercze. Bawed tkał w tym czasie góry, kształtował wyżyny i niziny. Aby sprawić radość swym dzieciom rozprowadził po całym Pelinionie złoża pięknych diamentów, złota, srebra oraz innych przydatnych dla Kaich dóbr. Za jego też sprawą niektóre drzewa zaczęły rodzić owoce, a zwierzęta dawać mleko. Gdy na Maevę miał przyjść czas rozwiązania Taurus wpadł na straszliwy pomysł. Zaczął tworzyć najgroźniejsze stworzenia, które miały ostatecznie zmieść z powierzchni Pelinionu wszelką nadzieję, dobro, a przede wszystkim życie. Potwory te miały ogromne cielska, wielkie paszcze z kłami, groźnie zakończone kolczaste ogony, potrafiły pluć ogniem i latać, a ich łuski były mocniejsze niż jakikolwiek pancerz. Nie były zwierzętami. Potrafiły myśleć i porozumiewać się telepatycznie.
-A cio to źniaci?
-Bez słów i to na dość duże odległości. Ich prawdziwa nazwa jest zbyt straszna i zbyt potężna by mógł ją wymówić ktokolwiek oprócz Meiru i Jedynego. My nazywamy je w uproszczeniu Felagundy, lub smoki- wszystkie dzieci aż wstrzymały oddech. Zadowolony z wrażenia, które na nich wywarł Japet ciągnął dalej- Najstraszliwszym i najgroźniejszym był ojciec wszystkich Felagundów, wielki czarny smok o przerażającym imieniu: Hirdor. Tuż przed narodzeniem się Kaich Meiru dowiedzieli się o czynie Taurusa i skazali go na wieczne męki w czeluściach piwnic Arathanku, pałacu Meiru. Jednak przez potężne czary swego brata nie byli w stanie zniszczyć jego tworów. Mógł tego dokonać jedynie któryś z Kaich. Nie było to jednak proste zadanie. Felagundy można pokonać jedynie wtedy, gdy użyje się całej mocy Berła Glaurunga.
-A co to takiego?
-Synami Maevy i Baweda byli ludzie Glaurung i Bardwin, elf Alläugus, krasnolud Burd i niziołek Florian. Byli oni pierwszymi Kaichami. Byli posłuszni Meiru, jednak nie potrafili im w pełni zaufać. Taurus postanowił wykorzystać ich niepewność i zaskarbić u nich swoją przyjaźń. Bardwin, najstarszy z pierwszych Kaich, zauważył pewnego dnia piękną sikorkę o niesamowitych czerwonych oczach. Zafascynowany udał się za nią aż do podziemi Arathanku, gdzie Taurus odpokutowywał popełnione czyny. Taurus otworzył przed nim wizję wspaniałego świata, którym mógłby rządzić. Zachłanny Bardwin przeszedł na stronę Taurusa. W zamian posiadł moc czarowania. Otrzymał także berło, którym mógł sprawować władzę nad smokami, a także całym Pelinionem. Meiru jednak w samą porę przejrzeli plan Taurusa. Odebrali Berło Władzy Bardwinowi i przekazali je nowemu królowi ludzi, Glaurungowi. Nie mógł on jednak wykorzystać jego mocy. Mógł to zrobić jedynie potomek Bardwina, który po odebraniu mu władzy uciekł i ukrył się przed rodzeństwem. Glaurung poprzysiągł strzec berła przed istotami o złych zamiarach. Tymczasem na obszarze Pelinionu pojawiali się przedstawiciele wszystkich ras tworzonych przez Meiru na wzór pierwszych Kaich. Plemiona rozrastały się, powstawały pierwsze domostwa, które później przeradzały się w miasta. Meiru przekazywali Kaim tajniki budowania miast, dbania o zwierzęta oraz wielu innych przydatnych do życia rzeczy. Czas płynął. Meiru zostali stworzeni przez Mentona, który dał im dar nieśmiertelności, Meiru jednak nie mogli przekazać go Kaim. Glaurung czuł, że jego obecność na Pelinionie dobiega końca. Nie mając godnego sobie następcy i obawiając się wrogów i tym, do czego mogliby wykorzystać Berło postanowił podzielić je na wiele części, które rozsiał po całym Pelinionie.
-A zostały kiedyś odnalezione?
-Wątpię. Może ktoś natrafił na pojedyncze odłamki, ale aby z niego skorzystać trzeba posiadać wszystkie kawałki. Gdyby jednak komuś się to udało mógłby zawładnąć całym Pelinionem.
-Co się stało ze smokami?
-Niektóre przeszły na stronę ludzi, inne zostały wybite lub zmuszone do wyprowadzenia się z zamieszkałych przez Kaich ziem.
-Jak to ‘zostały wybite’? Przecież były nieśmiertelne.
-Nie, miały jedynie gruby pancerz. Kai jednak wymyślili sprytny sposób przebicia się przez tę przeszkodę. Odkryli, że łuski pod szyją i w pewnych okolicach brzucha nie są tak twarde i wytrzymałe jak pozostałe.
-A gdzie mieszkają wygnane smoki?
-Czają się teraz w głębokich czeluściach wulkanów i gór. Czekają na przebudzenie się Hirdora i odrodzenie się potęgi zła.
-A dlaczego Hirdor śpi?
-Został uśpiony przez Baweda. Obudzić go może jedynie pojawienie się klucza do ostatniej skrytki. Wiem, że wielu podejmowało się próby złączenia odłamków Berła.
-Cy tomuś siem udało?
-Na szczęście nie, maleńka. Pojawienie się Berła mogłoby oznaczać zagładę Pelinionu.
-A co to znaci?
-Smoki pod przywództwem złego władcy mogłyby podpalać wioski i...
-Japet, nie strasz dzieci przed snem, będą miały potem koszmary- na podwórko wyszła wysoka przy kości kobieta z rozwianymi włosami- a wy co tu robicie? Wiecie, jak jest już późno? Do łóżek, bo rano nie można was obudzić. Anelle! Co ja ci mówię?! Wracaj tu zaraz i idź spać- mała dziewczynka z niechęcią spojrzała w stronę domu- Dobranoc!
-Dobranoc ciociu Glorio!- zawołały dzieci chórem
-Doblanoć mamo!
-Śpij dobrze. Witam Japet. Miło znów cię widzieć. Dawno nas nie odwiedzałeś.
-Wędrowałem. Właśnie przechodziłem w pobliżu i pomyślałem, że zajdę do was na chwilę. Czy znajdzie się kromka chleba i talerz zupy dla starego wędrowcy?- spytał z nadzieją.
Gloria zaprowadziła gościa do kuchni i nalała mu do miski resztki jeszcze nie ostygłej potrawki. Japet łapczywie wlewał w siebie kolejne łyżki strawy i opowiadał o swoich podróżach.
-Zaszedłem aż do mojego przyjaciela, Rudolfa, który mieszka w Riavannie. Byłem tam przez całą zimę i usłyszałem w tym czasie wiele niepokojących wieści z południa. Docierały tam ciągle wieści o atakach orków i keir na mniejsze wioski i karawany ciągnące ze wschodu. Nie dalej jak miesiąc temu Riavannę obiegła plotka o zdobyciu Ivelinionu. Szybko jednak ją zdementowano. Prawdą jednak jest, że miasto to zostało napadnięte przez dużą grupę orków służących prawdopodobnie Blavanowi. Mieszkańcy ponieśli ogromne straty ale dzięki szybkiej interwencji wojska udało im się odeprzeć atak. Incydent ten nie wróży nam nic dobrego. O ile się nie mylę, to w powietrzu wisi groźba wojny.
-Ach, ileż to jeszcze złych informacji będziemy musieli wysłuchać...
Jak gdyby w odpowiedzi do kuchni wpadły trzy zapłakane wiejskie kobiety i nie zważając na Japeta wyciągnęły Glorię zza stołu i poprowadziły do domu Xiary.
●
Anelle już kładła się spać, gdy usłyszała bardzo niepokojące głosy. Przypominały płacz kobiet. Anelle chciała je zignorować, gdy do pokoju obok wpadła zdesperowana kobieta i zaczęła coś mówić do chłopców. Anelle wyszła z pokoju i zobaczyła postać kobiety. Była to jej mama, Gloria. Anelle wystraszyła się. Zawsze uśmiechnięta twarz była teraz czerwona, zapłakana, opuchnięta i gdzieniegdzie usmarowana czerwoną mazią. Czyżby krwią? Anelle wzdrygnęła się na samą myśl. Gloria pytała o Vigga.
-Poszedł nad staw oglądać gwiazdy. Zawsze tam chodzi- wydukał równie przestraszony jak Anelle chłopiec- Pójdę go zawołać.
-Ja to zrobię- zza kobiety wyłonił się rosły mężczyzna. Nazywał się Tyberiasz z Revinionu. Był to człowiek zamożny, swój majątek zawdzięczał pracowitości i umiejętności robienia interesów. Był współwłaścicielem kopalni złota w Górach Złotych. Miał świetne kontakty z krasnoludami, bardzo wpływowy i znany w całym kraju oraz poza jego granicami cieszył się sławą dobrego kompana i przyjaciela. Mieszkał daleko od Klerii Meiny, ale przyjeżdżał często aby spotkać się ze swoją siostrą, Xiarą i jej synem Viggiem. Miał około pięćdziesięciu lat, ale wyglądał na dużo młodszego. Teraz jednak, stojąc w półmroku, z podkrążonymi od smutku oczami i ponurą miną, postarzał się prawie o dwadzieścia lat. Nie czekając na reakcję kobiety wyszedł z chaty i ruszył przez gęsty las w stronę stawu. Przeskoczył zwinnie przez mokre od wody kamienie, było jednak tak ciemno, że nie zauważył wystającego z ziemi konara. Hałas, z jakim uderzył o ziemię, wystraszył parę ptaków. Były to sikorki, niepokojące mogło być jednak to, że ich oczy iskrzyły się czerwonym blaskiem. Tyberiasz był już blisko polany. Z daleka ujrzał wielkie rozgałęzione drzewo rosnące tuż nad stawem. Była to ulubiona kryjówka Vigga. Uwielbiał przychodzić tu wieczorami i wpatrywać się w gwiazdy.
-Viggo, jesteś tu?- odpowiedziało mu ciche przytaknięcie- muszę z tobą porozmawiać
-Poczekaj wujku- po dłuższej chwili zwinnie jak kot zeskoczył na ziemię dość wysoki jak na swój wiek dziewięciolatek. Jego głos był przyjazny, ale nieco znudzony i rozmarzony.-słucham, co się stało? Czy mama mnie wzywa? Mam już braciszka ?!- głos chłopca momentalnie odżył, Viggo z niecierpliwością i nadzieją czekał na odpowiedź
-Widzisz Viggo...- Tyberiasz nie wiedział jak oznajmić siostrzeńcowi straszliwą wiadomość o śmierci Xiary- jesteś już duży, więc powiem ci bez ogródek- twoja mama zmarła. Poród był dla niej zbyt ciężki. Wszyscy starali się jej pomóc, ale nic nie mogliśmy zrobić. Wiem jednak, że chciałaby, abyś zaopiekował się swoją siostrą, tak jak ona zajmowała się tobą. Przyrzeknij, że otoczysz miłością i opieką swoją siostrę i że nigdy nie pozwolisz jej skrzywdzić- ta noc była jedną z najsmutniejszych w długim życiu Tyberiasza. Znaczyła wiele nie tylko dla niego i Vigga, ale miała zmienić losy Pelinionu. A wszystko przez jedno słowo...
-Przyrzekam[/blok]##edit_bymozejko 2005-12-12 18:20:49##ed_end##


Autor: 10


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności