Kroniki Fantastyczne


[Krainy]


Z dziennika Altei Do\'Forculus - Candlekeep

[blok]Przedmowa:
Ostatnimi czasy, błądząc po półkach z książkami w Empiku, natrafiłem na „Wrota Baldura”. Przypomniały się dobre, stare czasy, gdy przemierzałem terytorium Wybrzeża Mieczy. Kiedy wróciłem do domu z książką w ręku, od razu usiadłem przed komputerem w celu zainstalowania gry, aby rozpocząć przygodę na nowo (szczerze mówiąc, nie przeszedłem całych „Wrót Baldura”, bo mi się nie chciało, ale teraz się postaram;)). Wtedy też postanowiłem, że opiszę wydarzenia, jakie prezentuje nam ta cudowna gra. Oczywiście historia jest nieco ubarwiona, ale sądzę, że nie będzie to przeszkadzało.

3 dzień Suardharunu, wieczór
Przed chwilą wróciłam z wyczerpującej podróży do Waterdeep. W owym mieście odbył się zjazd bardów, więc musiałam się tam pojawić, by pokazać moje umiejętności wokalne. Ale nie o tym chciałam pisać… Gdy tylko przybyłam do Candlekeep, udałam się na spotkanie z mym ojcem, Gorionem. Wydał mi się inny pod względem zachowania, niż przed mym wyjazdem. Nie miałam jednak sił na długą rozmowę, więc postanowiłam, że udam się na spoczynek…

4 dzień Suardharunu, ranek
Spałam tej nocy jak zabita. Myślę, że nie obudziłabym się nawet, gdyby na miasto najechali bandyci. Mordowaliby bez litości, gwałcili kobiety, palili domostwa i bibliotekę. Możliwe nawet, że po takim incydencie nigdy nie otworzyłabym oczu… Cóż, na szczęście żyję… Mam zamiar udać się dzisiaj na spotkanie z mym ojcem, by dowiedzieć się, co wydarzyło się w jego życiu, gdy mnie nie było. Prawdopodobnie odwiedzę też starych znajomych, jak starczy mi czasu. Czas na śniadanie, muszę iść…

4 dzień Suardharunu, popołudnie
Widziałam się niedawno z Gorionem. Siwy mędrzec ślęczał nad grubymi, oprawionymi w skóry księgami i przyglądał się im uważnie, śledził każdą literkę zapisaną na pożółkłych kartkach. Weszłam do głównej sali biblioteki tak cicho, że nie zauważył mego przybycia. Dopiero w chwili, gdy rozsiadłam się w fotelu naprzeciw, skierował na mnie swój wzrok. W jego oczach widoczne były zmęczenie oraz wszystkie trudy, jakich doznał w swym długim życiu. Mnich uśmiechnął się nieznacznie, po czym rzekł:
- Altea… Dawnośmy się nie widzieli… - wyczułam w jego głosie zdenerwowanie.
- Od wczoraj… - ucięłam. – Powiedz mi, ojcze… Cóż takiego się stało? Co cię trapi?
W pomieszczeniu zaległa grobowa cisza, którą przerwał w końcu Gorion.
- Nic nadzwyczajnego, córo moja droga…
- Przecież widzę! – podniosłam nieco ton, co mogło zaszkodzić moim strunom głosowym.
- To nic takiego, wierz mi… Po prostu martwię się losem jednego z mnichów, którego wysłałem tydzień temu do Wrót Baldura z ważną przesyłką…
- Ciężko mi w to uwierzyć. – rzekłam, po czym sięgnęłam po jedną z książek na stole. Zagłębiłam się w lekturze. W dalszej części spotkania nie odezwaliśmy się do siebie słowem.

4 dzień Suardharunu, wieczór
Imoen wtargnęła do mojej komnaty jak szalona! Cała jej twarz promieniowała szczęściem. Rzuciła mi się na szyję z krzykiem, który mógłby zmarłego obudzić:
- Altea! Wróciłaś! – jej ciemne włosy pachniały rumiankiem.
- Nooo… Wróciłam, jak widać… Cała i zdrowa…
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak tęskniłam! – w końcu przestała mnie obściskiwać i usiadła na małym, drewnianym stołku. – Trzeba jakoś uczcić twój powrót!
- Przesadzasz… - uśmiechnęłam się.
- Wcale nie! Bez wypicia antałka porządnego piwa, nie pozwolę ci zasnąć, zrozumiałaś?
- Niech ci będzie. – poddałam się.

5 dzień Suardharunu, ranek
Ale mnie głowa boli… Musiałyśmy wczoraj nieźle zaszaleć z Imoen… Heh… Jedyne, co pamiętam, to mężczyznę z blizną, który wypytywał się mojej przyjaciółki o mnie… Ciekawa jestem, czego chciał? Może autograf…

5 dzień Suardharunu, ranek
Phlydia przyszła do mnie tuż po tym, jak skończyłam brać kąpiel. Miała na sobie złotą szatę, którą podarowałam jej na osiemnaste urodziny.
- Mam dla ciebie wieść. – rzekła swym spokojnym głosem.
- Najpierw powiedz, jaką nowinę przynosisz? Dobrą czy też może złą? – zapytałam.
- Ciężko mi określić…- odparła.
- Zatem mów.
Phlydia wzięła głęboki oddech, a następnie przemówiła.
- Dzisiaj opuszczasz Candlekeep razem ze swym ojcem...
- Słucham?! – wtrąciłam.
- Daj mi skończyć.
- Przepraszam.
- Gorion kazał mi przekazać, że masz udać się do Winthropa, by kupić u niego uzbrojenie i inne rzeczy przydatne w podróży. Po zakupach masz natychmiast udać się na spotkanie z ojcem.
- Dzięki, Phlydia… - rzekłam, po czym usiadłam na łożu i zaczęłam brzdąkać na lutni.

5 dzień Suardharunu, popołudnie
Po udanych zakupach chciałam udać się jeszcze do komnaty, by spakować rzeczy. Przed drzwiami mojego pokoju stał niespodziewany gość. Ciemnowłosy mężczyzna o bystrym spojrzeniu, odziany w skórzaną zbroję, zmierzył mnie perfidnie.
- Czy to ty jesteś dzieckiem Goriona? – jego głos był bardzo niski.
- Co ciebie to obchodzi, obdartusie? – od kiedy jestem taka niemiła? Chyba muszę przestać spotykać się z Imoen.
- Grzeczniej, albo będę musiał poszerzyć twój uśmiech z pomocą mego sztyletu! – dopiero, gdy wypowiedział te słowa, dostrzegłam bliznę na prawym policzku nieznajomego.
- Tak, jestem jego córką.
Mężczyzna wyciągnął swój miecz z materiałowej pochwy, po czym rzekł:
- Chciałaś raczej powiedzieć, że BYŁAŚ dzieckiem Goriona! – myliłam się, nie chciał autografu.
Ruszył na mnie niespodziewanie z bronią przygotowaną do ataku. Odskoczyłam na bok i odwróciłam się do wroga z półtoraręcznym mieczem gotowym do użytku. Przeciwnik zaatakował ponownie. Nasz oręż spotkał się, wydając przy tym charakterystyczny, przeszywający dreszczem dźwięk. Mężczyzna odepchnął mnie i po niewielkim zamachnięciu rozciął mi brzuch. Nie zważając na ból, wyciągnęłam z torby puklerz, by rzucić nim w twarz oponenta. Ten zachwiał się. Wykorzystałam okazję i zakończyłam żywot oszpeconego blizną mężczyzny poprzez odcięcie głowy.

5 dzień Suardharunu, wieczór
Gdy Gorion mnie ujrzał w jego oczach zagościło przerażenie.
- Dziecko! – krzyknął. – Co ci się stało?!
Mędrzec podbiegł do mnie, by obejrzeć ranę. Po chwili wykonał kilka szybkich gestów, wymawiając przy tym magiczne inkantacje. Niedługo po tym, nie można było znaleźć na mym ciele jakichkolwiek śladów po obrażeniach doznanych podczas walki. Poczułam się zdecydowanie lepiej.
- Co ci się stało?! – ponowił pytanie.
- Ktoś mnie zaatakował! Chciał mnie zabić! – zaczęłam panikować.
- Już dobrze… Jak widzisz, drogie dziecko, Candlekeep nie jest miejscem bezpiecznym. Musimy jak najszybciej je opuścić! Czy jesteś gotowa?
- Tak, ojcze. – odpowiedziałam spokojniej. – Tylko powiedz mi, co jest celem naszej podróży?
- Nie mamy teraz na to czasu. Chodź, trzeba już wyruszać.
I opuściliśmy Candlekeep, miejsce, w którym dorastałam, płakałam, radowałam się… Coś mi podpowiada, że wędrówka, która nas czeka, będzie najdłuższą podróżą w całym moim życiu…

Altea Do’Forculus, córka Goriona, pierwsza bardka z Candlekeep[/blok]


Autor: 619


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności