Kroniki Fantastyczne


[Krainy]


Droga w Przyszłość

[blok]Droga w przyszłość

„Z dziury w rumowisku rozległ się grzechot kamieni, chrobot, po czym z ciemności wynurzyły się dłonie wczepione w poszczerbiony skraj muru. Za dłońmi pojawiły się kolejno- głowa o białych, przyprószonych ceglanym miałem włosach, blada twarz, rękojeść miecza, wystająca znad ramienia. Tłum zaszemrał.
Białowłosy, garbiąc się, wytaszczył z dziury dziwaczny kształt, cudaczne cielsko, utytłane w pyle przesiąkniętym krwią. Dzierżąc stwora za długi, jaszczurczy ogon, rzucił go bez słowa pod nogi grubego wójta. Wójt odskoczył, potknął się o zwalony fragment muru, patrząc na zakrzywiony, ptasi dziób, błoniaste skrzydła i sierpowate szpony na pokrytych łuskami łapach. Na wydęte podgardle, kiedyś karminowe, obecnie brudnorude. Na szkliste, wypadnięte oczy.
- Oto bazyliszek- rzekł białowłosy, otrzepując spodnie z kurzu.- Zgodnie z umową. Moje dwieście lintarów, jeśli łaska. Uczciwych lintarów, mało oberżniętych. Sprawdzę, uprzedzam.”

-No, dzieciaki, koniec na dziś!- młody, czarnowłosy człowiek przeciągnął się ospale- Każdy musi kiedyś spać, nawet najzacniejszy bajarz po tej stronie Pontaru. A zresztą wasi rodzice zamiast koronami zapłacą mi kopem w rzyć za, ten… no… Deprawację młodzieży, właśnie! Idźcie spać, jutro skończę!
- Prosimy, powiedzże co było dalej!
- Czy dostał Geralt godziwą zapłatę? Gdzież dalej pojechał.
- Jeszcze tylko chwilę!
- Nie, dokończę jutro z samego rana. Ale jak mnie który, tak jak wczoraj, przed świtaniem obudzi, to przysięgam, rzyć obiję!
Jęcząc i ciągle błagając, choćby o kilka słów, dzieci - a właściwie młodzież - powoli zbierała się do wyjścia. Tylko młody Droghart, syn kowala, wciąż siedział i spoglądał w ogień tlący się jeszcze w kominku. Kolejna opowieść o Geralcie z Rivii, wiedźminie, utwierdziła go tylko w przekonaniu, że podjął słuszną decyzję.
Kolejny dzień upłynął mu na pakowaniu się. Zebranie całego dobytku swego życia, choćby tak krótkiego, nie jest rzeczą łatwą. W końcu zdenerwowany Droghart zdecydował wziąć tylko prowiant, zapasowe ubrania i sprzęt niezbędny podczas długich wędrówek, taki jak pochodnia czy lina. Nie zabrał ze sobą żadnych pamiątek. Nie chciał pamiętać swego dotychczasowego życia. Prawdziwe życie zaczynało się dopiero teraz. Ojciec Drogharta pracował w kuźni, więc młodzieniec nie miał problemów ze zdobyciem broni. Wstyd było mu wykraść miecz wykuty w pocie czoła przez własnego ojca, ale wiedział, że inaczej go nie zdobędzie. Cały ekwipunek schował pod łóżko. Resztę dnia pomagał rodzicom w domu- mył podłogi, naprawiał szopę. Nie lubił tego, ale się nie skarżył. Po co wszczynać teraz kłótnię?
Po kolacji poszedł do swojego pokoju i czekał. Czekał długo, ale cierpliwie. Było już grubo po północy, kiedy wreszcie głosy ucichły. Droghart siedział jeszcze jakiś czas, po czym ubrał się, narzucił stary, skórzany płaszcz po kuzynie z Novigradu i cicho wymknął się z pokoju. Bezszelestnie podszedł do schodów, poczym zawrócił, wszedł do pokoju i zanurkował pod łóżko. Taaak, miecz i pełen plecak zdecydowanie mu się przydadzą… Ostatni schodek skrzypnął przeciągle. Droghart zawirował w niepotrzebnym piruecie strącając przy tym ulubiony wazon matki. Wylądował na kolanach i złapał go dwa cale nad podłogą. Skarcił się w duchu. Musiał zachowywać się cicho, rodzice nigdy nie pochwaliliby jego planu. Miał już, co prawda piętnaście lat i był samodzielny, ale oni tego nigdy nie zrozumieją… Cóż, wiedźmini zawsze mieli pod górkę.
Prawie bezszelestnie wszedł do ciemnej stajni i od razu podszedł do zagrody swego młodego konika. Żeby tylko nie parsknął, żeby nie parsknął… Konik rozpoznał go, zarżał cicho.
- Spokojnie, ciszej, to tylko ja- młodzieniec pogłaskał go po chrapach.- Alvar, proszę nie narób hałasu.
Szybko oporządził konia i wyjechał z wioski wolnym kłusem rozmyślając po drodze o przyszłości, która zbliżała się do niego z każdym krokiem młodego, karego ogiera. Droghart bardzo pragnął wolności, chciał odpowiadać sam za siebie, nie czuć nad sobą ręki rodziców, sąsiadów i wszystkich, którzy chcieli decydować o jego życiu. Chciał zarabiać na życie walką w obronie ludzkości. Chciał być jak Geralt. Wiedział oczywiście, że nie ma szans w starciu z ghulem lub wiwerną, ale mógł przecież zabijać dajmy na to wilki. Za parę wilczych uszu nieźle płacono w tych okolicach. Potem, kiedy nabierze doświadczenia…
Wiatr zaczął mocniej dąć, świat nagle pojaśniał, słońce zastąpiło księżyc. Droghart wjechał na rozległą polanę skrzącą się aż od bogactwa kwiatów. Po drugiej stronie polany ujrzał wielkiego, czerwonego smoka, który najwyraźniej zabierał się do skonsumowania młodej, niezwykle pięknej damy.
- Pomóż mi cny rycerzu! Ta przebiegła szkarada ośmieliła się mnie porwać!- wykrzyknęło nadobne dziewczę.- Mój ojciec, król Redanii już pewnie posłał po mnie, ale ten gad chce mnie pożreć zanim nadejdzie pomoc! Uratuj mnie, a przyrzekam, nagroda cię nie minie!
Wszystko stało się bardzo szybko. Droghart zeskoczył z konia w pełnym galopie, wyszarpał miecz z pochwy i z całej siły ciął gada w podbrzusze. Smok zaryczał przeraźliwie i zionął ogniem w stronę natręta, ten jednak zręcznie odskoczył, zawirował w piruecie i potężnym ciosem przebił mu gardło. Młodzieniec oczyścił miecz z krwi potwora a po chwili ugiął się pod naporem lądującej w jego ramionach księżniczki. Chwilę potem…
… leżał już na ziemi. Nieśmiało otworzył oczy i spojrzał w ciemność nocy. Zobaczył tylko swego konia, stojącego nad nim i patrzącego jakby z niedowierzaniem.
- Tak, Alvar, musimy obaj położyć się spać…
Następnego dnia Droghart obudził się, zjadł śniadanie i zaczął poważnie zastanawiać się nad najbliższą przyszłością. Miła odmiana, wcześniej myślał tylko o tej dalszej. Stwierdził z cała stanowczością, że jeśli przez pięć dni nie znajdzie roboty, to czeka go śmierć głodowa. Młodzieniec postanowił udać się na południowy wschód. Są tam rozległe lasy, rosnące w dolnym biegu Pontaru, zanim jeszcze wpada do niego Liksela. A w lasach, zwłaszcza tych rozległych, roi się od dzikich stworów.

Jechał już ponad dwa dni i nadal nie spotkał nie tylko bardzo groźnego stwora, którego z pewnością ubiłby jednym ciosem, ale nawet żadnego człowieka. Wiedział, że podąża mało uczęszczanymi, leśnymi dróżkami, ale wiedza ta wcale nie zmniejszyła jego samotności. Jadąc przypominał sobie topografię terenu. Często bywał z ojcem w tych okolicach. Ścieżka prowadziła do małej wioski, Droghart nie mógł przypomnieć sobie jej nazwy. Powinien lada chwila do niej dotrzeć. Po prawej, skryty w lesie, płynął równolegle do drogi mały strumyczek. Młodzieniec przystanął, umył się, napełnił manierki zimną, czystą wodą i chwilę potem wjeżdżał już do wioski.
- Zatem mówicie, że nie możecie zapłacić mi za żadnego stwora?
- Ta dzie tam, chłopcze. Ubijesz wogle jakiego? Ale i tak nie mamy, tego… Fonduszy! Jak pojedziesz trochę traktem, na północ, to tam jest miasteczko, Marfurt się zowie. Tam może coś dostaniesz.
Wyruszył natychmiast, noc złapała go jednak na gościńcu. Tym razem młodzieniec wykazał trochę rozwagi i nie zapomniał rozpalić ogniska. Leżał czekając na sen i marzył. W swoich fantazjach był szybki. Tańczył w śmiertelnym tańcu z bronią w ręku. I bardzo dobrze mu to szło. Po przebudzeniu Droghart spostrzegł, że w nocy okolicę musiała nawiedzić wichura. Był przemoczony do suchej nitki, zaziębiony i głodny. Posiliwszy się wsiadł z ociąganiem na konia i pojechał dalej. Pojechał w przyszłość, która czekała na niego niecałą milę dalej.
Przyszłość objawiła się w postaci wozu, który utknął na rozmokniętej ścieżce gubiąc przy tym koło. Krótka chwila na zastanowienie- co zrobiłby Geralt? Zadaniem wiedźmina nie jest tylko ochrona ludzi, wiedźmin powinien im również pomagać. A może dostanie przy tym zaproszenie na posiłek? Zatem postanowione.
- Pomóc wam, panie?
- Dzięki młodzieńcze, nie wzgardzę wsparciem.- woźnica uśmiechnął się szczerze i przystanął przyglądając się Droghartowi.- Nazywam się Aberian, miło mi poznać młodego człowieka, który nieznajomemu ofiaruje pomoc, a nie kopniaka.
- Droghart, miło mi.
- A więc, panie Droghart, ja będę trzymał wóz, a pan niech przytroczy koło. Chwilę jeszcze, muszę poprosić szanowne panie, co je właśnie wiozę, by zechciały opuścić na chwilę wóz.-Aberianowi raczej nie było zbyt spieszno.- Paskudna pogoda, zaraz pewnie znowu zacznie padać. A i droga kiepska, to i wpadłem! W noc jechałem, spieszyć się kazali, bo i ładunek mam ważny. Hrabianki, wyobraź sobie! Ale szaaa…No i obiecanej premii, to już pewien jestem, nie dostanę. Z pięć bitych godzin tu się męczę z tym kołem, a gdyby nie twa szlachetna pomoc, to męczyłbym się jeszcze pewnie do wieczora! A, nic tam, idę…
Po chwili Droghart usłyszał wysoki, kobiecy głos. Jego właścicielka była najwyraźniej bardzo zirytowana. Droghart nie zdołał rozróżnić słów, ale mało go to w tej chwili obchodziło. Gościńcem od wschodu nadjeżdżało właśnie galopem dwóch jeźdźców. Młodzieniec miał silne podstawy by ufać intuicji, a ta podpowiadała mu, że jeźdźcy bynajmniej nie zbliżają się w pokojowych zamiarach. Chłopak umiał walczyć, był najlepszy w wiosce, oczywiście w swojej grupie wiekowej. Ale czy miał szanse w starciu z dwoma dorosłymi mężczyznami? Nie zważał na to. Wszystko przestało się dla niego liczyć. Bo nie był już Droghartem. Teraz był Geraltem. On również zaczął od uratowania wozu wraz z dobytkiem i właścicielami.
- Co się stało z wozem?- zapytał jeden z drabów z paskudnym uśmiechem na zakazanej gębie.- Czemu nie jedziecie?
- Ugrzązł i koło odpadło. Pomożecie nam, panowie?
- Pomożemy? A jakże!- drugi również się uśmiechnął. A nie był to bynajmniej uśmiech życzliwy.- Odciążymy zdeka wóz, łacniej wyjedzie z błocka.
Obaj wyciągnęli miecze. Droghart również. Postanowił zaatakować pierwszy. Ciął z impetem draba z lewej, wykonał zręczny półobrót i… zatrzymał się zdziwiony. To nie tak miało być. Bandyta nie powinien zablokować ciosu. Droghart z wielkim zaskoczeniem spotrzegł, że z brzucha tryska mu krew obficie zraszając pobliski dąb. Padł i patrzył. Patrzył jak woźnica ucieka w las, widział jak rabusie doganiają go i zarąbują. A potem przestał widzieć cokolwiek.
Tak właśnie wypełniła się jego przyszłość.[/blok]


Autor: 295


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności