Gry


[Gry]


Dungeon Siege II

[blok]„ Jak się nie ma co się chce, to się chce co się ma „ Z takim to przysłowiem kołatającym się gdzieś tam po głowie rozpoczęłam grę w Dungeon Siege 2. A dlaczego? Już wyjaśniam, znalazłam się oto biedna, wśród podejrzanie wyglądających typów wraz z moim przyjacielem i rozpoczęłam pracę jako najemnik. Towarzysze broni mordy mieli zakazane, głosy jak po miesięcznej libacji, no, ale cóż głód „duszę” ściska trzeba brać, co dają, a nóż widelec będzie dobrze. Niestety dobrze nie było, nikt tam nas nie kochał a wszyscy mieli w głębokim poszanowaniu, wśród wrzasków i wyzwisk ruszyliśmy na pierwszą bitwę po wcześniejszym zapoznaniu się z mieczem, łukiem i jaką taką magią. Pracowaliśmy dla imć pana Valdisa, który to miał być dobrym i hojnym pracodawcą. Rola najemnika łatwa nie jest, wyruszyliśmy, więc na wojnę z…driadami i ich patykowatymi sojusznikami, aby zdobyć ich świątynię. Niestety po „okrutnej” jatce nasz szefuńcio nie dość, że kasy nie dał to jeszcze bez pardonu zabił mojego kumpla, a ja znalazłam się za kratkami u wcześniej siekanych przeze mnie driad…Kiedy pomroczność jasna minęła, okazało się, że jestem niestety po złej stronie i jeżeli nie chcę mojego wzrostu pomniejszyć o głowę to powinnam przyłączyć się jednak do patyczaków i ich pań. Ciesząc się, że ciągle żyję i że panienki mnie nie ukatrupiły (widać dobrze mi z oczu patrzy), postanowiłam zmienić front i pomóc swoim hmm…karmicielkom. Mając założoną na szyję obrożę (niezbyt to było gustowne) ruszyłam na moje pierwsze zadanie a mianowicie spalenie pięciu wież Mordenów, czyli ni mniej ni więcej tylko owych panów z którymi wcześniej walczyłam ramię w ramię. A co mi tam zależy komu głowę utnę, poszłam więc świecąc obrożą rąbać byłych kumpli. Do towarzystwa wzięłam sobie półgiganta (miałam do wyboru jeszcze łuczniczkę) z podobną ozdóbką na szyi (nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że wyglądamy jak dwa ufoki, które zagubiły się w lesie) tak więc wyruszyliśmy nie zatrzymywani przez nikogo na wyprawę.

I tu mniej więcej zaczyna się nasza przygoda z Dungeon Siege 2. Fabuła jak widać nie powala nas na kolana, ale też nie jest wybitnie niskiej jakości. Czasami jednak ponosiła mnie furia i miałam ochotę przyłożyć komuś z tej mojej nowej leśnej rodzinki. Po spaleniu wyżej wymienionych wież, wracamy pełni glorii i chwały do naszego zielonego królestwa w oczekiwaniu na psalmy pochwalne i wywyższenie do rangi herosa a tu… zonk. Nie dość, że wcale nas nie oczekiwano, to jeszcze okazało się, że nikt z nami nie chcę pogawędzić, bo przywlekliśmy ze sobą jakąś zarazę (powiało mi Morrowindem, ale może ja jestem przeczulona). Łaskawie zdjęto nam z szyi dekorację i stwierdzono, że musimy się iść leczyć. Na dobrą sprawę w kwestii rozmów brakowało mi jednej opcji, a mianowicie zrypania tej miłej driady, nic wielkiego; kilka zadrapań, kilka siniaków, po tym jak już kwiatki od spodu wąchałam troszkę wcześniej i to kilka razy z rzędu, to chyba nie żadna ujma dla bohatera, a ona mi o zarazie. Chcąc niechcąc podreptaliśmy szukać lekarstwa.

Na całe szczęście tę wspaniałą „oryginalność” fabuły rekompensuje nam grafika, która jest naprawdę wypasiona na maxa. Kolory, szczegółowość postaci, wspaniałe drzewa i rośliny, naprawdę jest co podziwiać, nie wspominając już o tym, jak zróżnicowany jest wybór stworków którym nam przyjdzie krwi upuszczać. Jeżeli obejrzymy to sobie jeszcze w odpowiednim zoomie to po prostu żyć nie umierać. Krain do przejścia też mamy sporo, zwiedzimy min. wspaniałe dżungle, wypalone pustynie, mroźne rubieże i inne równie ciekawe miejsca, których jeszcze nie znamy. Gra jest również mniej liniowa niż jej poprzedniczka, gdyż nie jesteśmy zmuszeni iść tylko wprost przed siebie, ale możemy skręcać i odkrywać tereny, których idąc tylko za wątkiem głównym nie zwiedzilibyśmy. Do tego dodajmy wspaniałe efekty specjalne, które uzyskujemy dzięki użyciu magii i całkiem przyzwoitą muzykę a naprawdę nic nam nie pozostaje jak tylko pod tym względem pogratulować twórcom gry.

Rozpoczynając grę każdy z nas musi oczywiście wybrać sobie bohatera, w którego chce się wcielić. Do wyboru mamy cztery rasy: elfy, półgiganci, driady i ludzie. Każda rasa oczywiście specjalizuje się w innej formie walki, ale na upartego może walczyć tym, co jej wciśniemy w łapki. Osobiście odradzałabym takie rozwiązanie, każdy, bowiem ma inne specjalizacje i do nich odpowiednie bonusy. Półgigant jak sama nazwa wskazuje to osobnik duży i silny a więc logiczne jest, że najlepiej sprawdzi się w roli wojownika. Driada zwinna i lekka istotka jest idealną kandydatką na łuczniczkę, natomiast elfy są ekspertami w dziedzinie magii bojowej bądź też magii natury. Pozostaje nam jeszcze człowiek, który nie ma bonusów do niczego, więc można go szkolić we wszystkim, nie wiem jak dla was, ale dla mnie jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego i człowieka sobie po prostu odpuściłam. Kiedy już wybierzemy odpowiadającego nam bohatera najlepiej nastawić się na szkolenie go tylko w jednej dziedzinie. Rozdrabnianie się np. na wojownika- maga czy też maga natury + maga bojowego w jednej postaci mija się niestety z celem, ponieważ okazuje się potem, że ani w tym ani w tamtym do mistrzostwa nie doszedł gdyż po prostu zabrakło mu czasu. Tak więc mając np. cztery postacie, najlepiej przydzielić każdemu z nich osobną specjalizację i tejże się trzymać. Jak i w innych grach tego typu każda z naszych postaci po jakimś czasie awansuje, i dodajemy jej punkty w danej specjalizacji tzn. w walce dystansowej, w walce w zwarciu, magii bojowej lub magii natury. Jasno z tego wynika, że jeżeli jednej postaci będziemy przydzielać punkty tylko w jednej specjalizacji po jakimś czasie zyskamy mistrza nad mistrzami w danej dziedzinie. Kumpli do paczki dobieramy sobie, najlepiej najpierw sprawdzając ich specjalizację, niestety nie ma ich za wielu a każdy, którego spotkamy na szlaku będzie na pewno związany z naszą misją główną. Na początku gry możemy skumać się z driadą lub wojownikiem za darmo, jednak później za każdego dodatkowego musimy zapłacić karczmarzowi, a jeżeli mamy już czterech towarzyszy to nawet zapłata nam nie pomoże, bo musimy poczekać na osiągnięcie poziomu weterana lub bohatera elitarnego. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest to, że każdy nowy towarzysz po dołączeniu do naszej wesołej gromadki jest równie dostępny jak nasz początkowy bohater, czyli możemy nim sterować tak samo jak naszym wybrańcem. Ciekawym pomysłem jest też to, że kompania bohaterów żyje do momentu, kiedy nie padnie ostatni z nich, czyli np. trzech leży nieprzytomnych, ale jeżeli czwarty wygra to pozostali cudownie budzą się do życia. Jeżeli jednak padną wszyscy to nic straconego, ponieważ budzimy się ślicznie koło jakiegoś teleportu w mieście i od stojącego obok niego nekromanty za pewną opłatą możemy przywołać nasz ekwipunek i ruszać dalej do boju, lub też, jeżeli nie chcemy tracić pieniędzy po prostu ruszamy na miejsce kaźni i tam automatycznie odzyskujemy nasze rzeczy z… naszych grobów, które to grzecznie tam na nas czekają. Na dodatek wrogowie pozostają w liczbie, w której ich zostawiliśmy na czas udania się w zaświaty.

Jaki bohater wyruszyłby na wojnę bez odpowiedniego pancerza i uzbrojenia? Pewnie żaden a już na pewno nie mój, bo ja z natury jestem wybredna. Dzięki bogom jest w czym wybierać, kupować się nie opłaca, gdyż oczywiście nic lepszego kupcy mieć nie będą od tego co sami sobie znajdziemy a co możemy jeszcze ulepszyć. Po lasach a raczej wśród trucheł naszych wrogów znaleźć możemy przedmioty zwykłe, rzadko spotykane, unikatowe a nawet kolekcjonerskie, tzw. przedmioty setowe, czyli od butów po hełm z jednej kategorii, są to pozostałości po dawnych bohaterach.
Jak w każdej grze tego typu mamy dwa rodzaje zadań, główne i poboczne, te pierwsze wykonać musimy gdyż inaczej gra stanęła by w miejscu a my razem z nią. Te poboczne robić możemy, ale nie musimy, jednak dobrze było by się na nie pokusić gdyż dzięki nim zdobywamy doświadczenie, pieniądze i sprzęt a może się okazać, np. że jeżeli będziemy wykonywać tylko questy główne po pewnym czasie w obliczu jakiegoś zadania będziemy za słabi, ponieważ nie zdobędziemy odpowiedniego doświadczenia. Każde miejsce potrzebne do wykonania danego zadania mamy oznaczone na mapie, i tak zadania główne skrzą się nam cudnie złotą gwiazdką a poboczne srebrną. Poza tym wystarczy spojrzeć na kompas, który znajduje się na dole z prawej strony ekranu i widzimy strzałkę, która nas jak dzieci zaprowadzi prawie za rączkę na miejsce, do którego chcemy dotrzeć. Postacie, które spotkamy po drodze również oznakowane są na podobnej zasadzie, srebrny pytajnik nad głową zadanie poboczne, złoty quest główny.

Pewnym problemem może okazać się zapisywanie stanu gry, po każdym ponownym uruchomieniu tak czy siak znajdziemy się w głównym mieście i będziemy musieli wrócić na miejsce ostatniego zapisu za pomocą teleportu (najlepiej zapisywać grę obok niego) lub na własnych butach. Nieciekawą rzeczą jest też to, że wrogowie, których wcześniej wytłukliśmy z taką zawziętością, wyrastają na naszej drodze powtórnie niczym grzybki po deszczu. Jest jednak jeszcze jedne problem moim zdaniem dość spory, Dungeon Siege 2 można zapisać tylko na jednym pliku, jest to niestety dość ryzykowne, ponieważ jakakolwiek awaria tego pliku spowoduje to, że będziemy musieli zaczynać grę od początku. Dlatego powinniśmy zrobić sobie ręczne kopie na zasadzie – odszukaj na dysku katalog: Dungeon Siege 2 \\ save \\ Single Player i skopiować gdzieś znajdujące się tam pliki. Teraz nawet jeżeli coś stanie się z naszym plikiem nie będziemy musieli poświęcać następnych tygodni na przejście gry od początku

Naprawdę warto zagrać w tę grę, ponieważ jako gra action rpg spełnia ona swą rolę praktycznie w stu procentach. Jest to znakomita rozrywka dla wszystkich miłośników walk, wspaniałych zbroi i cudownych wizualnie światów fantasty. Twórcy gry przyłożyli się do pracy i poprawili błędy z pierwszej części a nawet ulepszyli ją, dając graczom więcej pola do popisu, jak mało który seqel. Ten akurat jest zrobiony naprawdę ze znawstwem. Poza fabułą, która miejscami była dla mnie, mocno naciągana i w ogóle mało wciągająca, naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Interfejs zrobiony jest tak dostępnie, że nawet dziecko się w nim połapie i nie będzie miało żadnych problemów. Tak więc cóż nam pozostaje? Tylko tyle żeby wziąć myszkę w łapkę i wyruszyć przeciwko złemu Valdisowi i jego sługom. Życzę powodzenia.

Minimalne wymagania systemowe:
Windows XP, SP1
procesor 1 GHz lub szybszy
RAM 256 MB
CD-ROM x 32
karta graficzna 8 MB
4 GB wolnego miejsca na dysku twardym
ATI Radeon series 7000 /Nvidia Geforce /Intel extreme graphics 82845,82865,82915 procesor 2GHz
szerokopasmowy dostęp do internetu[/blok]##edit_byrefeell 2005-12-20 16:13:30##ed_end##


Autor: 340


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności